Kilka dni temu jedna z Was przypomniała mi o tym, że dawno, dawno temu (konkretnie w lipcu) obiecałam, że opiszę na blogu moje wrażenia ze stosowania skarpetek złuszczających marki Purederm. Kupiłam je w Biedronce podczas jakiegoś letniego tygodnia urody z myślą, że mogą być prawie tak dobre, jak ich koreańskie odpowiedniki, które są szeroko zachwalane w internecie. O tym, czy miałam rację, za chwilę się przekonacie.
Zacznijmy od opakowania. W paczce znalazłam dwie osobno zapakowane skarpetki nasączone płynem złuszczającym. To, czego mi w nich brakowało, to wiązanie albo gumka u nasady, przez których brak musiałam na nie założyć jeszcze zwykłe skarpetki, aby się nie zsuwały.
Ponadto skarpetki nasączone były dość mocno, co w parze ze zbyt dużym rozmiarem (innych Biedronka nie oferowała) sprawiło, że w konsekwencji noga w środku mi się ślizgała i po kilku krokach skarpetki puściły na “szwach” w kilku miejscach. Na szczęście nasączenie materiału, który był wklejony od środka (a nie po prostu wlanie płynu w skarpetki) pozwoliło na wciąż w miarę skuteczne działanie.
To, co chciałam osiągnąć, to pozbycie się zrogowaciałej skóry na dużych palcach, małych zgrubień na podeszwach i odcisku na jednym z małych palców (problemy biegaczy ;)). Nie miałam większych problemów ze stopami, ale skoro już miały być idealne, to te elementy określiłam jako kryteria.
Skarpetki poradziły sobie tylko z problemem z podeszwy, który i tak szybko powrócił, natomiast palce niestety pozostały takie, jak były.
Łuszczenie rozpoczęło się po ok. 7 dniach od użycia skarpetek, było bardzo małe i miałam wrażenie, że nie zeszła mi skóra z całej powierzchni stóp. Było za to bardzo uciążliwe, bo skończyło się po ok. 10 dniach (!), a skóra odchodziła malutkimi wiórkami, przez co była dosłownie wszędzie.
Koniec końców, za jedyny plus produktu uważam cenę – +/- 6-7 zł. Jednak mimo wszystko uważam, że nie warto wydawać nawet tyle na coś, co i tak nie działa.
Mieliście styczność z tymi skarpetkami? Jakie są Wasze opinie?
Ja korzystałam z podobnych z rossmana, polecam w 100%
Ja miałam z Holiki były super, te z biedronki tez kupiłam, ale skóra schodziła mi po nich bardzo niedokładnie. Wolę wymoczyć nogi i przejechac je pumeksem:)
Są produkowane dla Rossmanna? W sensie tak jak Isana, Alterra, Babydream itd. czy to jakaś inna marka? 🙂 Zimą można wypróbować 😉
Oo, o tych z Holiki dużo dobrego słyszałam. A o biedronkowych widzę, że masz podobne zdanie co ja 😉
wlasnie zastanawialam sie kiedys nad podobnymi… siostra kupila i mowila ze niestety skora po stosowaniu takich skarpetek z czasem robi sie gorsza :/
Nie miałam i nie przekonuje mnie to jakoś…
Jednak wolę sama pozbywać się mojego martwego naskórka ze stóp, za pomocą peelingu, pumeksu i omegi 😛
po pierwsze skarpeki nie maja wiazania bo ubranie bawelnianych skapetek to koniecznosc aby wytworzylo sie cieplo, ktore sprawi ze ten plyn w srodku zacznie dzialac, po drugie jednorazowe uzycie nic nie da trzeba zabieg powtarzac co jakiś tydzień żeby osiągnąć efekt.
Po pierwsze, producent nawet pół słowem nie wspomniał o ubraniu bawełnianych skarpetek.
Po drugie, kwasy nie potrzebują wysokiej temperatury, aby się uaktywnić.
Po trzecie, tego typu zabiegów nie można powtarzać częściej niż co 28 dni – tyle trwa cykl regeneracyjny skóry.
może ten nie ale na innych tego typu tak piszą…
I dla rossmana tylko z firmy Rival de Lopp 🙂 A także są markowe 😀
ja chyba jednak pozostanę przy złuszczaniu tarkami – zaczęłam trochę biegać i moje stopy przeżywają jakiś horror, zużyłam wszystkie kremy nawilżające i muszę znaleźć coś dobrego, bo mi popękają do reszty chyba :/
Te skarpety z biedronki to była najgorsza inwestycja jaką zrobiłam.Mało że straciłam pieniądze to jeszcze nic się nie zadziało.NIE polecam.