Dziś witam Was cała obolała po pierwszym tygodniu siłowni 😉 Na szczęście nie bolą mnie (jeszcze – dziś trenowałam barki) ręce, więc mogę w spokoju opublikować Fototydzień.
Ten tydzień był dla mnie zdecydowanie za długi, a weekend za krótki. Grafik od poniedziałku do soboty miałam wypełniony po brzegi, dopiero dziś mogłam odrobinę odpocząć – zaraz po tym, jak posprzątałam całe mieszkanie 😉
Fotomenu first 😉
1. Jajecznica z pieczarkami i szczypiorkiem.
2. Omlet czekoladowy z “lukrem” z wheya i jabłkiem.
3. Najulubieńszy obiad ostatnich dni – makaron z cieciorką, brokułem i mascarpone <3
Tłusty czwartek i pączek w pracy 😉 Jeden z dwóch kupnych, które zjadłam tego dnia.
A tu już domowe, pieczone żytnie pączki z daktylami/dżemem pomarańczowym. Tych zjadłam o wiele więcej 😀
Obrabowałam dziś Almę 😛 Zgodnie z moją M. stwierdziłyśmy, że jak znów odkryję coś z fajnym składem, nie napiszę o tym na blogu. Od 2 tygodni nigdzie nie mogę dostać “moich” jogurtów! 😛
Olej też z Almy. Jest akurat promocja, więc możecie się tam wybrać. Ja już mam swoją działkę 😉
Podczas przymusowej poniedziałkowej przerwy w pracy razem z M. odwiedziłyśmy Biedronkę, pod którą stały takie cuda <3
Najfajniej zapakowany prezent, jaki dostałam! 🙂 Wydawnictwo K.E. Liber – dziękuję! 🙂
A nie-książkę bardzo Wam polecam, jeśli spodobał Wam się “Zniszcz ten dziennik”.
Moje storczyki już czują wiosnę 😉
Mój walentynkowy kwiat. Dostałam go od narzeczonego akurat w drodze z siłowni 😉
Zachód słońca zza krat w pracy 😉
I siłowniane selfie. Brakuje mi jeszcze doświadczenia w ich robieniu 😛
Najśmieszniejszych anegdotek z tego tygodnia (z cyklu: ja vs maszyny-na-siłce) niestety Wam nie opowiem, bo bez zilustrowania ich nie będą już śmieszne. Mam za to jedną związaną z bieżnią.
Nie jestem zwolennikiem biegania w miejscu na taśmie, za to bardzo lubię poznawać nowe rzeczy. I bardzo, bardzo chciałam sprawdzić, jak to jest biegać na bieżni. Ciągnąc za sobą narzeczonego podeszłam do pierwszej lepszej i stanęłam na tych nieruchomych częściach po bokach, żeby nie zaliczyć od razu gleby na środku sali.
Stoję i ustawiam. Wszystko w jakimś języku, którego nie znam (szwedzki? holenderski?). Dałam wszystko na “5” poza kilogramami – tam była podana jednostka, więc zorientowałam się o co chodzi.
TŻ: No to teraz wciśnij “start”.
M: Ale tu jest tylko “quick start”, to mogą być jakieś wartości domyślne, ruszy na 15 kmph i się przewrócę.
TŻ: Nic ci nie będzie, ona powoli ruszy.
M: Ehe, akurat! Weź ty lepiej wejdź, mniejszy wstyd.
Wszedł. I wyskoczył jakiś error 😛
Na szczęście dzień później “kolega” z bieżni obok pokazał mi wszystko co i jak i cóż mogę powiedzieć – jestem królową bieżni 😉 Oczywiście żartuję, ale na rozgrzewkę i cardio po siłowym to chyba najlepsza opcja z dostępnych 🙂
Ile płaciłaś za olej? 🙂
9 z groszami, dokładnie nie pamiętam 🙂
Wciąż dziwię się, że tak poźno zaczęłaś chodzić na siłownie. Ale bardzo mnie to cieszy, bo muszę przyznać, że nie wierzę, że trening w domu może byc tak efektywny, oczywiście siłowy. Przyznaję, że jako stałą bywalczynię, zawsze trochę bawią mnie ludzie, którzy przychodzą na siłownie po raz pierwszy, bo są tacy niepewni, ale to przecież świetnie dla nich.
Pozdrawiam
Ja teraz też ćwiczę na siłowni! 🙂 Naprawde super sprawa 😀 wcześniej uczęszczałam, ale tylko na zajęcia fitness, teraz odkrywam radość z treningu siłowego 🙂
Piękny ten kwiatek,nie widziałam jeszcze takiego:)
Kraty?:D O ludzie,to gdzie Ty pracujesz?:D
Te domowe pączki…mam ślinotok! Jeszcze z dżemem pomarańczowym…:O
Storczyki rosną wiosna idzie!!!! 😉
a ja dalej nigdzie nie dorwałam tego jogurtu 😀
oj, ja też po treningu siłowym preferuję bieżnię, jednak podobno należy zmieniać sposoby na trening aerobowy coby organizm się za bardzo nie przyzwyczaił. Dlatego wprowadzam zmiany- czasem orbitrek, interwały, stepper. 🙂
zjadłabym takie żytnie pączusie 😀
Lece dziś po olej do Almy! dzięki! widzę chyba Active w Kupcu, może kiedyś się miniemy 😉
Dokładnie tak 😉 Możemy się umówić któregoś pięknego dnia na wspólny trening 😉