Dlaczego siłownie są zamknięte?

Nie lubię polityki i nigdy się na tematy polityczne nie wypowiadam – w myśl zasady „nie znasz – nie wypowiadaj się”. Ale tym razem nie wytrzymałam i muszę skomentować. I skomentuję, bo mogę i na tym akurat się znam, w przeciwieństwie do wielu innych zabierających głos w tej sprawie. Będzie mocno, dosadnie i zupełnie nie w stylu mojego bloga, ale mam dość i nie będę siedzieć cicho.

Nie wydaje mi się, żeby ten jeden post coś zmienił. Wątpię nawet, że zmieniłoby opublikowanie takich na wszystkich fitblogach w Polsce. Ale może sprawi, że ktoś „na górze” chociaż przez chwilę pomyśli.

Wszystkie powody zamknięcia siłowni

Siłownie są zamknięte i chyba nikt z trenujących nie jest z tego faktu zadowolony. Mnie, delikatnie mówiąc, zaczyna ten przedłużający się lockdown denerwować. A jeszcze bardziej denerwuje mnie każdy artykuł, w którym rządzący nami ludzie tłumaczą, skąd taka, a nie inna decyzja.

Z każdą taką wypowiedzią coraz bardziej przekonuję się, jak bardzo są oni oderwani od rzeczywistości. I w myślach przyznaję rację mojemu wujkowi, który wiele lat temu powiedział, że jeśli ktoś nie zna się na swojej branży – pcha się do polityki.

Zbyt niskie sufity

Specjaliści chorób zakaźnych i inspektorzy z Głównego Inspektoratu Sanitarnego doradzili, by zamknąć siłownie i kluby fitness dlatego, że jest stwierdzone, że tam, gdzie jest stosunkowo nieduże pomieszczenie, ludzie się pocą, jest duża wilgotność powietrza, transmisja jest większa. Zazwyczaj siłownie mają niski sufit i nie są gabarytów hal sportowychMarcin Horała, poseł na Sejm VIII i IX kadencji z ramienia PiS

Wysoka wilgotność powietrza

Zacznijmy od pocenia się i dużej wilgotności powietrza.

Po pierwsze – można temu zapobiec wprowadzając limity osób na X metrów kwadratowych, jak miało to miejsce po pierwszym lockdownie. Siłownie, które znam i o których czytałam, przestrzegały tego wymogu rygorystycznie i są gotowe przestrzegać nadal.

Po drugie – siłownie i kluby fitness są klimatyzowane, więc wilgotność powietrza jeśli nawet jest większa w godzinach szczytu, to nieodczuwalnie. Czy ktokolwiek wyobraża sobie ciężkie treningi w pomieszczeniu o nienaturalnie wysokiej wilgotności powietrza? Ponadto przed otwarciem po pierwszym lockdownie nakazano uruchomienie zewnętrznych obiegów powietrza w klimatyzacji, więc powietrze było nie tylko ochładzane i osuszane, ale i wymieniane z tym z zewnątrz.

Niskie sufity w siłowniach

Druga sprawa – niskie sufity. Ilość memów, które zostały stworzone na te okoliczność jest nie do zliczenia. Nie wierzyłam, że ktoś o takiej pozycji mógł powiedzieć taką bzdurę, dopóki nie usłyszałam tego na własne uszy. Serio, Panie Pośle? SERIO?!

Tym tematem zajęła się nawet Polska Federacja Fitness, która szybko zareagowała w social mediach, pokazując te „niskie” sufity. Pod hasztagiem #NiskieSufity można również znaleźć znacznie więcej zdjęć różnych siłowni, które obalają ten argument.

Duża transmisja wirusa

I trzecia sprawa – początek lockdownu to czas, kiedy nauka w szkołach odbywała się zupełnie normalnie. Ja czasy WFu w szkole pamiętam doskonale. I mimo, że naprawdę lubiłam te zajęcia, nigdy ich nie opuszczałam i nie szukałam wymówek, tak jest jedna rzecz, którą wspominam źle – szatnie. Pomalowane farbą olejną, po której ściekał pot wymieszany ze skroploną parą z ust i buk wie czym jeszcze. Szatnie, w których wilgotność powietrza była wielokrotnie wyższa niż na każdej siłowni, na jakiej byłam. Podobnie zresztą sytuacja miała się z szatniami przy stadionach III- i IV-ligowych klubów piłkarskich oraz w dużych halach sportowych.

Więc jeśli mamy się czepiać niskich sufitów, braku wentylacji i wysokiej wilgotności, to na pewno siłownie nie są pierwszymi obiektami, którym należałoby się od tym kątem przyjrzeć. Ani nawet nie piątymi.

Zgromadzenia ludzi

Jak idziemy do sklepu, to idziemy zrobić zakupy pierwszej potrzeby, przemieszczamy się szybko, nie gromadzimy się na dłuższy czas w jednym pomieszczeniu. W klubach fitness czy na basenach jednak mamy części wspólne, z których korzystamy i mamy także dłuższy czas przebywania w jednym pomieszczeniu. To są te argumenty, które świadczą o tym, że te miejsca powinny być zamknięte.Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju

Części wspólne w siłowniach

Rozumiem, że mówiąc o częściach wspólnych, pani minister miała na myśli szatnie i prysznice. Tak, to prawda – przebywa się tam przez kilka (2? 3?) minut w trochę większym natężeniu. ALE!

Po pierwsze – czy nie tak samo jest w przymierzalniach sklepów odzieżowych? Oh nie, przepraszam, jest jeszcze gorzej. Samo przymierzanie trwa kilka ładnych minut, ale zanim się odstoi swoje w kolejce do przymierzalni, minie kolejnych kilkanaście.
A sklepy obuwnicze? I kilka osób stłoczonych w jednym miejscu, szukających swojego rozmiaru w ułożonych na półce kartonach? Tak bliskich odległości między ludźmi jak w sklepach, nie widuje się w siłowniach. A już na pewno nie w takim natężeniu.
Widać, że ktoś tu dawno nie robił zakupów stacjonarnie. I nie był na siłowni.

Po drugie – w szkołach (obecnie tylko w klasach 1-3) wciąż odbywają się zajęcia wychowania fizycznego. Dzieci korzystają ze wspólnej szatni. Czy one (tylko te z klas 1-3, ma się rozumieć) nie transmitują wirusa? Nie są wektorami? Nie mogą zachorować? Tak samo nauczyciele tych klas – mają ponadludzką odporność?

Po trzecie, wciąż odnosząc się do szkół – czy klasy nie są miejscem, gdzie gromadzi się duża ilość osób na małej powierzchni przez dłuższy czas? Jedna lekcja (a w planie, załóżmy, dzieci mają ich od 4 do 6) trwa 45 minut. Jeden trening – średnio około godziny do półtorej. Widać różnicę?

Zakupy to czynność pierwszej potrzeby

Tak, zgadzam się. Zakupy spożywcze, drogeryjne, apteczne, zoologiczne. Ale właśnie zapowiedziano otwarcie centrów handlowych. Czy galeriany shopping jest pierwszą potrzebą?

Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że zamknięci od wielu tygodni w domach Polacy tłumnie ruszą na zakupy nie-pierwszej-potrzeby do jedynego dostępnego miejsca rozrywki (tak, otwierają się również galerie sztuki i muzea, ale umówmy się, w naszym kraju wysoka kultura jest wciąż niedoceniana i niewielu Polaków korzysta z przybytków sztuki). Nie minie tydzień od otwarcia, a ilość zachorowań poszybuje w zastraszającym tempie i kolejnych kroków odmrażania gospodarki (o ile będzie jeszcze co odmrażać) doczekamy się na świętego nigdy.
Zresztą taki właśnie skutek odniosło otwarcie galerii przed świętami Bożego Narodzenia. Czy naprawdę myślenie przyczynowo-skutkowe jest aż tak problematyczne?

Nie ulega jednak wątpliwości, że do podstawowych potrzeb fizjologicznych człowieka należy ruch. Szczególnie teraz, kiedy większość Polaków siedzi w domach, zamknięta w home office’ach. I tak, możemy wyjść na spacer, na rower czy pobiegać albo kupić hantle za parę groszy (temat rozwinę za chwilę). Ale wciąż jest to brak zmiany otoczenia, brak klimatu treningowego, narastająca frustracja spowodowana spadkiem siły/formy. Szczególnie u osób przygotowujących się do zawodów, a nienależących do kadry narodowej. Owszem, Polak potrafi i otrzymanie powołania do reprezentacji nie jest niczym nadzwyczajnym w tym momencie, ale czy naprawdę musimy bawić się w kotka i myszkę?

Do uprawiania sportu nie jest potrzebna siłownia

Nie wiem co się wszyscy do tych siłowni biednych przyczepili. Jeżeli ktoś uprawia sport, równie dobrze może uprawiać go na świeżym powietrzu albo kupić sobie hantle za parę groszy i poćwiczyć. To jest tylko problem pieniędzy, które tracą siłownie. Ale jest program pomocy dla nich olbrzymi, wszyscy się na to składamy.Andrzej Horban, doradca premiera ds. walki z pandemią

Sport można uprawiać na świeżym powietrzu

Tak, można. Bieganie, chodzenie, jazdę na rowerze, nordic walking, street workout, jogę, gimnastykę, treningi na siłowniach pod chmurką, bikejoring, dogtrekking, jazdę na nartach i wiele innych. Ale nie wszystkich te sporty kręcą. Nie każdy chce być mistrzem chodziarstwa czy zmasterować muscle upy. Co z osobami trenującymi trójbój siłowy, dwubój olimpijski, pływanie?

Ja planowałam pod koniec tego roku wystartować w pierwszych trójbojowych zawodach i przekroczyć barierę 300kg w totalu. Przez zamknięte siłownie nie zrobię tego. Owszem, mogłabym oszukać system (ba, przed grudniem nawet nie musiałabym tego robić – przecież przygotowania do zawodów były dozwolone), ale nie chciałam tego robić. Naiwnie wierzyłam, że może jednak ktoś tam pójdzie po rozum do głowy. Ale chyba jednak to zbyt daleka wyprawa.

Chyba nie muszę wspominać tutaj o atmosferze panującej na siłowni i tym, jak wpływa to na wyniki i motywację? Rozpiszę się na ten temat szerzej w kolejnym wpisie.

Można kupić hantle za parę groszy i ćwiczyć w domu

Tak. Można kupić hantle. Można kupić nawet sztangę. Ja do moich treningów potrzebowałabym 140kg obciążenia. Do tego stojaki, ławkę do wyciskania i jakieś zabezpieczenie podłogi przed sztangą przy martwych ciągach. Bez tego ostatniego koszt wyniósłby w najtańszym przypadku 4000zł. I nie mówię tutaj o sprzęcie olimpijskim, bo ona sama to wydatek rzędu 2000zł.

I teraz porównajmy to do średniej krajowej pensji. W 2020 roku było to 5411,45 zł brutto, a więc ok. 4000 zł netto. Czy w dobie pandemii jest ktoś, kto zarabiając tyle (a przecież gigantyczny odsetek ludzi nie otrzymuje nawet połowy takiego wynagrodzenia!) byłby w stanie wydać równowartość miesięcznego wynagrodzenia na sprzęt do ćwiczeń?

Inna sprawa – na taki sprzęt trzeba również mieć miejsce. I nawet jeśli już go kupimy, jeśli znajdziemy na niego miejsce, to co z nim zrobić po otwarciu siłowni? Część ludzi pewnie już na nie nie wróci ze swoich idealnie, po swojemu, urządzonych home-gyms. A to będzie kolejny gwóźdź do trumny dla tych przedsiębiorców, którzy przez tyle miesięcy byli zamknięci.

I ostatnia kwestia – te „parę groszy”. Po ogłoszeniu lockdownu ceny sprzętu sportowego wzrosły niemalże dwukrotnie. Ja miałam to szczęście, że hantle i sztangę mam od wielu lat, a drugą sztangę i dodatkowe obciążenie udało mi się dokupić przed podwyżkami. Ale obecnie ceny obciążeń są kosmiczne!

Mamy olbrzymi program pomocy dla siłowni

Tego nawet nie chce mi się komentować. Programy pomocy dla przedsiębiorców w każdym sektorze są tak olbrzymie i atrakcyjne, że wielu z nich ogłosiło już zamknięcie biznesów, a część targnęła się na swoje życie. Mocniejszych argumentów nie trzeba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę