- przez Maggie
Źródło |
Zastanawialiście się kiedyś jakie zalety mają fastfoodowe “posiłki”? Ja znalazłam dwie – są szybkie i łatwe w przygotowaniu i dostępne w każdym zakątku kuli ziemskiej. Zapiekanki, pizze, tortille, hamburgery, frytki… Nasycone tłuszcze, węglowodany proste, tłuszcze, węgle, odrobina białka, węgle i tłuszcze. Nice.
Biorąc jednak pod uwagę tylko wymienione przeze mnie zalety, te niezdrowe fastfoody nie będą się w tej kwestii różnić niczym od proponowanych przeze mnie zastępników.
Jakiś czas temu pisałam o zdrowszej wersji pizzy. Nadal ją uwielbiam, nadal często robię i wciąż polecam 🙂 Nie jest co prawda tak szybka do zrobienia jak gotowiec wyciągnięty z zamrażarki, ale czas przygotowania jest porównywalny z domowej roboty pizzą, a z całą pewnością jest ona o wiele bogatsza pod względem wartości odżywczych.
Idźmy więc dalej – zapiekanki. Po pierwsze, pszenną bułkę możemy zastąpić pełnoziarnistą. Samodzielnie dobrane dodatki gwarantują ich świeżość i trafienie w nasze gusta. Ponadto ser żółty możemy zastąpić serkiem wiejskim czy mozzarellą, którą ja wtykam wszędzie 😀
Zastąpienie pszennych placków tortilli (które uwielbiam!) jest tak prostym rozwiązaniem, że dziwię się, że dopiero niedawno na to wpadłam. Zamiast mąki i smalcu (tak, taaak, z tego składają się placki tortilli) możemy użyć liścia sałaty. Ponieważ uwielbiam wszelkie “zawijańce”, codziennie serwuję sobie kilka takich na kolację. Dzięki temu mam z głowy jedną porcję warzyw.
Sosy to wyższa szkoła jazdy – ale tylko jeśli chodzi o wyobraźnię. Bo na dobrą sprawę taki dip zrobić możemy ze wszystkiego – z jogurtu naturalnego, serka wiejskiego, twarogu czy nawet gęstego warzywnego smoothie. Do tego zioła prowansalskie, czosnek, papryka, pieprz cytrynowy, gałka muszkatołowa…
Lubisz chrupiącego kurczaka w tortilli? Nie ograniczaj się! Obtocz go w otrębach, wiórkach kokosowych albo płatkach owsianych.
Hamburgery to bardzo proste danie do zastąpienia. Robimy kotlety sami, po swojemu; wkładamy do pełnoziarnistej bułki, dodajemy warzywa i finito!
W kwestii frytek jestem tradycjonalistką i robię je tak, jak przykazano – z ziemniaków. Przypiekam je jednak w piekarniku, uprzednio wymieszane z tłuszczem i ziołami. Yummy!
Internet mówi jednak o alternatywach dla ziemniaków, których ja nie próbowałam (również pieczonych w piekarniku). Niezwykle popularne są frytki z selera. Odrzuca mnie jednak od nich to, że… są z selera! Jest to jedno z niewielu warzyw, którego nie trawię. Poza tym frytki można robić z marchewki, pietruszki, cukinii, bakłażana i kilku innych warzyw.
Dlaczego napisałam ten post?
Byłam dzisiaj w mieście oddalonym o prawie 100 km od mojego, więc nie mogłam zabrać niczego ciepłego do zjedzenia, a coś pożywnego zjeść musiałam, gdyż spędziłam tam 7 godzin. Co zastałam w centrum handlowym? Burger King, Pizza Hut, Sphinx, KFC, McDonald’s, Berlin Döner Kebab, North Fish i Green Way. Specjalnie zostawiłam go na koniec, bo wielu ludzi stołuje się tam z myślą, że jedzą ekologicznie, zdrowo i dietetycznie. Tymczasem GW nie różni się niczym od innych wymienionych z nim w szeregu pseudo-restauracji. Posiłki są wegetariańskie, ale nie oznacza to, że nie są smażone na głębokim tłuszczu, dosładzane czy oblane zawiesistymi sosami. Choć przyznam, że ich surówka z selera jest przepyszna i jest to jedyna wariacja na temat tego warzywa, którą zjadam z przyjemnością 🙂
Będąc zmuszona wybrać mniejsze zło, kupiłam tortillę (tą ze smalcu) z grillowanym łososiem, szpinakiem i fetą w North Fish. I nie polecam, najadłabym się może dwiema takimi porcjami, jedna to stanowczo za mało.
Nie odmówiłam sobie jednak McFlurry Magnum Gold. Zakochałam się w nich bez pamięci 🙂
Jakie są Wasza spostrzeżenia na temat dostępu do zdrowych dań w mieście? Czym zastępujecie niezdrowe składniki, jeśli macie możliwość przygotować posiłki w domu?