Jakiś czas temu dzieliłam się z Wami moją opinią na temat mojego pierwszego podkładu mineralnego marki Pür, 4-in-1. Niestety, podkład dość szybko się skończył, a nie mogłam go już później dostać w TK Maxxie. Ponieważ w międzyczasie nastała wiosna, a kilka prób użycia normalnego podkładu kończyło się (jak zwykle) wypryskami (na szczęście pojedynczymi), zrezygnowałam na pewien czas z używania fluidu. Aż do czasu, kiedy zdecydowałam się zamówić próbki podkładów mineralnych Amilie Mineral Cosmetics. Dzięki nim idealnie dobrałam kolor i chyba po raz pierwszy mam podkład, który tak dobrze współgra z kolorytem mojej cery i jest naprawdę niewidoczny na skórze. A ponieważ używam go już od miesiąca (co łącznie ze stosowaniem podkładu Pür daje zawrotne 3,5 m-ca stażu z minerałami), mogę z czystym sercem powiedzieć, że podkłady mineralne to coś, bez czego nie mogę się obejść. I o tym, dlaczego tak jest, napiszę w dzisiejszym poście.
Przede wszystkim podkłady mineralne, w przeciwieństwie do tych drogeryjnych, składają się wyłącznie z naturalnych składników (choć skład i tak należy czytać, bo są na rynku podkłady “mineralne”, które poza minerałami zawierają całą masę silikonów, parabenów i całej reszty świństw). Zazwyczaj są to: mika (naturalnie występujący minerał, baza podkładów mineralnych) i jako barwniki – tlenki żelaza i ultramaryna. Często dodawany jest również dwutlenek tytanu, który pełni rolę bariery dla szkodliwego promieniowania UVA i UVB.
Dla porównania typowy podkład drogeryjny zawiera kilka rodzajów silikonów (zapychają pory skóry, nie pozwalają jej oddychać), parabeny (związki rakotwórcze, pełnią rolę konserwantów), parafinę i inne produkty ropopochodne, a także całkiem absurdalne składniki jak np. szkło akrylowe/plexiglass (możecie sprawdzić, czy w składzie Waszego podkładu nie występuje Polymethyl methacrylate).
Dzięki temu, że podkłady mineralne nie zawierają silikonów i innych “zapychaczy”, nie ma obaw przed niezmyciem makijażu przed snem (do czego absolutnie nie zachęcam, ale są sytuacje wyjątkowe). Skóra z makijażem mineralnym może bez problemu oddychać, nie są również zablokowane ujścia gruczołów łojowych, więc następnego dnia nie obudzimy się z wypryskami (chyba że w ciągu dnia uległa ona znacznemu zanieczyszczeniu).
Nie musimy zmywać makijażu również przed treningiem, co dla mnie jest wybawieniem, bo w 99% wchodzę do szatni w kolorach, których nie powstydziłby się dojrzały burak 😉 Średnio przejmuję się tym, kiedy z siłowni jadę prosto do domu, ale jeśli po treningu mam iść do pracy i nie mam czasu na zmycie makijażu ani jego poprawienie, to robi mi to ogromną różnicę. Poza tym, jak prawie każda kobieta, chcę wyglądać dobrze nawet w czasie ćwiczeń, a “zdrowy rumieniec” pokrywający całą twarz po prostu mi w tym nie pomaga 😀
Ponadto, jak już wspomniałam we wstępie, jeszcze nigdy żaden podkład nie wyglądał tak dobrze na mojej skórze, jak ten z Amilie. Nie dość, że pasuje idealnie kolorystycznie (nigdy nie udało mi się dobrać idealnego odcienia wśród marek drogeryjnych – były albo trochę za ciepłe, albo za zimne; albo zbyt blade, albo żółte/brudnobrązowe), to nadzwyczajnie dobrze stapia się ze skórą. I mimo tego, że kryje idealnie, to absolutnie nie tworzy na twarzy efektu maski.
Kolejna sprawa, dla niektórych pewnie mniej istotna, to dobro zwierząt. Otóż kosmetyki mineralne nie muszą być i nie są testowane na zwierzętach, nie mają również w składzie produktów pochodzenia zwierzęcego. Są więc idealne dla wegan i wegetarian.
Jedyny minus, jaki znajduję, to aplikacja (a raczej jej czas). Poranny makijaż zajmuje mi ok. 10-15 minut, z czego aż połowę wykorzystuję na nakładanie podkładu. Być może to wina pędzla (wciąż używam tego Rossmannowego), którego średnica jest większa nawet od średnicy opakowania podkładu, więc muszę się trochę nagimnastykować, aby zbudować odpowiednie krycie. Zdecydowałam się już jednak na kabuki z Hakuro i myślę, że na dniach go zamówię. Chyba że macie inne propozycje?
Ostatnią rzeczą, którą chcę poruszyć, jest cena takiego produktu. Zdaję sobie sprawę, że wydanie 50 zł czy więcej na raz dla wielu osób może się wydawać dużą kwotą, ale jeśli weźmiecie pod uwagę wydajność podkładu mineralnego (ja mam opakowanie 7 g i po miesiącu codziennego, a czasami nawet 2 razy w ciągu dnia, ubytek to ok. 1/5 – 1/6 słoiczka) oraz cenę i wydajność podkładu drogeryjnego, minerał i tak jest korzystniejszym wyborem.
Mam nadzieję, że tym wpisem przekonałam chociaż jedną osobę do zmiany swojego podkładu na mineralny. Jak widzicie naprawdę warto, bo korzyści jest sporo, a jedyną wadę produktu związaną z aplikacją też da się z pewnością obejść.
Hakuro to dobry wybór do minerałów .
zaciekawiłaś mnie! 😀 nigdy nie myślałam o tych mineralnych kosmetykach 🙂
Kiedyś na pewno spróbuje, choć cena faktycznie nieco mnie odstrasza, ale skoro mówisz, że taki wydajny to się opłaca 😀 A w swoim drogeryjnym uwielbiam to, że chwila moment i nałożony 😀 Pewnie nie chciałoby mi się poświęcać na to więcej czasu 😉
Możesz powiedzieć jakie liceum kończyłaś i jaki profil? I czy polecasz? Bo z tego co wiem to jesteś ze Szczecina 😉
Bardzo się opłaca 🙂 Po dojściu do wprawy i przy dobrym pędzlu, myślę że będzie szło to sprawniej 🙂
Mam nadzieję, że teraz pomyślisz 🙂
Dziękuję za opinię 🙂 W takim razie pewnie na dniach go zamówię 🙂
Możesz powiedzieć jakie liceum kończyłaś i jaki profil? I czy polecasz? Bo z tego co wiem to jesteś ze Szczecina 😉
Od czasu studiów mieszkam w Szczecinie, ale liceum kończyłam w Świdwinie, stamtąd pochodzę 😉 Byłam w klasie o profilu matematyczno-informatycznym. Pewnie polecenie szkoły (albo jej niepolecenie) niewiele Ci pomoże, ale rozszerzona matematyka, informatyka i angielski (ja miałam jeszcze rozszerzoną fizykę, ale ona nigdy mi się nie przydała) to dobry wybór 🙂 Język obcy i matma liczą się przy rekrutacji na większość studiów.
Dziękuje bardzo za odpowiedź 😉 a co teraz studiujesz/studiowałaś i jakie przedmioty były brane pod uwagę przy rekrutacji? 🙂
Jeśli chodzi o pędzle do minerałów to przetestowałam wiele szukając najlepszego. Zdarza mi się używać właśnie kabuki z Hakuro jednak uważam, że najlepszy to H54. Kabuki jest niezwykle miły i puchaty, jednak przez to zbyt rozprasza produkt na twarzy i daje mniejsze krycie. Żeby osiągnąć mocniejsze krycie trzeba się namachać i użyć więcej produktu. Używam go tylko kiedy zależy mi na bardzo cienkiej warstwie na twarzy.
H54 jest mniejszy i bardziej zbity przez to dużo lepiej kryje i łatwiej skoncentrować nim produkt np w załamaniach przy nosie czy oczach, Więc zdecydowanie bardziej polecam właśnie ten.
Kończę prawo, przy rekrutacji brali pod uwagę j. polski, j. obcy i do wyboru: historię, WOS, matematykę, filozofię i chyba geografię(?). Ale najlepiej jest odwiedzić stronę uczelni/wydziału, na którym chciałabyś studiować, tam będą aktualne informacje 🙂
Dzięki za opinię 🙂 Ja obok kabuki myślałam jeszcze nad flat-topem ze względu na to, że na stronie Amilie to właśnie ten pędzel jest polecany do podkładów o formule coverage, ale wezmę pod uwagę również H54 🙂
Póki co na mocnym kryciu mi nie zależy, ale jesienią pewnie zmienię zdanie 😉
ja pozostaje wierna mojemu chanelkowi 🙂 mineralnych jeszcze nie probowalam… ale przeszlam przez masakryczna ilosc podkladow i poki co chanel najbardziej mi podpasowal, estee lauder fajny na zime, moge jeszcze polecic Lancome lub Dior forever – ten jako moj 2 ulubiony 🙂
Mam zamiar przetestować Anabelle Minerals, o tej firmie słyszę po raz drugi 🙂
Cześć! Bardzo spodobał mi się Twój wpis i zachęciłaś mnie bardzo do minerałów! 🙂 mam parę pytań… Jaki masz odcień podkładu? Jak wybrałaś go (internetowo :P)? 🙂 bo jednak to troszkę kosztuję, a nie chciałabym wybrać złego odcienia.. 🙁