Tematy urodowe są przeze mnie najbardziej zaniedbywane na blogu. Ostatnio trafiłam jednak na produkt, o którym muszę koniecznie napisać, bo podbił szturmem moje (i nie tylko) serce – spodobał się również mojej babci 😉
Mowa o olejku do kąpieli firmy Wellness & Beauty, który kupiłam tak naprawdę przez przypadek, trafiając na promocję w Rossmannie (nie wiem, czy jest on dostępny w innych drogeriach). Początkowo kupiłam tylko olejek z dodatkiem oleju sezamowego i ekstraktem z wanilii, później do kolekcji doszedł olejek z ekstraktem z żurawiny, który jest edycją limitowaną. Z tego drugiego nie jestem jednak zadowolona i zaraz napiszę dlaczego. Zacznę jednak od mojego nowego odkrycia.
Spis treści artykułu
ToggleOlejek z olejem sezamowym i ekstraktem z wanilii
Dwie rzeczy skusiły mnie na jego zakup w Rossmannie – zapach (nie, nie otwierałam go w sklepie; czuć go było przez zamkniętą butelkę) i skład. Olejek pachnie intensywnie wanilią (nie waniliną ani innym aromatem “identycznym z naturalnym” – prawdziwą wanilią), a zapach ten długo utrzymuje się na ciele. Jeśli smaruję nim ciało wieczorem, rano zapach jest jeszcze mocno wyczuwalny. Podejrzewam, że gdyby nie ubrania, towarzyszyłby mi cały dzień 🙂
Jeśli chodzi o skład, jest on wprost idealny. Znajdziemy to mieszankę 3 olejów (z krokosza, słonecznikowego, sezamowego), witaminę E oraz ekstrakt z prawdziwej wanilii plus zapach i bezpieczny emulgator. Dzięki temu wiem, że nie wyrządzą krzywdy mojej skórze (ani ciała, ani twarzy) ani włosom.
Czym zachwycił mnie olejek po zakupie? Jeszcze raz zapachem 🙂 A poza tym również działaniem. Cudownie nawilża skórę, co jest szczególnie ważne przede wszystkim dla łydek – jestem pewna, że wiecie, o czym mówię. Po użyciu wchłania się dość długo w porównaniu do balsamów, mleczek czy kremów, ale nie pozostawia tłustej warstwy i nie zostawia śladów na pościeli ani na ubraniach.
Olejku nie wypróbowałam jeszcze na włosach, ale tutaj i tak wszystko będzie zależało od rodzaju (przede wszystkim porowatości) włosów. W każdym razie jeśli Wasze włosy nie puszą się po wymienionych w składzie olejach, myślę, że będziecie zadowolone z efektów olejowania ich tym cudeńkiem 🙂
Olejek z olejem arganowym i ekstraktem z żurawiny
Brat bliźniak omówionego wyżej olejku jest jego całkowitym przeciwieństwem. Podoba mi się jedynie jego zapach, bo ani skład, ani jego działanie (choć o tym ostatnim niewiele jestem w stanie powiedzieć, bo użyłam go tylko raz) nie odpowiadają mi w ogóle.
Skład jest wręcz tragiczny. Już na drugim miejscu znajduje się SLES, którego unikam jak tylko mogę. Wciąż zastanawiam się, po co ktoś dodaje silny detergent, który wysusza do mieszanki olejów pielęgnacyjnych? Do tego konserwanty i barwnik. Po co, się pytam?
Po rozsmarowaniu pojawia się piana |
Działania, jak napisałam wyżej, nie byłam w stanie rzetelnie sprawdzić i szczerze mówiąc nie chcę tego robić. Po pierwsze, ze względu na SLES. Po drugie dlatego, że olejek pieni się na skórze (choć to w sumie zasługa substancji wymienionej jako pierwszy powód). I po trzecie dlatego, że… jest czerwony. Nie chcę używać takiego wysuszacza na skórze, a na włosach boję się ze względu na żurawinowy kolor – nie wyobrażam sobie siebie w rudych włosach.
Porównanie obu olejków |
Zafascynowana pierwszym olejkiem, o kupno olejku z żurawiną poprosiłam siostrę, która czytaniem składów nie zaprząta sobie głowy. Następnym razem, kiedy będę chciała kupić coś pod wpływem impulsu, wcześniej dobrze to przemyślę – i Wam też to radzę 🙂
Znacie te olejki? Jakie macie o nich zdanie?
O takie olejki do kąpieli lubię:) Ten waniliowy z sezamem już wiem że mi pasuje:D
Szkoda, że ten żurawinowy okazał się taką klapą. Bardzo lubię wszystko co czerwone i żurawinowe. A ten waniliowy kusi, ale poczekam na jesień, bo dopiero wtedy sięgam po wszystko co mi się kojarzy z wanilią 🙂
Sezamowy bardzo polecam 😀
Ale to jest taka świeża wanilia 😉 Mimo wszystko polecam na teraz 🙂
zdecydowanie kusisz tym pierwszym 😉 powiedz Kochana, jak w składzie sprawdzić czy jest SLS? nie zwracałam na to nigdy uwagi, ale czasem chciałabym chociażby z ciekawości zobaczyć 🙂
Wystarczy przeczytać skład 🙂
SLS = sodium lauryl sulfate
SLES = sodium laureth sulfate
Ale czekaj, przecież ten drugi to olejek do mycia się a nie smarowania!
Oba opisane są po polsku jako olejki do kąpieli. Problem w tym, że ten drugi oprócz olejków ma w składzie stos niepotrzebnych rzeczy…
namówiłaś mnie 😀 szczególnie tym zapachem, przy najbliżej okazji kupię 😉
szkoda ze przez komputer zapachy nie przechodza hehehe chetnie bym powachala 😀
Wygląda ciekawie, a jaka cena?
ps. Zapraszam Cię do mnie na konkurs 🙂
zachęciłaś mnie- pora wybrać się na zakupy do Rossmanna 😀
Polecam, polecam 😀
Jest czego żałować 😀
O kurczę, nie napisałam tego? 6,99 zł w promocji, normalnie chyba złotówkę czy dwa złote więcej 🙂
Zaraz wpadnę 😀
Jestem pewna, że nie pożałujesz 😉
Tak, wiem. Tylko po składzie patrząc to pierwszy jest jako typowy olejek,bardziej do smarowania po kąpieli,na mokre ciało, a drugi to już typowy olejek myjący,jako żel. 😉
Będę polować na waniliowy 😀 Muszę dopisać do listy zachcianek z rossmana 😉
dzięki bardzo! fajnie wiedzieć 🙂
pytałaś kiedyś czy ten mój zestaw czekoladowy z Oriflame zawiera SLS lub SLES, teraz jak wiem jak to sprawdzić to poszłam przeczytać skład 😀 żel po prysznic i płyn do kąpieli zawierają SLES, krem do rąk nie zawiera żadnego z tych składników 🙂