Kontuzja mnie zatrzymała, ale nie pokonała. Wracam do gry!

Kontuzja mnie zatrzymała, ale nie pokonała. Wracam do gry!

Zapewne zauważyliście, że 2 miesiące temu przestałam publikować na swoim fanpage treningi, które z założenia miały pojawiać się kilka razy w tygodniu. Niestety dostałam kolejną kłodę pod nogi (chociaż raczej powinnam napisać: “kłodą w nerki”), która na ten okres wykluczyła mnie z treningów. Obecnie od tygodnia jest już wszystko w porządku, także wracam do gry! 🙂

Wszystko zaczęło się od tego, że dzień po ostatnim treningu pobolewały mnie plecy. Jako że robiłam akurat martwe ciągi, to wcale mnie to nie zdziwiło i wzięłam to za DOMSy. Z dnia na dzień było jednak coraz gorzej, a kiedy ból utrzymywał się nadal 4. dnia, wiedziałam że to nie DOMSy. Zaczęłam podejrzewać naderwanie bądź zerwanie ścięgien albo co gorsza problemy z kręgosłupem.
Nie mogłam się schylać, kaszleć, kichać, śmiać się, wsiadać i wysiadać z auta, wstawać z łóżka i od komputer w pracy, a bywały i takie dni, że najdrobniejszy ruch, który wymagał chociażby drgnięcia bioder, (jak chociażby poprawienie się na łóżku) wywoływał ból, przy którym krzyczałam i płakałam. W efekcie tego kiedy już musiałam chodzić albo siedzieć, wyglądałam jakbym połknęła kij od miotły 😉 W każdym razie nie było mowy o treningach.

Po miesiącu przeżywania bólu o różnym nasileniu i w różnych sytuacjach pomyślałam o nerkach. Zaczęłam więcej pić i jeść większe ilości warzyw. Ból minął. I wrócił po dwóch dniach, kiedy zaczęłam wypijać znowu po niecałym litrze dziennie. Miałam już pewność co do zapalenia nerek, co potwierdził znajomy lekarz.
Od 1,5 tygodnia biorę leki, a od tygodnia nie czuję bólu. W końcu! Dlatego też od dziś wracam z treningami, chociaż powiem szczerze, że trochę boję się znowu porwać na deadlifty, mimo że to nie ich wina.
Lada dzień chcę również wrócić na siłownię, bo domowe treningi i Forest zdecydowanie nie idą ze sobą w parze 😉 Aczkolwiek przez kilka kolejnych dni będę mimo wszystko uskuteczniać treningi w domu – żeby przypomnieć sobie technikę i przygotować mięśnie. Równocześnie z powrotem na siłownię wdrożę plan treningu obwodowego, chociaż moje serce należy do splitów i boję się, że nie wytrzymam przy obwodach więcej niż 4 tygodnie 😛 Mam jednak nadzieję, że rozum wygra z sercem.

I tym optymistycznym akcentem się z Wami żegnam. Muszę znaleźć sobie jakiś siłowniany outfit na moje nowe (niestety większe) wymiary 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę