
Schudłam, ale… Czas spojrzeć prawdzie w oczy – jestem skinny fat, a do sylwetki sprzed dwóch lat czy nawet 7-8 miesięcy brakuje mi dużo, choć to słowo nawet w 1/100 nie oddaje dramatyzmu sytuacji. Od szczupłej, umięśnionej sylwetki, jaką prezentowałam, dzielą mnie góry, rzeki, lasy i doliny… A tak naprawdę to tylko półtorej miesiąca treningu siłowego. Znam możliwości swojego ciała i odpowiednio dobranego treningu i wiem, że to będzie takie proste.
Od momentu, w którym po raz pierwszy z przerażeniem spojrzałam na cyferki na wadze minęły 4 miesiące. Wtedy zaczęłam zauważać, że moje ciało nie wygląda dobrze. Nie robiłam z tym jednak nic. Później ważyłam się co miesiąc (nie mam w domu wagi, więc robiłam to przy okazji odwiedzin u rodziców), waga rosła, a ja wpadałam w coraz większą panikę. I nie robiłam nic, aby to zmienić. Od 1,5 miesiąca waga spada sama. Wystarczyło zmienić tryb życia, aby zrzucić prawie 10 kg.
Spis treści artykułu
ToggleStara ja
Przełom
Nowa ja
To dzięki niemu przynajmniej tę drugą połowę dnia spędzam w ruchu. Forsio swoje zadanie wykonuje perfekcyjnie
Plany na najbliższy czas
Do idealnego planu dnia brakuje mi jednego – treningu siłowego. Moje pośladki z twardego kamienia stały się mięciutką podusią… A tego nie lubię! Tak więc wdrażam plan treningowy. Mało ambitny, bo nie chcę zawalić wszystkiego od początku. 3 dni w tygodniu, koncentracja na pośladkach i plecach, bo na tym zależy mi najbardziej.
Za 1,5 miesiąca natomiast, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ruszam ze splitem. Trzymajcie, proszę, kciuki! Przydadzą się, bo w domu ciężej jest się zmobilizować, kiedy widzi się leniuchującego męża
Na koniec mam do Was prośbę. Chciałabym w miarę regularnie publikować tutaj posty, ale potrzebuję Waszej opinii zarówno na temat bloga, jak i mediów społecznościowych. Wobec tego proszę Was o wypełnienie poniższej ankiety. Obowiązkowe są tylko pola z gwiazdką. Ostatnie zostawiam na uwagi, które chcecie zostawić anonimowo, nie w komentarzach.