Po wielkiej nagonce na formaldehyd w odżywkach do paznokci, nadszedł jeszcze większy boom na odżywki bez tego szkodliwego składnika. Blogerki i youtuberki prześcigały się w wynajdywaniu nowych produktów, ale większość z nich oprócz braku formaldehydu w wykazie składników, nie mogła poszczycić się niczym godnym uwagi. Nie szkodziły, ale i nie pomagały. Więc po co komu taki kosmetyk? 😉
Na szczęście ja w pogoni za bezformaldehydowymi odżywkami nie uczestniczyłam z racji tego, że moje paznokcie zawsze były mocne i nie potrzebowały dodatkowego wzmocnienia. Fakt faktem, że przez pewien czas kilka lat temu używałam słynnej Eveline 8w1, ale głównie jako bazy pod lakier kolorowy i ze względu na ładny mleczny odcień, który nadawała płytce.
Stan moich paznokci pogorszył się jednak, kiedy zaczęłam regularnie malować je lakierami hybrydowymi. I nie, nie zniszczyła mi ich sama hybryda, nie zniszczyło ich nawet matowienie płytki. Zniszczył je aceton, którym ściągałam hybrydę. Stały się miękkie i chociaż były elastyczne, mimo wszystko się łamały. Nie chcę udawać eksperta i być może któraś z Was zweryfikuje moją wiedzę, ale obiło mi się o uszy, że aceton niszczy wiązania między komórkami/cząsteczkami (albo czymś innym – nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć) w paznokciu, przez co stają się one kruche i łamliwe. Myliłam się sądząc, że moim pazurom nic nie zaszkodzi, ale jak widać na cotygodniowe moczenie przez 15 minut nie ma mocnych. Dlatego też od kilku(nastu?) tygodni hybrydę ściągam frezarką, a przed jej zakupem kilkukrotnie zrobiłam to pilnikiem.
No ale dzisiaj nie o tym 🙂
Kiedy otrzymałam propozycję przetestowania produktów Herome, miałam nadzieję, że pomogą one moim paznokciom wrócić do dawnej świetności. Czy tak się stało – zaraz się przekonacie.
Spośród szerokiej gamy produktów Herome wybrałam odżywkę w wersji Sensitive, Cuticle Softener Pen i Hydrating Nail Gel. O dwóch ostatnich produktach napiszę jeszcze w osobnym poście, natomiast dziś przedstawię Wam najdelikatniejszą odżywkę z arsenału tej marki.
Herome ma bowiem w swojej ofercie również odzywki w wersji Strong i Extra Strong (ta swojego czasu opanowała blogosferę i nic dziwnego 🙂 ), jednak obie zawierają formaldehyd (oczywiście w dopuszczalnych ustawą dawkach) i uważam, że nie będą odpowiednie dla paznokci zniszczonych hybrydą czy żelem z prostego powodu – przez zniszczoną płytkę dostaje się część substancji zawartych w odżywce i powoduje to bardzo nieprzyjemne pieczenie.
Jeśli uważacie, że Wasze paznokcie są bardzo zniszczone wymienionymi wyżej zabiegami, uważam, że najlepszym wyjściem jest najpierw zastosowanie kuracji odżywką Sensitive, a dopiero po odrośnięciu paznokci (ok. 2-3 m-cy) zakup wersji Strong lub Extra Strong.
Okay, przejdźmy do samej odżywki.
Herome Nail Hardener Sensitive otrzymujemy w charakterystycznej dla marki buteleczce o pojemności 10 ml, co według mnie jest sporą pojemnością. Zakrętka butelki zakończona jest gumowym kopytkiem służącym do odsuwania skórek, co jest bardzo pomysłowym rozwiązaniem.
Włosie pędzelka jest dość długie i nawet przy moich długich paznokciach pozwala na szybkie i sprawne pomalowanie płytki.
Sama odżywka w butelce ma kolor transparentno-różowy, natomiast na paznokciach jest po prostu przezroczysta i nadaje im ładnego, zdrowego blasku.
Jeśli chodzi o skład, to nie oszukujmy się – odżywka do paznokci, żeby szybko i dobrze działała, nie może być zrobiona z kwiatów lotosu zalanych poranną rosą. Mamy tutaj octan etylu, octan butylu, nitrocelulozę, octan izobutylu, kwas adypinowy i kilka innych związków, które odgrywają już nieco mniejszą rolę przy odbudowie paznokcia i przeciętnemu użytkownikowi niewiele powiedzą na temat działania produktu 🙂 Mnie mówi to tyle, że odżywka działa na podobnej zasadzie, co odżywki z formaldehydem – stymuluje skórę pod paznokciem do “wytwarzania” grubszej, mocniejszej i twardszej płytki paznokciowej – choć nie jest szkodliwa tak, jak formaldehydowe “koleżanki”. Dodatkowo nitroceluloza tworzy warstwę chroniącą paznokieć “od góry”. I mamy komplet.
Tyle o teorii. Jak produkt sprawdził się w praktyce?
Po ściągnięciu hybryd tuż przed rozpoczęciem 2-tygodniowej kuracji moje paznokcie były w fatalnym stanie. Po raz pierwszy przekonałam się na własnej skórze, czym są “paznokcie cienkie jak papier”, o których pisały inne dziewczyny. Bałam się zostawić je bez hybrydy, bo wiedziałam, że się połamią. I miałam rację. W ciągu dwóch pierwszych dni poszły dwa pazury. Przez kolejne 12 dób stosowania odżywki reszta wzmocniła się jednak na tyle, że ilość ofiar nie wzrosła. Znając stan pazurów na początku kuracji klasyfikuję to jako cud 😉
Wniosek może być więc tylko jeden – ta odżywka naprawdę działa. Z miłą chęcią sięgnę po nią za pół roku, bo z taką częstotliwością producent pozwala na powtarzanie kuracji.
Na środkowym paznokciu widać jeszcze resztkę żelu, którym starałam się ratować pęknięty wcześniej paznokieć. |
Minusy? Chyba tylko zapach. Przyzwyczaiłam się już do niemalże bezzapachowych hybryd i woń zwykłego lakieru (a tak “pachnie” odżywka) po prostu mnie drażni. Jest to jednak oczywiście do wytrzymania. Zapach nie jest bardzo ostry. Ponadto, tak jak wcześniej wspominałam, sama aplikacja trwa dosłownie chwilę, a odżywka wysycha momentalnie.
Jeśli więc wciąż poszukujecie odżywki idealnej, warto przyjrzeć się ofercie Herome. Produkt możecie zakupić w sklepie BodyLand.pl w cenie 38,50 zł.
Znacie tę markę? Używacie ich produktów?