Gdzie byłam, kiedy mnie nie było + Fototydzień x5

Gdzie byłam, kiedy mnie nie było + Fototydzień x5

Jestem Wam winna kilka słów wyjaśnienia, dlaczego przez niemalże miesiąc blog był przeze mnie zaniedbywany, a ja zniknęłam bez słowa. Nie obiecuję, że będę znów pisać codziennie, ale na pewno się poprawię i częstotliwość będzie lepsza.

Pierwszym winowajcą była i nadal jest moja praca magisterska, która złośliwie nie chce napisać się sama. W dodatku pogoda nie nastraja do siedzenia w domu przed komputerem i ustawami, rozporządzeniami, wnioskami KE itd., a oliwy do ognia dolewa fakt, że póki co nie zamierzam kierować ścieżek mojej “kariery” w kierunku prawa. Brak mi motywacji do jej dokończenia, a i z czasem ostatnio jest krucho, bo…

…ostatnie tygodnie to głównie przygotowania do ślubu. Zdejmowanie miary pod sukienkę, poszukiwania butów, projektowanie i wykonanie zaproszeń, szukanie inspirujących dekoracji (i ich próby w warunkach domowych), fryzur, bukietów itp. rzeczy, co do których nie mam jeszcze do końca pomysłu, jak mają wyglądać. Część z tych inspiracji możecie znaleźć na moim Pintereście, na który zapraszam.
Dajcie też znać, czy chcielibyście, żebym napisała kilka słów o przygotowaniach, bo nie ukrywam, że to temat ostatnio mi bliższy niż zdrowy styl życia 😛

A tak poza tym wciągnęły mnie stare gry strategiczne i oglądanie horrorów, więc wieczorami albo włączam Zeusa, albo trzęsę się pod kołdrą ze strachu.

Fototydzień x5

Z racji braku czasu i częściowo również chęci, kompilacja pięciu Fototygodni jest skromniejsza niż niejeden normalny FT. Mimo to mam nadzieję, że nie robię jej tylko dla siebie 🙂

1. Wysokobiałkowe racuchy z twarogu.
2. Tortilla z krewetkami <3
3. Zblendowany z miętą arbuz – idealny na upały!
4. Dzisiejszy obiad – fasolka szparagowa z zasmażką z masła klarowanego i mąki kukurydzianej plus 2 jajka sadzone.

Tak mniej więcej wyglądają nasze zaproszenia. Każde z nich składa się z 6 osobnych kart, a całość jest przedziurkowana i przewiązana na górze szafirową wstążeczką.

Ostatnie kosmetyczne zakupy: dwie proteinowe maski do włosów i osławiona wcierka “Jantar”. Jestem strasznie ciekawa efektów jej stosowania.

I na koniec ubiegłotygodniowa forma. Tragedii nie ma, ale po prawie miesięcznej przerwie od siłowni mam nadzieję, że teraz będzie lepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę