Na pewno nie raz słyszeliście o tym, że waga jest niemiarodajna, jeśli chodzi o pracę nad ciałem i chudnięcie, więc ważenie powinniśmy zamienić na mierzenie. Ja się z tym w zupełności zgadzam i poszłabym nawet o krok dalej – centymetr też można odstawić, bo najbardziej miarodajne są zdjęcia czy odbicie w lustrze, ale to już w momencie, kiedy nie chcemy chudnąć, a rzeźbić ciało.
Dlaczego więc waga rośnie (stoi), podczas kiedy wymiary nie zmieniają się (maleją)? W dużym uproszczeniu – spalamy tłuszcz, a w jego miejsce pojawiają się mięśnie, których taka sama objętość waży 2x więcej – o tym też pewnie już słyszeliście.
Słowa słowami, a ja chcę udowodnić, że warto zaufać centymetrowi. Wygrzebałam moje stare wymiary z okresu, kiedy ważyłam prawie 59,75kg i 54,5kg. Moja obecna waga to równiutkie 60kg, a wymiary są bardzo zbliżone do tych sprzed 5,5kg. Jedyna większa różnica to obwód ud. Robię teraz jednak znacznie więcej przysiadów i wykroków w różnych kombinacjach, więc jest to zrozumiałe i absolutnie mi nie przeszkadza.
Którą metodę porównywania efektów Wy stosujecie? Ja ostatnio na wadze stawałam kilka ładnych miesięcy temu, więc byłam bardzo zdziwiona, że te równe 60kg utrzymują się przez tak długi czas. Centymetr nie był w użyciu od połowy wakacji, ale do tylu cyfr nie mam głowy, więc nie wiem, czy cokolwiek się tu zmieniło. Natomiast dość często robię zdjęcia sylwetki i dzięki temu wiem, jakie odżywianie i jaki trening mi służy, a co powinnam zmienić.
PS Kibicujecie dzisiaj naszym? 😉