Dziś post typowo urodowy. Bardzo często słyszę i czytam komplementy pod adresem moich włosów, jednak kiedy zaczynam opowiadać, jak o nie dbam, zawsze słyszę to samo: “ja nie miałabym tyle czasu”. No właśnie – “tyle” to znaczy “ile”? Od półtora miesiąca mierzę czas, jaki poświęcam różnym czynnościom wykonywanym przy włosach. Dziś nadszedł czas na podsumowanie i udowodnienie, że wcale nie trzeba poświęcać im pół dnia, żeby były naszą ozdobą.
O tym, jak dbam o włosy, pisałam już tutaj i tutaj. Od tej pory zmienił się tylko sposób nakładania oleju – nakładam go bezpośrednio na włosy, a nie przy użyciu olejowego serum jak wtedy. Myję je co 3-4 dni używając po myciu na zmianę odżywkę lub maskę. Laminuję tylko wtedy, kiedy widzę taką potrzebę – czasami co miesiąc, czasami co trzy. Przed każdym myciem aplikuję na noc olej.
Poniżej uśrednione wyniki mojego eksperymentu:
- olejowanie: 03:30
- mycie: 02:30
- nakładanie maski/odżywki: 01:00
- spłukiwanie maski/odżywki: 02:00
- płukanie zimną wodą/płukanką: 00:30
Łącznie niespełna 10 minut dwa razy w tygodniu. To chyba nie jest dużo? Zapewniam, że warto – jeśli nawet nie dla wyglądu, to dla własnej wygody. Ja ostatnio włosy obcinałam w lutym i kiedy w zeszłym tygodniu odwiedziłam swoją fryzjerkę, ta stwierdziła, że nie mam ani jednej zniszczonej końcówki i jeśli chcę je obciąć to tylko po to, żeby je wyrównać. Tak więc odpowiednia pielęgnacja włosów to oszczędność nie tylko czasu, ale i pieniędzy 🙂
A Wy jak dbacie o swoje włosy?