Odstawienie nabiału i mięsa – po co, jak i dlaczego?

Odstawienie nabiału i mięsa – po co, jak i dlaczego?

Kiedy napisałam po raz pierwszy o tym, że chcę wykluczyć ze swojego jadłospisu mleko i jego pochodne oraz mięso kurcząt, odbiło się to bez większego echa. Za to później, kiedy wspominałam o tym w innych postach, pojawiało się mnóstwo pytań. Dzisiejszy wpis chcę poświęcić na wytłumaczenie, dlaczego odstawiłam te produkty i jak to na mnie wpłynęło oraz jak czuję się teraz, kiedy już włączyłam je do jadłospisu.

Zacznijmy od początku – czyli od tego, dlaczego zdecydowałam się na ten krok. Mniej więcej od października stan mojej cery zaczął się stopniowo pogarszać. Pod kościami policzkowymi aż do skroni pojawiły się czerwone podskórne grudki, które z daleka mogły nawet wyglądać jak nałożony bronzer, niestety z bliska nie wyglądało to już tak atrakcyjnie. W kwietniu, kiedy temperatury zaczęły przekraczać 20 stopni Celsjusza i nie miałam najmniejszej ochoty na ukrywanie twarzy pod podkładem (tym bardziej, że jestem z natury bardzo blada mam porcelanową karnację i chciałam się trochę opalić), postanowiłam coś z tym zrobić. Wcześniej kombinowałam z pielęgnacją twarzy i żonglowałam pastami: migdałową i słonecznikową, OCM, glinką marokańską, próbowałam myć twarz nawet samą wodą z użyciem gąbki Konjac, ale po chwilowej poprawie problem ciągle powracał. Pomyślałam więc, że przyczyna może leżeć wewnątrz i być objawem nietolerancji grupy produktów lub zawartych w nich hormonów – stąd też pomysł odstawienia mięsa (poza kurczakami naprawdę sporadycznie jadam inne gatunki mięsa – zdarza się to maksymalnie raz w miesiącu) i mleka oraz jego pochodnych.

Przez miesiąc nie jadłam kurczaka, twarogów, serków wiejskich, jogurtów, maślanek, kefirów, mleka. I o ile bez tego ostatniego dałabym sobie radę, tak wykluczenie reszty było dla mnie tragedią. Pisałam już o tym, że dobicie do prawidłowych ilości białka graniczyło wtedy z cudem, za to ilości pochłanianych węglowodanów nawet nie chcę liczyć. Moja dieta opierała się wtedy na kaszach, ryżach i owocach/warzywach. Ratowałam się rybami, jedząc je średnio 3 razy dziennie i soczewicą, ale ta z kolei też zawiera sporo węgli. Po krótkim czasie wszystkie posiłki stały się monotonne i nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do “normalnego” odżywiania.

W międzyczasie stan cery znacznie się poprawił, ale nie było to zasługą jedynie odstawienia tych produktów. Ponieważ chciałam pozbyć się problemu jak najszybciej, zmieniłam również pielęgnację. To, co łączyło poprzednie sposoby dbania o cerę, to zawartość składników organicznych. Pierwszym krokiem było więc zakupienie, a w części przypadków wygrzebanie z dna szafki produktów niebazujących na olejach i niezawierających SLS, parafiny, silikonów i parabenów. O produktach, których używam obecnie pisałam w piątek, więc jeśli również unikacie tych składników w produktach do pielęgnacji twarzy, koniecznie zerknijcie do tego posta.

Równocześnie ze zmianą pielęgnacji, odstawiłam podkłady i puder, mimo jego bardzo prostego składu. Przez ten czas użyłam ich tylko dwa razy.
Zakupiłam również Clotrimazolum i używałam tejże maści na dotknięte problemem miejsca – o tym również szerzej pisałam w podlinkowanym wpisie.

Po 4 tygodniach odstawienia tych produktów żywnościowych i zmiany pielęgnacji, włączyłam do swojej diety nabiał. Z jednej strony robiłam to z ciężkim sercem, bo moja twarzy wyglądała już naprawdę przyzwoicie i bałam się, że po powrocie znów nie będzie się nadawała do publicznego pokazywania. Z drugiej strony strasznie chciało mi się już serka wiejskiego, naleśników z twarogiem i oszukanego “serka homogenizowanego”… Po kilku dniach od włączenia tych produktów, czułam się, jakby ktoś dodał mi +100 do siły 🙂 Zastoje w siłowym minęły jak ręką odjął, brzuch poprawił się właściwie od ręki i w końcu mogłam zjeść naleśniki z twarogiem i truskawkami 🙂 Nowe niespodzianki na twarzy na szczęście się nie pojawiły, a stare wciąż znikają, przez co śmiem twierdzić, że to nie nabiał był winowajcą.

Jeśli natomiast chodzi o kurczaka, to wcale mnie do niego nie ciągnie i nie brakuje mi go. Zjadłam go co prawda dwukrotnie w miniony weekend, ale tylko dlatego, że byłam na gościnnych obiedzie i kolacji i nie miałam do wyboru niczego innego.
Nie oznacza to jednak, że zamierzam zostać wegetarianką. Nie potrafiłabym żyć bez ryb i owoców morza, a w końcu to też zwierzęta i też mięso, choć nie wykluczam w przyszłości wzięcia udziału w akcji “wege na 30 dni” bądź podobnej. Na razie jednak przygotowuję się do odstawienia produktów zawierających gluten, ale to dopiero jesienią. Dużo nauki jeszcze przede mną 😉

Mam nadzieję, że tym wpisem odpowiedziałam na wszystkie Wasze pytania dotyczące odwyku od nabiału i mięsa. Jeśli jednak jeszcze jakieś się pojawią, zadawajcie je w komentarzach. Postaram się na nie odpowiedzieć.

Ach, i jeszcze jedno. Nie uważam, że ten eksperyment był niepotrzebny. Mimo tego, że to nie nabiał okazał się winowajcą, cieszę się, że to sprawdziłam. Dzięki temu wiem też, jak mój organizm reaguje na odstawienie wyżej wymienionych produktów i lepiej go poznałam. Mogłabym napisać, że uczę się na błędach, ale nie uważam odstawienia nabiału za błąd. Napisze więc, że po prostu zdecydowanie bardziej przemawia do mnie praktyka niż teoria.

0 komentarzy do “Odstawienie nabiału i mięsa – po co, jak i dlaczego?

  1. Tak eksperymentowałam z mlekiem krowim, najpierw odstawiając na miesiąc, a później już całkowicie. Obecnie wybieram takie bez laktozy, kozie lub jakiekolwiek inne. Testowanie pozwala sprawdzić co nasz organizm lubi, a czego nie. W identyczny sposób dowiedziałam się, że szkodzi mi gorzka czekolada, tylko nie wiem jeszcze, czy ze względu na konkretny składnik czy ogólnie…

  2. U mnie było podobnie jak wróciłam do nabiału to pierwsza moja myśl ,,jak ja cholernie tęskniłam, jakie to pyszne: 🙂 Zauważyłam za to, że mleko jest przyczyną wzdętego brzucha, więc narazie tego krowiego nie spożywam.

  3. Też mam od jakiegoś czasu masakryczne kłopoty z cerą, kiedyś na wykładzie usłyszałam, że chudy (ale już tłusty nie) nabiał często jest przyczyną tego typu problemów i już miałam go odstawiać. I nagle wpadłam na Twój post! Codziennie jem sporo twarogu, mleka, jogurtów itp. jako że są to świetne źródła białka i nie miałam pomysłu czym je w takim razie zastąpić. Skoro jednak już Ty to sprawdziłaś, zrezygnuję z wyłączania nabiału z diety i skupię się bardziej na pielęgnacji twarzy 🙂

  4. taki eksperyment to bardzo fajna rzecz, mogłaś zobaczyć czy to przypadkiem nie te produkty były przyczyną Twoich problemów 🙂 nabiału nie jadam jakoś dużo, ale kiedyś go odstawiłam, żeby sprawdzić czy jest winowajcą moich wzdęć, ale nic się nie zmieniło, więc do niego wróciłam, raz kiedyś lubię sobie zjeść jogurt naturalny czy grecki, a bez twarogu życia sobie nie wyobrażam 😀 bez kurczaka również 😉 to mięso, które jadam najczęściej, lubię również inne, ale muszę koniecznie być chude, bez żadnych żyłek czy tłustych miejsc, mam tak od dziecka, jeżeli ma jakieś te elementy to za chiny nie tknę 😀

  5. Nie jem nabiału od 2 miesięcy i glutenu już od 4 miesięcy a cera nadal sprawia niespodzianki , nie jest tak źle jak wcześniej przy odstawieniu samego glutenu było gorzej, ale i tak do ideału daleko , czy radzisz mi wrócić do nabiału ? do glutenu raczej nie wrócę bo żołądek źle na niego reaguje. Czasem mam dosyć tej diety, zapycham się bakaliami i rodzynkami, rybami z puszki i gotowanymi, mimo wszystko czegoś brak.

  6. Czyli przyczyną Twoich problemów była pielęgnacja twarzy? Sama bazuję na olejach, glinkach i paście migdałowej od maja zeszłego roku. Wszystko było dobrze do zimy kiedy na czole i małym fragmencie lewego policzka skóra stała się jakby suchsza i wizualnie wyglądała jakby naskórek schodził od nadmiaru słońca. Byłam pewna, że to od ogrzewania, ale sezon grzewczy się skończył, a mój problem pozostał. Co prawda skóra czoła wróciła do stany normy, ale na policzku się problematyczny fragment się powiększył, wyszły takie drobne krosteczki i coraz częściej występuje tam zaczerwienie. Nie jest to bardzo widoczne, ale mnie bardzo irytuje. Do tego momentu myślałam, że to wina mojego odżywiania, ale po Twoim poście chyba przyjrzę się bliżej mojej pielęgnacji.

  7. Mięcho i nabiał to jednak składniki bez których trudno wyobrazić sobie jadłospis. Przyznam że odstawiając nabiał też zauważyłam spadek energii i jakiś gorszy humor,a po ponownym włączeniu chęci do życia nagle wrócił:D Fakt mleko krowie może nie służy mi tak bardzo,ale to to akurat jakoś przeboleję bo kupuję bez laktozy lub zastąpię je kozim czy roślinnym.

    Ostatnio podejrzewam jednak że na moje jelita niezbyt dobrze działa gluten,ale to też musiałabym sprawdzić bo tego nie jestem pewna,a odstawianie tylu produktów chyba wywołałoby u mnie pogłębienie deprechy więc małymi kroczkami jakoś do tego dojdę:)

  8. A tak poza tym to co mogłabyś poradzić na sińce pod oczami? Bo Ty piszesz o wypryskach a u mnie widoczne są niezbyt estetyczne cienie.

  9. mleko i jogurty koło białka nawet nie stały 😉 a na serio, to ciężko uważać za "świetne źródło białka" coś, co ma tego białka kilka (w granicach 5?) gram białka/100g. pod tym względem twaróg lepiej stoi, ale… tylko liczbowo, nie jakościowo 😉
    kasia

  10. ja jestem za tym, żeby jeść zgodnie z własną intuicją, jak organizm czegoś potrzebuje, to sam się 'upomni' 😛 (chyba, że jest np. skrajnie otumaniony cukrem). nie mam żadnych problemów po spożyciu nabiału, ale mam 'wewnętrzny odrzut' od niego, nawet jak czytam, że tragedią jest odstawienie 'twarogów, serków wiejskich, jogurtów, maślanek, kefirów, mleka.' to jakoś tak dziwnie mi, bo ja większości z tego nie jem od lat, a twarogu od ok. ponad pół roku. da się żyć 😛 a duże ilości białka jest przereklamowane 😛 a akcja 'zostań wege na 30 dni' w mojej opinii słaba, zwłaszcza od kątem tego, że przepisy są słabe – a to miał być jej główny punkt (ciekawostki o zwierzątkach mnie nie interesują ani trochę). przepisy w stylu 'kup placki do tortilli w sklepie i wypełnij je warzywami" – zdecydowanie za słabo (z tymi plackami autentyk). nic mnie nie zachwyciło. no i mimo, że wege, to dla mnie i tak niespecjalnie zdrowo 😛
    kasia

  11. Pozbyłam się mleka krowiego i ogólnie ograniczam nabiał, ale czasem sobie pozwalam- nie jem jednak z innych powodów niż Twój.
    Kiedyś zjadałam do każdego dania nabiał…a jakoś teraz go wcale nie potrzebuję i świetnie sobie bez niego radzę 😛

  12. Dopiero po przeczytaniu Twojego postu, zorientowałam się, że praktycznie od paru dobrych miesięcy nie piłam już krowiego mleka… jogurty jadam sporadycznie, staram się ograniczać do naturalnych. Najczęściej (raz w tygodniu) piję kefir (do samych ziemniaczków – mogłabym jeść i jeść taki obiad codziennie). Nie zauważyłam jednak u siebie żadnych bonusów w wyglądzie czy samopoczuciu. Być może zminimalizowanie spożycia samego nabiału nic nie daje, trzeba by przeredagować całą dietę… ehh, łatwo się mówi.

  13. nieeeeee tylko nie mięsa !! 😉 ja jak każdy drapieżnik nie mogę sobie na to pozwolić 🙂 już chyba łatwiej byłoby mi się pożegnać ze słodyczami niż z kotlecikami 😀

  14. Ja bez mleka jako takiego świetnie daję sobie radę. Nawet odżywka z wodą już wchodzi 😉
    A kakao gorzkie próbowałaś wykluczyć z kręgu podejrzanych? To chyba będzie najprostsze 🙂

  15. Joanna – każdy reaguje inaczej na różne produkty i jest to uwarunkowane naprawdę ogromem różnych cech. Myślę, że mimo wszystko powinnaś sprawdzić, czy to nie nabiał Ci szkodzi.
    I tak jak pisze Kasia – mleko i jogurty koło białka nie stały, to głównie węgle 😉

    I jeśli chodzi o jakość białka pochodzącego z twarogu, to racja, że nie jest to białko najwyższej jakości, ma ubogą gamę aminokwasów. Dlatego warto spożywać również białko pod innymi postaciami.

  16. Haha, to masz tak samo jak ja 😀 Dlatego też nigdy nie lubiłam schabowych z tym tłuszczem w jednym rogu ani kupnych szynek, w których były "tłuste ścieżki" 😛

  17. Nie chcę nic "radzić", bo nie jestem specjalistą ds. żywienia 😉 Możesz za to sprawdzić, jak Twoja cera zareaguje na powrót nabiału. Jeśli nic złego nie będzie się działo, to nie masz powodu do dalszego wykluczania go z jadłospisu. Jeśli natomiast dalej będą pojawiać się niespodzianki, to będziesz wiedziała, że to nabiał jest winny.

  18. "wyszły takie drobne krosteczki i coraz częściej występuje tam zaczerwienie" – z opisu brzmi to tak jak u mnie. Kup Clotrimazolum i używaj go na noc. Jeśli po 3 aplikacjach część problemu zniknie, będziesz wiedziała, że to drożdżaki czy inne grzyby i powinnaś zmienić coś w pielęgnacji.

  19. U mnie spadku energii nie było, gorszego humoru też nie, ale mimo wszystko lepiej jest teraz 🙂
    E tam, poradziłabyś sobie 🙂 Makaron zastąpić kaszami, zamiast pieczywa placki – przynajmniej ja mam taki plan 😉

    A co do sińców, to najlepszą radą jest po prostu wysypianie się i naprawdę nic lepszego nie możesz zrobić. A poza tym okłady z lodu (chyba że masz problem z naczynkami – wtedy ABSOLUTNIE NIE!), rumianku, świetlika, ogórka 🙂

  20. Bardzo dobra filozofia i sama ją stosuję 😀
    Moja przyjaciółka ma to samo – nie tknie twarogu ani serka wiejskiego, ale jogurty już lubi 😉
    Ja nie mówię o dużych ilościach, ale ok. 1,3-1,5g/kg masy ciała. Przez ostatni miesiąc nie wiem, czy dobijałam do 1grama. A przy treningu siłowym to ma jednak znaczenie 😉
    Co do akcji, to nie przyglądałam się jej aż tak, widziałam tylko nazwę, która parę razy śmignęła mi przed oczami podczas przeglądania blogów. Placków tortilli w sklepie nie kupię 😀 No i raczej zbyt wielu przepisów nie opublikuję, ale będzie fotomenu 🙂

  21. A z jakich, jeśli mogę wiedzieć? Względy etyczne? Laktoza?
    Dla mnie samo mleko też mogłoby nie istnieć, do około 22. roku życia nie byłam w stanie zjeść/wypić mleka samego w sobie – jedynie pod postacią kakao, budyniu czy zupy mlecznej z (koniecznie!) czekoladowymi kulkami 😛

  22. Ja też – dopóki nie znajdę dla niego alternatywy 🙂 Mimo wszystko to, w jaki sposób mleczarnie traktują zwierzęta, przeraża mnie. Wolałabym nie przyczyniać się do tego.

  23. Od kiedy przeczytałam książkę o weganizmie i dowiedziałam się tak na prawdę w jakich warunkach żyją zwierzątka, nie tknęłam ani grama mięska. Od ponad pół roku jestem weganką i nigdy nie czułam się tak dobrze :). Wreszcie skończyły się kłopotliwe wzdęcia brzucha, uczucie ciężkości i inne dziwne rzeczy. Jest na prawdę ogromna ilość pysznego wege jedzenia, które zastępuje białko (np. w przypadku naleśników z twarożkiem, można go zastąpić tofu zmiksowanym z sokiem z cytryny – smakuje jak serek :)).
    Do weganizmu nikogo nie namawiam, bo to dosyć poważny krok, sama też nie jestem stuprocentowo rygorystyczna w temacie i czasem zjem ser, albo sos na bazie śmietany, ale generalnie jak najbardziej polecam.

  24. jadałam w dzieciństwie normalnie kupne szynki, ale to musiały być te takie białe kruche z kurczaka 😀 a jeżeli już jadłam schabowego to musiał być z piersi z kurczaka, na dodatek specjalnie przygotowany dla mnie, czyli mama musiała wycinać te żyłki i tłuste ścieżki 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę