Jakiś czas temu pisałam Wam o wygranej w konkursie organizowanym przez Rexonę. W moje ręce (choć powinnam powiedzieć raczej “na moją rękę”) trafiła bransoletka Jawbone UP. Wychwalana pod niebiosa miała za zadanie ułatwić mi moje fit-życie. Mam co do niej mieszane uczucia, ale o tym za chwilę.
Jeśli chodzi o wygląd, to tu przepadłam! Miętowy kolor to mój osobisty hit ostatnich miesięcy, więc cieszyłam się niezmiernie, kiedy zobaczyłam, że nie jest to żaden czerwony, czarny, żółty czy jeszcze inny z tych kolorów, które do niczego by mi nie pasowały, a właśnie miętowy. Mięta pasuje przecież do wszystkiego. No, może poza sukienką, którą założyłam na wesele, co uświadomił mi mój TŻ każąc mi zdjąć UP natychmiast – jakoś to przeżyłam.
Poza kolorem sam design jest również bardzo atrakcyjny i nowoczesny przede wszystkim. Parę razy usłyszałam nawet komplement pod adresem bransoletki i “wooow” po wytłumaczeniu, do czego służy 😀
Rexona nie trafiła jednak zupełnie z rozmiarem (mogli przecież dołożyć okienko w formularzu kontaktowym). Dostałam M-kę, która jest na mnie zbyt luźna i zdarza się podczas snu, że podchodzi mi prawie do łokcia.
Skoro już przy śnie jesteśmy – zacznę od tej funkcji UP.
Samo mierzenie faz snu jest raczej okej. Nie wiem, jak wartości zmierzone mają się do rzeczywistości, bo innych przyrządów, które miałyby taką funkcję nie posiadam, ale strzelam, że pokrywają się mniej więcej z prawdą. Mniej więcej dlatego, że postanowiłam raz przeprowadzić eksperyment i po przebudzeniu leżałam w łóżku, ruszając się tylko minimalnie. UP zidentyfikowała ten okres jako sen płytki. Pozostałe przypadki, kiedy przez 3-5 minut po przebudzeniu zastanawiałam się, czy iść dalej spać, czy już wstać, zostały poprawnie zakwalifikowane jako przebudzenie.
Jasnoniebieskim kolorem zaznaczony jest sen płytki, ciemnoniebieskim głęboki, a pomarańczowym przebudzenie | Cel to 8h snu – wypełniony w 109% |
W funkcji budzika UP za to sprawdza się znakomicie i o ile na początku użytkowania nie powierzyłabym jej roli budzika przed zajęciami, egzaminem czy inną sytuacją, kiedy nie mogę się spóźnić, tak teraz ufam jej bezgranicznie. Jedyny minus to to, że podczas ustawiania budzika (i wszystkich innych funkcji) bransoletka musi być podłączona do telefonu.
Nie będę jednak kłamać, że od kiedy mam UP wstaję tak chętnie, jak gdyby budziły mnie pierwsze promienie słońca, delikatny letni wietrzyk i śpiew ptaków. Wciąż ciężko mi jest rozstać się z łóżkiem, ale ani razu po zaplanowanej Jawbone’owej pobudce nie miałam ochoty wyłączyć jej i pójść spać dalej.
Funkcja drzemki natomast wypada dość blado, ale to już moja wina. Nie potrafię spać w dzień i kiedy podczas wycieczki do Trójmiasta udało mi się po długim “leżakowaniu” zmrużyć oczy, opaska zaczęła wibrować i takim sposobem spałam może 3 minuty. Zmuszona przez okoliczności wyłączyłam ją więc i poszłam spać dalej 😉
Przechodząc do funkcji dziennych, zacznę od tej podstawowej – liczenia kroków. Tu bransoletka jest dość dokładna, ale zdarzyło się jej policzyć kilka kroków, podczas kiedy jechałam samochodem czy pociągiem. Nie nabija ich za to sztucznie podczas pisania na komputerze czy zwyczajnego trzęsienia ręką. Nie wiem więc, jaki mechanizm tu zastosowano, ale – podobnie jak w przypadku snu – mniej więcej działa.
Główny ekran. Procentowe wykonanie “zadań”: ilość kroków i długość snu | Szczegóły ilości kroków | c.d. |
Funkcja aktywnego spędzania czasu to inna bajka. Do wyboru mamy 18 dziedzin sportu (czy raczej aktywności fizycznej) i w każdej z nich 4 poziomy trudności, których definicji jednak próżno szukać. Po ustawieniu tych dwóch atrybutów w aplikacji UP, otrzymujemy informację na temat spalonych kalorii. Mnie potrzebne to jest jak dziura w moście, ale dla osób liczących każdą istotę, która co noc zmniejsza ubrania w szafie taka informacja może się okazać przydatna.
To, co mi się nie podoba, to brak niektórych dyscyplin sportu mimo mnogości rodzajów aktywności do wyboru. Nie ma na przykład pływania, fitnessu, tańca itp.
No i podczas biegu zazwyczaj mam naliczane kilkaset metrów więcej niż zmierzyły to Sports-Tracker i Endomondo. Nie liczyłam jednak na rzetelne pomiary w tej kwestii.
Dyscypliny 1 | Dyscypliny 2 | Dyscypliny 3 |
Bieg – kroki | Bieg – statystyki |
Nie korzystałam z jednej tylko funkcji aplikacji – wprowadzania posiłków. Baza aplikacji jest dość uboga w produkty, a gdybym miała wprowadzać wszystkie swoje, chyba bym dostała kota.
Główne menu | Śniadania | Główny ekran |
Wybór ilości | Wprowadzanie wartości odżywczych |
Ostatnim już aspektem, który poruszę i zadziała na korzyść UP by Jawbone, są podpowiedzi. Aplikacja analizuje wszystkie zebrane dane i podpowiada nam, jak możemy ulepszyć nasze życie albo pociesza (“Jeszcze tylko 1000 razy tyle kroków i obejdziesz Ziemię dookoła!”). To dość fajna funkcja dla kogoś, kto potrzebuje codziennej motywacji.
Pokonałeś dzisiaj 6638 kroków. To jakby przejść przez Golden Gate! | Synchronizuj UP po każdym myciu zębów. | Możesz zrobić wiele dobrego dla Twojego ciała, robiąc małe rzeczy przez cały dzień. |
Podsumowując: UP jest fajna, jeśli ją masz. Jeśli jej nie masz, nie kupuj (cena – 549 zł – powinna skutecznie odstraszyć), chyba że jesteś szpanerem albo gadżeciarzem.
Mam nadzieję, że ta recenzja okaże się przydatna dla tych z Was, którzy zastanawiali się nad jej zakupem. A może już ją macie i chcecie podzielić się Waszymi wrażeniami?
Zobacz też
- przez Maggie