To już prawie miesiąc, kiedy gościmy w Polsce jesień i to nie tylko kalendarzową, ale i tę widoczną (i odczuwalną niestety) za oknem. Jeszcze kilka dni temu byłam pełna tęsknoty za latem i wszystkim naokoło opowiadałam, jak to bardzo nienawidzę tej pory roku. Teraz dalej tak jest, ale zebrałam się w końcu w sobie i postanowiłam jednak nie zapadać w sen jesienno-zimowy, tylko stawić czoła mojemu koszmarowi.
Nie zmienię pór roku, dlatego też jesień muszę zaakceptować. I nie dam się jej, będę walczyć wszystkim siłami. Póki co z tej walki wychodzę zwycięsko, dlatego chcę podzielić się z Wami moimi sposobami na przetrwanie jesieni – zimnej, mokrej i pozbawionej słońca.
- Łapię każdy promień słońca. W naszej strefie klimatycznej w okresie jesienno-zimowym ludzie cierpią na niedobory witaminy D z powodu niewystarczającej ilości słońca. Zastanawiam się nad włączeniem do diety suplementów zawierających tę witaminę, a póki co spędzam jak najwięcej czasu na dworze, kiedy słońce wychodzi zza chmur.
- Otaczam się zapachami, które pozwalają zapomnieć o zaokiennej jesiennej aurze. Moi faworyci póki co to woski do kominków: Bahama Breeze, Pink Sands, Vanilla Lime oraz Fluffy Towels i olejki zapachowe: wanilia, pomarańcza, truskawka. Plus ulubione perfumy: Secret Potion, Lady Million, U by Ungaro.
- Eliminuję z widoku wszelkie szarości. W moim pokoju goszczą żywe kolory, sama też staram się ubierać przynajmniej częściowo w barwy, które kojarzą się z latem i wiosną.
- Nie dopuszczam do tego, by zmarznąć. Kiedy wychodzę na zewnątrz dostosowuję swój ubiór do pogody, na uczelni siadam przy kaloryferach, a kiedy marznę w domu – robię krótkie treningi, które rozgrzewają mnie od środka.
- Ćwiczę – to najlepszy wyzwalacz endorfin i antydepresant.
- Jem smacznie i kolorowo. Staram się zawrzeć w jednym daniu jak najwięcej składników, łączę ze sobą różne produkty i przyprawy, często używając tych rozgrzewających. Doceniam sezonowe warzywa i owoce – przede wszystkim jabłka, gruszki i maliny, które ostatnio zbierałam w ogrodzie, ale i pomarańcze, które uwielbiam.
- Dużo piję. Przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach sprawia, że przez parowanie organizm traci jeszcze więcej wody, a niedobory szybko są widoczne i na skórze, i w samopoczuciu; częściej boli też głowa.
- Myślę o nadchodzących Świętach Bożego Narodzenia i Sylwestrze. To mój ulubiony okres w tej drugiej, gorszej połowie roku. Ja nie przebieram w środkach i “All I want for Christmas” czy “Last Christmas” dość często znajdują się na moich playlistach. Planuję już też powoli prezenty dla najbliższych i dekorację pokoju.
- Skoro już przy planowaniu jesteśmy, to pomaga mi też zaplanowanie sobie czasu wolnego, którego mam teraz ho-ho-ho i jeszcze więcej. Sprzątam, gotuję, czytam, oglądam filmy, pracuję w ogrodzie, robię szablony na blogi, spotykam się ze znajomymi, trenuję, uczę się, zajmuję się blogowaniem i sprawami okołoblogowymi… Staram się wykorzystywać każdą chwilę w sposób, który odwiedzie mnie od leżenia pod kocem z ciepłą herbatką i własnymi myślami.
- …aczkolwiek ciepłe herbatki też są dobre. Rozgrzewają od środka, więc kiedy wracam z dworu, szybko dochodzę do siebie. Popijam je jednak tylko przy innych zajęciach.
- Słucham energetyzującej muzyki, towarzyszy mi ona od rana do wieczora.
- Wysypiam się. Sen to najlepsza solucja na wszystko! W ostateczności można przespać tę jesień 😉
Lubicie jesień czy macie do niej taki stosunek jak ja? Jakie są Wasze sposoby na przetrwanie tej pory roku?