Czy Smart food jest naprawdę “smart”?

“Reklama dźwignią handlu”, jak to mawiają. A nazwa w reklamie to więcej niż połowa sukcesu. Producent linii Smart food wiedział, co robi, nazywając batony, zupy, omlety i całą resztę “mądrym jedzeniem”. Zawsze będzie się to bowiem kojarzyło pozytywnie. Mądre jedzenie = jedzenie zdrowe, dietetyczne, szybkie, dobrze zbilansowane… To pierwsze epitety, które przychodzą mi do głowy. Czy mają one odzwierciedlenie w rzeczywistości? O tym za chwilę.

Baton Smart food trafił w moje ręce po ostatnich zakupach w Rossmannie. Zazwyczaj przed wrzuceniem czegokolwiek do koszyka czytam skład – tak było i tym razem. Baton SF znalazł się w nim mimo tego, że jego skład ciągnął się przez połowę opakowania i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to cukier.
Kupiłam go, aby pokazać Wam, że nie wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się dobre, jest takim w rzeczywistości.

Owszem, baton ma bardzo fajne makra – w jednej sztuce (55 g) mamy 6 g tłuszczu, 15,6 g węglowodanów i aż 19,4 g białka. Pod tym względem mógłby być naprawdę fajną przekąską między posiłkami. Ale niestety makra są jedyną zaletą.

Wracając do składu – chyba szybciej byłoby wymienić to, co jest w nim w porządku. Jedynymi takimi składnikami są: sól, masło kakaowe (choć i to nie dla każdego), żurawina (jako składnik słodzonej żurawiny), maliny (których jest aż 0,6%) i wanilia. Cała reszta to jakiś ponury żart, a 90% z niej większość z nas nie posiada nawet w swojej kuchni. Kto z Was robiąc swoje własne batony dodaje do nich polidekstrozę albo hydrolizat żelatyny?

Kolejnym minusem jest cena. 5,99 zł za jeden batonik to dość sporo, chociaż ja byłabym w stanie wydać tyle na produkt dobrej jakości, który mógłby zastąpić mi posiłek.
Byłabym – gdyby jeszcze był smaczny. Niestety, czuć od niego chemią na kilometr, w dodatku jest mocno przesłodzony i nawet mój narzeczony, który jest maniakiem słodkości, nie chciał go dokończyć. Poza tym w ogóle nie czuć w nim posmaku malin ani żurawiny, a te smaki według mnie powinny dominować, skoro producent podkreśla to na opakowaniu.

O wiele lepiej wypadają batony Pulsin, które możecie nabyć np. w BeYummy i mimo tego, że są nieco droższe, to jeśli szukacie szybkich i bogatych w białko przekąsek między posiłkami, warto wydać te kilka złotych więcej 🙂

Mieliście do czynienia z produktami Smart food? Jakie macie zdanie na ich temat?

0 komentarzy do “Czy Smart food jest naprawdę “smart”?

  1. Ja w ogóle nie jadam takich rzeczy, bo wiadomo, skład do niczego, a jak na batony, to są drogie.. Wolę sobie kupić lakier do paznokci 😀 Czasem, jak mam wenę, to zrobię w domu swoje batoniki.
    Pozdrowionka
    PS. Nie odmieniamy słowa "makro" w liczbie mnogiej, odmieniamy co najwyżej słowo "makroskładniki"

  2. Z lakierami miałam podobnie, teraz staram się wprowadzać powoli "projekt-denko", ale przy ponad 50 buteleczkach zajmie mi to jakieś 2 lata 😛
    A "makro" jest nieodmienne tylko wtedy, kiedy stanowi samoistny rzeczownik. W przypadku, kiedy jest "skrótem" od innego wyrazu jak np. makroskładniki czy makropolecenie, odmienia się go normalnie w obu liczbach i przez wszystkie przypadki 🙂

  3. a ja uwazam, ze takie produkty nie sa az takie zle, jesli mamy swiadomosc, zawartego w nim cukru. Jesli naprawde mam ochote na slodkosci (i nie potrafie z tym zawalczyc) to lepiej sobie kupic Taki batonik, niz paczka, czy czekolade. To jest alternatywa do zwyklych slodyczy, ktore Maja tylko puste Kalorie. Oczywiscie wystrzegam sie takich produktow, jak ognia. Ale to dla mnie tlko alternatywa.

  4. dla mnie to jest bezczelność, że producenci takich batoników od lat wciskają nam takie ścierwa pod sztandarem zdrowego jedzenia. jak to możliwe, że jest to legalne? przecież to jawne kłamstwo!

    już pomijając fakt, że nigdy nie mogę zrozumieć jak to jest, że w domu robię sobie sama batoniki, ciastka, ciasta itp i maja w składzie 3-5 ZDROWYCH składników, a są pyszne i mogą poleżeć zwykle z tydzień do dwóch. czy nie można by sprzedawać takiego jedzenia? jestem zasmucona faktem, iż karmi się nas śmieciami.

  5. Bardzo byłam ich ciekawa, bo widziałam, że sporo osób je spożywa. Jak widać nie za bardzo czytają etykietki.

  6. Wystarczy, że ludzie będą bardziej "smart" robiąc zakupy. Wtedy wszystko co trafi do ich koszyka będzie dobrym, zdrowym wyborem. Cudów nie trzeba, natura o nas odpowiednio zadbała i dała swoje dobrodziejstwa 🙂

  7. Tak myślałam… Kiedyś kupowałam jakieś takie batoniki fitness myśląc, że kupuję coś zdrowego. A jak przeczytałam skład to się złapałam za łeb.
    W ogóle przestałam już kupować słodycze, wcześniej byłam uzależniona, mogłam kilka batonów na raz zjeść. I tak codziennie. Zrobiłam sobie raz miesięczną przerwę i jak później próbowałam znów je jeść, to zwyczajnie mi nie smakowały. Obrzydliwie to wszystko słodkie:/

  8. Nigdy nie kupiłam nic tej firmy, bo czytałam składy i się przeraziłam. Kieruję się zasadą, że jak nie znam składników, to nie kupuję 😉 W tym przypadku mnóstwo nazw było mi obcych i skład jest dość długi. Jestem zdecydowanie na NIE.

  9. Po pierwsze jak zobaczyłabym taką cenę to nawet nie podchodziłabym do półki z tymi ''smart'' batonikami 😀

  10. Może nie znasz bo jesteś niezbyt oczytana??? W tych produktach większość skomlikowanych nazw to nazwy witamin 🙂

  11. Niestety chyba tylko oznaczenie produktów jako BIO i EKO jest uregulowane prawnie. Reszta określeń (np. "fit") to tylko zakorzenione w nasze świadomości skojarzenia. Podobnie zresztą jak chociażby "musli" – czy ktoś, kto nie czyta etykiet, myśli o tym, że jest tam pół kilograma cukru i słoik oleju palmowego?

  12. Dla mnie są całkiem ok, chociaż wyglądają dość specyficznie i mają specyficzną konsystencję. Za to można np. je pokroić i upiec w piekarniku – wychodzą ciasteczka 😀

  13. Dziewczyno doucz się najpierw zanim zaczniesz doradzać w kwestii odżywiania. Hydrolizat żelatyny jest bogatym żródłem białek w szeczólności kolagenu i bez problemu można je kupić jako supement diety.

  14. To Ty się doucz – czytania ze zrozumieniem konkretnie. O ile mi dobrze wiadomo, znajduje się ono w programie nauczania początkowego, więc dużo się cofać nie musisz 😉

  15. Naprawdę tak bardzo Ci nie smakuje? Szczerze mówiąc, trochę mnie do dziwi, bo ja w pierwszej chwili poczułam zapach czekolady, a smak, hm, z jednej strony przypominał krówki, z drugiej irysy, a może odrobinę cukierki dumle. Dla mnie naprawdę fajna alternatywa, mniej kaloryczna, typowych słodyczy. I mi po siłowni szczególnie, ratuje tyłek. Daje kopa energetycznego. Często sięgam, właśnie po ten baton, chociaż wpróbowałam chyba wszystkie Smartfood. Ten mi smakuje najbardziej. Mojemu facetowi z kolei, czekoladowy. Ale jasne, w końcu każdy ma inne kubki smakowe.

  16. W składzie tego batona z tego co widzę jest: białko sojowe w postaci chrupek sojowych, polewa jogurtowa (cukier, masło kakaowe, odtłuszczony jogurt w proszku, laktoza, lecytyna sojowa, kwas cytrynowy), chrupki z białka serwatki, hydrolizat żelatyny, białka mleka, mleko w proszku, odtłuszczony jogurt w proszku, masło kakaowe, żurawiny, maliny praz olej palmowy i wanilia. Dla mnie nie jest to zły skład.
    Jasne że nie używam na co dzień mleka w proszku – ale zdarza mi się go używać. Jogurt w proszku to po prostu jogurt pozbawiony wody. Chrupki sojowe? Dla mnie pycha. Serwatka – smaczna i zdrowa.

    Ten wymieniony przez Ciebie hydrolizat żelatyny jest dostępny w każdej aptece i ogrom dziewczyn codziennie go przyjmuje. Czemu? Bo we wskazaniach ma: Suplementacja diety w składniki korzystnie wpływające na kondycję włosów i paznokci.

    W proponowanym przez Ciebie batoniku jest podobny skład. Jest w nim zarówno skrobia jak i kakao. Dodatkowo Korab który zawiera: 15% wody, do 70% węglowodanów (cukrów, skrobi i hemiceluloz), 4-6% białka, 1-4% tłuszczu. A także tamten batonik to 50 kcal więcej od tego. Mało obiektywnie podchodzisz do oceny tych batoników. Rozumiem, że Ci nie smakował (ja uwielbiam karmelowe) – ale bez przesady, żeby tak po nim jechać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę