Cudze chwalimy, swego nie znamy: Nasiona chia

Cudze chwalimy, swego nie znamy: Nasiona chia

Sądząc po Waszych reakcjach, poprzedni post z serii “Cudze chwalimy, swego nie znamy” przypadł Wam do gustu, z czego bardzo się cieszę. Dziś zajmiemy się kolejnym “superproduktem”, którego sława została nadmiernie rozdmuchana. Mowa, jak w tytule, o nasionach chia. Ta obcobrzmiąca nazwa to nic innego jak szałwia hiszpańska, uprawiana w Ameryce Południowej i Australii. Jej małym ziarenkom przypisuje się wielką moc, wskazując zarówno na makroskładniki, jak i minerały.

Nie zamierzam odbierać chia tej mocy i przyznaję, że ich spożywanie może znacząco poprawić nasze zdrowie, ale tak jak w przypadku jagód goji, uważam, że warto rozejrzeć się po naszym “podwórku” i sięgnąć również po coś polskiego. Tym “czymś” jest siemię lniane, które nie dość, że nadaje płynom (wodzie, mleku) podobną konsystencję budyniu jak nasiona chia, to ustępuje im zauważalnie tylko jeśli chodzi o zawartość żelaza i wapnia (które to niedobory możemy przecież uzupełnić dodatkami), a w innych aspektach (jak chociażby zawartość bezcennych Omega-3) znacznie je przewyższa.
Drugim produktem, który ma podobne zawartości minerałów, są nasiona sezamu. Ten niestety nie ma już tak korzystnego stosunku NNKT Omega-3:Omega-6, jednak niemalże dwukrotnie przewyższa chia zawartością wapnia i dorównuje mu pod względem żelaza.
W poniższej tabeli możecie prześledzić porównanie tych wartości odżywczych, na które najczęściej powołują się marketingowcy nasion chia. Wszystkie te dane podaję dla 100 g produktu.

Swoją drogą, czytając wszystkie pochwały na temat superżywności na różnego rodzaju stronach czy w sklepach internetowych (co później jest kopiowane na blogi), czuję że artykuły te kierowane są do ludzi, którzy nie ukończyli podstawówki albo udało im się to po znajomości. Autorzy tych tekstów porównują wartości odżywcze superfoods do tych, które zawiera “zwykłe” jedzenie, jednak nieadekwatnie do tego, ile te spożywane na codzień produkty ich zawierają. Może trochę niezrozumiale to napisałam, ale wytłumaczę na przykładzie artykułu o nasionach chia znalezionego w sieci.

“Porównując zawartość niektórych składników odżywczych znajdujących się w szałwii hiszpańskiej z innymi produktami żywnościowymi, można stwierdzić, że zawiera: trzynaście razy więcej magnezu niż brokuły, pięć razy więcej białka niż mleko, trzy do pięciu razy więcej wapnia niż mleko (literatura podaje rozbieżne wartości), trzy razy więcej żelaza niż szpinak, dwa razy więcej potasu niż banany, siedem razy więcej witaminy C niż pomarańcze.(…)”

Od kiedy to brokuły są najlepszy źródłem magnezu, mleko białka i wapnia, szpinak żelaza, banany potasu, a pomarańcze witaminy C? To tylko utarte stereotypy powtarzane przez nasze babcie. Od czasów, kiedy one uczyły się o zawartości makroskładników, witamin i minerałów, handel i przemysł rozwinęły się do tego stopnia, że nie jesteśmy skazani na jedzenie tego, co wyrośnie nam w ogrodzie czy na polu.
Parafrazując powyższy cytat:
“Porównując zawartość niektórych składników odżywczych znajdujących się w
szałwii hiszpańskiej z innymi produktami żywnościowymi, można
stwierdzić, że zawiera:”

  • 25% mniej magnezu niż kakao,
  • 2 razy mniej białka niż pierś z kurczaka (a mogłam porównać do izolatu ;)),
  • 2,5 raza mniej wapnia niż parmezan,
  • 2 razy mniej żelaza od kaczych wątróbek,
  • 5 razy mniej potasu od suszonych pomidorów,
  • nieco mniej witaminy C niż żółta papryka, a to i tak nie jest jej najlepsze źródło – wystarczy spojrzeć na acerolę (1900 mg/100 g).

Zresztą zobaczcie sami (wartości dla 100 g produktu):

Mam nadzieję, że i tym razem przekonałam Was, że nie ma potrzeby ślepo podążać za moda na bycie fit i kupować wszystkiego, co pojawia się na instagramie. Nasiona chia z pewnością urozmaicą naszą dietę, jednak zdecydowanie nie są produktem, który musi posiadać w kuchni każda osoba chcąca zdrowo się odżywiać.

Źródła:
http://nutritiondata.self.com
http://alimental.wordpress.com (źródło zdjęcia)

0 komentarzy do “Cudze chwalimy, swego nie znamy: Nasiona chia

  1. myślę, że aby porównania były kompletnie i jeszcze lepiej przemawiały warto poza zawartością poszczególnych składników odżywczych uwzględnić również cenę prezentowanych produktów.

  2. Myślałam o tym, ale ceny są bardzo różne, a już porównując sprzedaż wysyłkową a stacjonarną to w ogóle niebo a ziemia (choć czasami jest odwrotnie).

  3. I znów dowód na to że nie trzeba kupować najdroższych produktów o nieznanych nazwach a przy tym wydawać majątku by zdrowo się odżywiać:) Brawo:)

  4. zupełnie nie pomyślałam o wysyłkowej, bo zawsze wszystko kupuję stacjonarnie. ale takie porównanie, że np. modne egzotyczne nasiona chia są trzy razy droższe od naszego siemienia lnianego plus dochodzą jeszcze koszty przesyłki byłoby takim mocnym argumentem na zakończenie i mimo wszystko wprowadziłabym te ceny nawet jeżeli w przypadku niektórych produktów rozbieżność pomiędzy najtańszą a najdroższą opcją była ogromna. chociażby tak dla informacji ile co może kosztować.

    oczywiście to tylko moja luźna sugestia, ale bardzo by mi pasowało gdyby te ceny były ;]

  5. Ja jeszcze ich nie próbowałam, jednak myślę, że kiedyś się skuszę przy nadmiarze większej gotówki 🙂 Siemię lniane za to jest w mojej kuchni już od ponad roku i jest mega! 🙂 Dodaję do owsianki, robinę napar, do jogurtu, wypieków… 🙂

  6. A ja mam jedno i drugie i trzecie 😛 sezam do panierowania kurczaka i do posypywania sałatki, len do picia a nasiona chia do kaszy kuskus, bo nie strzelają w ustach 😀 Kocham wszystkie, ale fakt nasiona chia mają lekko przesadzoną cenę.

  7. aa i chciałam zapytąc czy w artykule nie ma błędu- najpierw piszesz o szałwii hiszpańskiej, a później holenderskiej 🙂

  8. Siemię lniane jest w mojej diecie na stałe 🙂 Chia nigdy nie próbowałam, ale przyznam szczerze, że kusi mnie, żeby spróbować 🙂

  9. W sumie i jest, i go nie ma – bo to o szałwii holenderskiej to cytat 😉 Chodzi oczywiście o hiszpańską, już poprawiam 🙂 Dzięki za zwrócenie uwagi 🙂

  10. Ja tak samo 🙂 Lubię testować nowe produkty, ale bez przesady, żeby wydawać na śniadanie 40 zł 😉
    U mnie siemię też jest często używane, bo dzięki temu, że ma neutralny smak, można dodać je do wszystkiego. I fajnie chrupie 😉

  11. uwielbiam tę serię 😉 bo po co przepłacać skoro można kupić coś o bardzo podobnym działaniu, a znacząco niższej cenie? 🙂 nasion chia nigdy nie próbowałam, ale mam w domu od dłuższego czasu cały czas siemię lniane i dosypuję je, gdzie popadnie, przypomina mi w smaku słonecznik 😀

  12. Też jeszcze nie miałam okazji próbować tych nasion..ale to co napisałaś o nich brzmi ..muszę przyznać…całkiem fajnie… 🙂 Agnes…chyba Ci zazdrościmy, że masz taki łatwy dostęp do wszystkiego! ;))))

  13. Kupiłam nasiona chia ostatnio będąc w Poznaniu i za 100 g w sklepie ze zdrową żywnością trzeba za nie zapłacić 12 zł…naprawdę sporo, wzięłam na spróbowwanie 50 g, choć nie miałam jeszcze czasu,żeby się nimi "pobawić" 😀
    Mi się wydaję, że kiedyś takim "superfood" jak teraz są chcia, były nasze płatki owsiane, ale że cały czas zalewa nas fala mody zwłaszcza z zachodu, to przyjmujemy te wzorce i ulegamy tej modzie ( w tym i ja czasem również :D)
    PS ŚWIETNY POMYSŁ NA CYKL!

  14. Bardzo sie ciesze z tego,ze jest ktos kto trzezwo mysli o szalwi hiszpańskiej
    Nie żebym miała cos przeciw,na pewno jej wartości są niezaprzeczalne,ale my mamy siemię lniane i sezam.Zdrowy i z naszego podworka. Dzięki za uzmysłowienie nam tego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę