Podsumowanie maja 2014

Dziwny był ten maj. Niby nic nie ćwiczyłam, a tabela zapełniona. Niby było ciepło, a ja pamiętam tylko zimne dni. Niby było ok, ale czekam do października, aż wszystko będę mogła sobie poukładać na nowo i mam nadzieję, że na stałe.
Póki co przede mną czerwiec, w którym muszę mocno skupić się na studiach. W tym tygodniu planuję skończyć definitywnie moją pracę magisterską (nie pytajcie nawet, jak mi idzie…) i mam do zaliczenia jeszcze kilka egzaminów. Także nie zdziwcie się, jeśli w najbliższym czasie nie będzie mnie tutaj tak często, jak dotychczas.

Przechodząc do podsumowania maja, zacznę tradycyjnie od treningów. Tak jak napisałam we wstępie, nie było ich wcale dużo, ale w grafiku uwzględniłam również dłuższe (powyżej godziny) spacery – w końcu to cardio 😉
Jeśli chodzi o rolki, które pojawiły się 24 maja, to od razu mówię, że nie nauczyłam się na nich jeździć i chyba nigdy już się nie nauczę 😛 Całe moje próby trwały łącznie może z 20 minut, przy czym bardziej zmęczył się chroniący mnie przed upadkiem narzeczony niż pokracznie chodząco-“jeżdżąca” na rolkach ja. Teoretycznie powinnam przyznać się do porażki, ale ja się tak łatwo nie poddaję. Spróbuję jeszcze kilka razy.
Wciąż jeszcze wykonuję Split #2, który, tak jak podejrzewałam już na początku, zaczyna mnie trochę nudzić. Daję mu jeszcze 2-3 tygodnie i zmieniam na coś bardziej spontanicznego.
Jeśli natomiast chodzi o biegi, nie opisywałam ich szerzej w tabeli, bo i tak każdego interesować będzie co innego – dystans, czas czy prędkość. Wszystkie moje biegowe treningi zobaczyć możecie na moich kontach na portalach Sports Tracker oraz Endomondo.

Jeśli chodzi o odżywianie, to przez niemalże cały maj nie spożywałam mleka i produktów mlekopochodnych (poza masłem) oraz mięsa. O tym eksperymencie wspomniałam już kilkukrotnie, a małe wyjaśnienie napisałam w podsumowaniu kwietnia. Po miesiącu bez nabiału wróciłam do niego w ostatni czwartek i póki co nie widzę negatywnych zmian. Być może jeszcze nastąpią, ale całkiem prawdopodobna wydaje się być też teoria o złej pielęgnacji zewnętrznej, a konkretnie kosmetykach używanych do makijażu i przedawkowaniu OCM. Ciężko mi w tej chwili powiedzieć, co mogło spowodować takie zmiany na skórze, ale w tej chwili już się one cofają. Na pewno potrwa kilka miesięcy, zanim uda mi się doprowadzić twarz do normalnego stanu, ale już teraz jestem zadowolona z efektów, które udało mi się osiągnąć.

Tak jak pisałam w poście o mojej niespełna dwudniowej diecie, maj obfitował w wysokowęglowodanowe posiłki. Kiedy nie miałam pomysłu na danie, zazwyczaj jadłam kaszę bądź ryż z musem owocowym. Teraz do tego zestawu spokojnie mogę dodać pół kostki twarogu czy opakowanie serka wiejskiego, które znacznie podniosą zawartość białka w posiłku. Mam nadzieję, że dzięki temu w końcu zbuduję namiastkę kaloryfera 😉

A co u Was w maju?

0 komentarzy do “Podsumowanie maja 2014

  1. Mój maj też dziwny i treningów mało. Jeśli chodzi o nabiał, to również na kilka miesięcy go jakiś czas temu odstawiłam, ale potem wróciłam i nie widzę żadnej różnicy. Za to powrót do glutenowych produktów szybko dał się we znaki dlatego znów się pożegnaliśmy 🙂

  2. Też mam taką tabelkę, a nawet dwie 😀 W jednej zapisuję treningi, a w drugiej żywienie. Jeśli dobrze się odżywiałam danego dnia to okienko z datą wypełnione jest kolorem zielonym, a gdy wkradły się jakieś grzeszki to czerwonym. Całkiem fajnie się to u mnie sprawdza i dodatkowo motywuje 🙂

  3. maj był chyba niezbyt udany dla nas wszystkich, u mnie też niby ćwiczyłam, ale nie do końca i rzadziej niż w ubiegłym miesiącu, niby dobrze z dietą, ale bywały tygodnie totalnej rozpusty 😉 Niech za to czerwiec nam to wszystko wynagrodzi i ustabilizuje 😉

  4. Mój maj? Także kiepski, zarówno pod względem treningów jak i odżywiania, ale czerwiec przeznaczam na to, by nieco nad tym popracować 🙂
    I mam do Ciebie takie błahe pytanko… Zauważyłam, że często jesz warzywa na patelnię, a że i ja bardzo je lubię, to chciałam spytać, w jaki sposób je przyrządzasz? Ja smażę je na margarynie i podlewam wodą, by się nie przypaliły, do tego jakieś przyprawy typu bazylia i tak dalej. Zastanawia mnie tutaj jednak nieco ta margaryna, której czasem daje mniej, czasem więcej… I czy przez nią ze zdrowych warzywek przypadkiem nie robię sobie kompletnie niezdrowej bomby kalorycznej? :/
    Pozdrawiam!

  5. Mój maj był super, w przeciwieństwie do kwietnia 🙂 treningów może nie tyle, ile być powinno, ale to akurat nie problem. I split mnie nie nudzi 🙂 czyli zupełnie odwrotnie niż u Ciebie.

  6. mój maj był bardzo omletowy i naleśnikowy 😉 jeżeli chodzi o treningi, nie było źle, ale było trochę wolnego ze względu na małą kontuzję i chorobę, ale jak wiadomo zdrowie jest oczywiście ważniejsze 🙂

  7. dla mnie maj był mega… bo w końcu wróciłam do treningów bo 8 miesiącach zmagania się z kontuzjami (choć nadal walczę) ale jestem już w stanie "coś" robić i jestem megaaa szczęśliwa 😀

  8. To widzę że nie tylko u mnie maj był jakiś dziwny:D Ale wierzę że czerwiec będzie lepszy:)

    Widzisz,tak myślałam że to jednak nie nabiał i podejrzewam że mięso też nie:D

  9. Ja do odżywiania nie mam żadnych zastrzeżeń, czasami raz w miesiącu trafi się jakiś cheat, którego i tak nie żałuję, więc tabelka z odżywianiem mi niepotrzebna 🙂 A tę z treningami prowadzę po to, żeby czytelnicy wiedzieli, co robię i nie musieli co jakiś czas zadawać takich pytań 😉

  10. Hmmm, motylove, chyba mnie nie zrozumiałaś 🙂 U mnie z tym niby-ćwiczeniem chodziło o to, że byłam przekonana, że tych aktywności będzie mniej, a tabela miło mnie zaskoczyła. Diecie też nie mam nic do zarzucenia 😉
    A czerwiec niech będzie jeszcze lepszy 🙂

  11. Ja swojego maja wcale nie uważam za kiepski, wręcz przeciwnie – jestem z niego zadowolona 😀

    A co do Twojego pytania – bomba kaloryczna bombie kalorycznej nierówna. Mogą nią być i frytki, i orzechy, a ich przydatność dla organizmu jest zupełnie różna.
    Margaryna podbija kaloryczność warzyw, to fakt, zresztą tak samo jak i każdy inny tłuszcz. Ale tłuszcze w diecie też są potrzebne (szczególnie w towarzystwie warzyw i owoców), dlatego kaloriami nie masz się co przejmować. Zamiast tego przeczytaj skład tej margaryny i wyrzuć ją do kosza. Z powodzeniem przy smażeniu możesz zastąpić ją olejem kokosowym czy rzepakowym, które są o wiele lepszymi jej zamiennikami, a do smarowania chleba używaj masła albo hummusu.
    Ja natomiast warzywa albo gotuję, podsmażając pod koniec na suchej już patelni i na talerzu polewam jakimś olejem (wtedy jest pełna dowolność w wyborze, bo temperatura to tylko kilkadziesiąt stopni Celsjusza), albo robię podobnie jak Ty, zamieniając margarynę na olej kokosowy.

  12. A skoro jednak nie kiepski, to bardzo dobrze! 🙂

    Dziękuję ślicznie za odpowiedź i postaram się teraz zabrać za przygotowanie warzyw na patelnię od tej właściwej strony 🙂 Moja dieta póki co leży i kwiczy i dopiero stopniowo staram się jeść zdrowo, próbując coraz to nowych rzeczy, także Twoje rady na pewno mi się przydadzą 🙂
    I oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że tłuszcze w diecie są potrzebne i wszystko staram się robić z głową.
    A margaryny niestety nie wyrzucę, bo moja siła wyższa w postaci rodziców pewnie zleje mnie po uszach… ale za to pobiegnę do sklepu po olej kokosowy albo rzepakowy! 🙂 Raz jeszcze dziękuję za odpowiedź 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę