Podsumowanie grudnia 2014

O grudniu już prawie zdążyłam zapomnieć, ale muszę przecież napisać jego podsumowanie. Prawdziwej zimy w ubiegłym miesiącu nie uświadczyłam, były może 2-3 dni mrozu? Uroki mieszkania “nad morzem” 😉 Raz czy dwa poprószył też śnieg, ale topniał szybciej niż spadał, dlatego też pierwszy bieg w czymś, co miało być namiastką zimy, odbyłam dzisiaj.

Niestety, z moją pamięcią bywa kiepsko, za to o wiele lepiej ma się mój wewnętrzny leń, dlatego też tabelka z treningami nie jest uzupełniona należycie. Muszę sobie sprawić analogowy kalendarz, bo każdorazowe wchodzenie na stronę Endomondo po wykonanym treningu w celu jego odnotowania znużyło mnie na tyle, że zaczęłam je odkładać “na później”. Później nigdy nie nadeszło.
Tak więc w grudniu mam wprowadzone tylko wszystkie biegi i kilka treningów siłowych. Wierzcie mi na słowo, że w każdym tygodniu było ich około trzech-czterech 😉 Najczęściej jakieś para-splity z kettlem, gdyż reszty sprzętu jeszcze nie przywiozłam.

O rewolucji w moim odżywianiu pisałam już kilka tygodni temu. Wciąż staram się dostarczać więcej energii z tłuszczów niż z węglowodanów i (tak mi się przynajmniej wydaje) dobrze na tym wychodzę. Jeden dzień w tygodniu poświęcam na doładowanie się węglami. W grudniu były to Święta (okej, 2 dni 😛 ) i Sylwester. Po takim dniu zdecydowanie lepiej mi się biega i mogę pokonywać dłuższe dystanse. Bez tego 7 km to mój max. Przy ośmiu musiałam już robić przerwy.
Zupełnie nie odczuwam tego za to przy treningach siłowych. Zawsze daję z siebie 101% i żadne spadki formy czy odcięcia paliwa mi nie doskwierają.
Na codzień równiże czuję się dobrze, nie jestem osłabiona, nie boli mnie głowa ani nie dolega mi nic innego. Dlatego też zostaję przy LCHF. Tym bardziej, że w końcu nie ciągnie mnie do słodyczy 😉

A jak Wam minął ostatni miesiąc starego roku? Jesteście z niego zadowoleni czy wolicie oddzielić go grubą kreską i w styczniu zaczęliście wszystko od nowa? 😉

0 komentarzy do “Podsumowanie grudnia 2014

  1. A wiesz, zauważyłam u siebie to samo z treningami w domu i z bieganiem. Podczas ćwiczeń (zwłaszcza przy ZWOWach) potrafię dać z siebie 100%, że później tylko leżę plackiem na ziemi ze zmęczenia, a gdy biegam.. to naprawdę nigdy nie byłam totalnie padnięta 😛

  2. Zdarza się, że wieje, ale to nie reguła 🙂 Z tym "nad morzem" to taki żart, bo zdarza się, że ludzie przyjeżdżają do Szczecina w wakacje i pytają, którędy na plażę 😉
    Teraz, kiedy temperatura oscyluje w okolicach -1-5 stopni tylko bielizna termoaktywna, legginsy, koszulka termo, cienka bluza i Nike Storm Fly – ale to bardziej dla wygody umiejscowienia telefonu 😉 I oczywiście grubsze i długie skarpety plus komin, który naciągam po uszy 😉

  3. ładny grudzień 🙂 ja jakoś nie mogę się przemóc do biegania w chłodne dni 😀 super, że takie odżywianie Ci służy, to najważniejsze 🙂 ja też po siłowym rzadko jestem tak na maksa padnięta, jedynie podczas tego aerobowego z piłką swiss potrafiłam się naprawdę nieźle zmęczyć 😀

  4. Czołem i wspaniałości w Nowym Roku! 🙂
    Przejrzałem wstępnie blog i może nawet spróbuję pewnych ćwiczeń. 🙂 Przy okazji gratuluję zapału, mocy i dyscypliny, to mnie u kobiet ujmuje szczególnie. Trz;eba jednak nadmienić, że poza tym wszystkim masz ,,szczęście genetyczne'', zwłaszcza nogi są wyjątkowo ,,szlachetnej formy''. Ale trening sprzyja dalszemu uszlachetnianiu, wiadomo. 🙂
    Co do wody z cytryną o poranku, świetna sprawa, warto jednak rozważyć picie mineralki z solą himalajską. Ostatnio trafiłem na aż dwa źródła mówiące przekonująco, że nawet picie dużych ilości wody BEZ SOLI (himalajskiej, jedynej czystej, choć może i kłodawska ujdzie) daje nawodnienie niepełne i krótkotrwałe. O braku minerałów nie wspominając, bo to, co jest w wodzie, to tylko opar wobec potrzeb organizmu. Ja tę sól polecam, prawdziwy eliksir siły. 🙂

    Cymeryjczyk

  5. Jeśli chodzi o zmęczenie w trakcie biegania to spróbuj potrenować nad swoją pojemnością tlenową. Ja miałam podobny problem, koło (akurat w moim przypadku) 5km miałam zadyszkę, wlekłam za sobą nogi jak nienormalna, bo zarzucałam sobie zbyt duże tempo jak na moje możliwości. Za poradami kolegi maratończyka zaczęłam biegać dużo wolniej (6:30/km a dawniej 5:00/km) dzięki czemu mniej się męczyłam i teraz 15 km jestem w stanie pokonywać bez żadnego przystanku. Polecam! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Powrót na górę