- przez Maggie
Do podjęcia tego tematu zobowiązałam się już jakiś czas temu, jednak wciąż wypadały inne (ważniejsze bądź nie) wpisy. W końcu udało mi się jednak znaleźć czas i spisać wszystko to, co wiem o zdrowym tyciu. Podejrzewam, że po publikacji tego posta znów pojawią się takie albo takie komentarze, ale od razu mówię, że jeśli masz zamiar coś podobnego napisać, to szkoda Twojego czasu – bo i tak nie będę tego akceptować 😉
Wiem, że większość z nastolatek w obecnych czasach chciałaby wyglądać jak zawodniczki sportów sylwetkowych na scenie, ale utrzymywanie takiego stanu przez dłuższy czas jest niebezpieczne dla zdrowia i życia. Dlatego z przerażeniem czytam wiadomości i pytania od dziewczyn mających BMI w okolicach 16 lub mniejsze i BF na poziomie 12%, które chcą jeszcze chudnąć, bo stykają im się uda albo odstaje brzuch, a dieta 500 kcal już nie działa (autentyczne przykłady!).
Jakiś czas temu, kiedy wdałam się w polemikę na ten temat, przeczytałam, że w sumie to fajnie jest mieć tak niskie wagę i zawartość tłuszczu w organizmie, bo przynajmniej omijają nas wszystkie dolegliwości związane z miesiączkowaniem. Fakt, ja też marzę o tym, żeby mój miesiąc miał 30 normalnych dni, a nie 29 dni życia i 1 dzień czekania na śmierć albo zbawienie, ale każdy kij ma dwa końce. Dlatego też dla tych, którzy mimo wszystko uważają, że niedowaga jest wymysłem zazdrosnych “grubasów”, krótka litania schorzeń i nieprawidłowości, które grożą nam w przypadku utrzymywania zbyt niskich masy ciała i poziomu tkanki tłuszczowej przez dłuższy czas.
- Nieprawidłowe działanie układu hormonalnego, które wpływa na pogorszenie przebiegu procesów metabolicznych.
- Nadciśnienie.
- Brak syntezy niektórych witamin.
- Powstawanie nowotworów.
- Bezpłodność.
- Zmniejszenie libido.
- Osteoporoza, próchnica.
- Insulinoodporność.
- Zaburzenia działania ośrodka głodu i sytości.
- Gorsza kondycja, wytrzymałość i ogólna sprawność fizyczna.
- Osłabienie układu odpornościowego.
- Apatia, ogólne osłabienie.
- Anemia.
- Wypadanie włosów, łamliwość paznokci, szybsze starzenie się skóry.
- Problemu z układem krwionośnym, kołatanie serca.
- Depresja, stany lękowe, zaburzenia koncentracji, kłopoty z pamięcią.
To tylko kilka z przykładów. Jest ich oczywiście znacznie więcej, wystarczy przejrzeć wyniki wyszukiwania Google. Dlatego nie będę się o nich rozpisywać, ale przejdę do sedna posta czyli zdrowego tycia.
O tym, jakie są ogólne zasady tycia, czyli jedzenie powyżej zapotrzebowania wynikającego z całkowitej przemiany materii, pisałam już w tym poście. Podkreślę raz jeszcze, że internetowe kalkulatory CPM i PPM (że o poziomie tłuszczu nie wspomnę, bo to jakaś pomyłka) podają tylko orientacyjne wartości. Całkowita przemiana materii nie zależy wyłącznie od wieku, wzrostu, wagi, płci i aktywności fizycznej, które to dane wymagane są do obliczenia jej w internecie, ale również od aktywności hormonów, chorób, szybkości przemian metabolicznych i wielu innych czynników. Stąd też może się okazać, że spożywając 300 kcal powyżej swojej CPM wyliczonej w kalkulatorze, nie będziesz tyć. Dlatego zawsze piszę o tym, aby słuchać swojego organizmu. Sprawdź, na jakim pułapie kalorii zaczynasz przybierać na wadze i tego się trzymaj.
Co do tego, jak zwiększyć kaloryczność posiłków, są różne stanowiska. Możesz jeść same pączki i hamburgery, ale wtedy miażdżycę, cukrzycę, rozstrój żołądka, wrzody i miliony innych chorób masz gwarantowane. Lepiej robić to po prostu z głową.
- Po pierwsze – zwiększ porcje posiłków. Wzrost ilości ryżu, kaszy, mięsa itd. o 10-15% nie będzie specjalnie odczuwalny w objętości, ale pozwoli Ci na zwiększenie podaży kcal.
- Po drugie – używaj zdrowych tłuszczy. Olej rzepakowy, kokosowy, lniany, oliwa, oliwki, avocado, orzechy, pestki, tłuste ryby – powinnaś spożywać ich jak najwięcej. 1g tłuszczu to aż 9 kcal, dlatego już nieznaczny dodatek tych produktów mocno “podbije” kaloryczność Twoich posiłków.
- Po trzecie – używaj przypraw zwiększających apetyt. Takie właściwości mają m.in. koper włoski, kminek, imbir, mięta, pieprz cayenne/chilli/ostre papryki, gorczyca.
Dzięki stosowaniu się do tych rad Twój żołądek nie stanie się workiem bez dna, a mimo to zaczniesz spożywać bardziej energetyczne potrawy.
Okej, tycie tyciem, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie chce wyglądać jak zawodnik sumo. Na pewno łatwiej jest przytyć spędzając cały dzień w łóżku, ale zdecydowanie nie jest to zdrowy sposób. Ruch jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania organizmu i jest jednym z elementów zdrowego stylu życia. Zdecydowanie powinnaś jednak ograniczyć treningi interwałowe, które uważane są za najlepszego pogromcę tłuszczu i długie treningi cardio. Zamiast tego zaprzyjaźnij się z ciężarami. Jest to najlepszy wybór ze względu na to, że dzięki hantlom i sztandze możesz wymodelować swoje ciało i wyglądać tak, jak tylko chcesz. Kaloryfer na brzuchu, jędrne pośladki, kształtne ramiona – najlepszym sposobem na nie są wolne ciężary 🙂
Jeśli jednak siłownia nie jest dla Ciebie, postaw na pilates, jogę, wzmacnianie, ewentualnie mało intensywną Zumbę, spacery. YouTube również podsuwa masę treningów, które będą odpowiednie dla osób marzących o kilku kg więcej. Wypróbuj workouty z Cassey Ho z kanału blogilates, Skalpel Ewy Chodakowskiej, treningi wzmacniające Mel B. Przyznam szczerze, że niezbyt często korzystam z treningów online, dlatego nie orientuję się w YouTube’owych kanałach, ale po obejrzeniu podanych przeze mnie treningów na pewno będziesz wiedzieć, czego szukać.
Oczywiście nie jest konieczne, abyś zapomniała o interwałach, bieganiu czy innych treningach cardio, ale wtedy CPM będzie automatycznie wyższa, więc będziesz musiała jeść jeszcze więcej, co może już nastręczać pewnych trudności.
Dodam jeszcze, że ja nikomu nic nie KAŻĘ. Namawiam, doradzam – owszem. Ale co Ty zrobisz ze swoim życiem – to tylko i wyłącznie Twoja decyzja. Zgadzam się z tym, że BMI nie jest miarodajnym wskaźnikiem w niektórych przypadkach (patrz: kulturyści), ale nie są to wzięte z kosmosu liczby oderwane od rzeczywistości i jest to wskaźnik, do którego można się spokojnie odnosić w przypadku “normalnych” osób. I to samo można powiedzieć o normach tkanki tłuszczowej dla kobiet, które przedstawia poniższa tabela.
Pamiętajcie też o tym, że tak jak w przypadku zdrowego chudnięcia, tak i w zdrowym tyciu istnieją limity przybierania na wadze. Tygodniowo nie powinno nam przybywać więcej niż 0,5-0,7 kg, a miesięcznie 2,5 kg. Mięśnie, kości, stawy i cały układ ruchu musi mieć czas na to, aby przyzwyczaić się do większych obciążeń na codzień.
Wpis wyszedł mi przydługawy, delikatnie mówiąc, i wiem o tym, ale chciałam w nim zawrzeć wszystkie aspekty tycia i mam nadzieję, że mi się to udało.
fajny wpis:)tym bardziej ze pracuje właśnie na zwiększeniem masy mięśniowej:) przy okazji zapraszam do nas:)
świetny wpis! tego mi właśnie brakowało, dziękuję <3
Świetny wpis. Ludziom zazwyczaj przybieranie na wadze się kojarzy z jedzeniem kilogramów słodyczy i siedzeniem na kanapie, obrastaniem w tłuszcz. Dlatego tycie wzbudza złe wyobrażenia u ludzi, a przecież w wielu przypadkach to jest konieczne, jak jest niedowaga. I można to zrobić zdrowo. Albo przy zwiększaniu masy mięśniowej :))
Pozdrawiam,
http://www.stylinsonlady.blogspot.com
oo rany ja to bym chciała zrzucic jeszcze 5 kg;p;p
Przydatny wpis. Mnie na szczęście udało się powoli przytyć tak, że praktycznie nie obrosłam w tłuszcz, mam większe uda, pośladki, piersi, brzuch z kolei praktycznie bez zmian. Też miałam obsesję na punkcie niskiego poziomu tkanki tłuszczowej, aż w końcu organizm zaczął się buntować i powiedziałam dość. Ważniejsze jest zdrowie niż sześciopak. Teraz na każdą dziewczynę z poziomem tłuszczu w organizmie poniżej 15% patrzę dość krytycznie, bo dla kobiety taka ilość wcale zdrowa nie jest.
Napiszę z pozycji trzydziestoparoletniej osoby, która ma za sobą lata głodzenia się. W zasadzie to parę lat przeżyłam lecąc prosto w anoreksję. Po tych latach głodzenia się, poza koszmarnymi efektami zdrowotnymi, metabolizm spadł do takiego poziomu, że nawet na diecie 500 kcal tyłam. Serio. Trzydzieści parę lat, dalsze minimalne porcje jedzenia, często jeden-dwa posiłki dziennie, a w pewnym momencie zaczęłam przybierać na wadze.
Finał był taki: 20 kg nadwagi, duuuużo za niska masa mięśniowa (wręcz zagrażająca życiu). W czasach głodzenia się po prostu organizm "zjadł" moje mięśnie.
Na szczęście ogarnęłam się. Znalazłam odpowiednie wsparcie – mam świetnego trenera, z którym mocno pracuję nad schudnięciem (i w dalszej kolejności popracowaniem nad masą mięśniową).
W tej chwili – po 2,5 miesiąca od startu, mam 15 kg mniej. Największym zaskokiem tego całego odchudzania jest to że w tej chwili jem więcej niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 20 lat. Początek był ciężki – nie byłam w stanie tego wszystkiego zjeść. Śniadanie męczyłam czasem przez 2 godziny.
Ale metabolizm się rozkręca. Nigdy bym tego nie przypuszczała, ale cieszę się, że czuję się czasem głodna 🙂
Tak, że dziewczyny, jeśli nie chcecie wpaść w taką pułapkę jak ja – w żadnym wypadku nie wpadajcie na pomysł głodowej diety.
Hej czy dobrze rozumiem że skalpel jest zbyt lekkim programem żeby schudnąć? Nie można go traktować jako kardio na spalanie tłuszczu?
Pozdrawiam 🙂
moim zdaniem warto najpierw spróbować dociec przyczyn zbyt niskiej wagi. a te mogą być różne. może ktoś za mało je. a może ma pasożyty. albo nie wie, że cierpi na nadczynność tarczycy. ja zaczęłabym właśnie od tego. od określenia przyczyn. oczywiście w tym celu niezbędny będzie lekarz i odpowiednie badania.
I ten wpis powinien być najlepszą przestrogą dla wszystkich osób, które wpadają na pomysł głodzenia się kosztem dobrej sylwetki. Niestety, nie tędy droga. Nie zawsze też waga powinna wyznaczać to, czy mam odpowiednią sylwetkę czy nie. Mięśnie ważą więcej niż tłuszcz, więc naturalną siłą rzeczy, przy osobach mających niespecjalnie wysoki procent tkanki tłuszczowej, ćwiczenia na siłowni czy inna aktywność fizyczna, połączona nawet z dobrze dobraną dietą powoduje przyrost wagi. Ale czy to źle, skoro dzięki temu mamy ładniejsze i jędrniejsze ciało? Musimy wyglądać jak wieszaki?
unormowany metabolizm najważniejszy , zależy od równowagi hormonalnej a ta zależy od wielu rzeczy
ja juz jade na 2400kcal a masa jeszcze nie idzie eh eh eh
Świetny post, bo mało się pisze o zdrowym tyciu, zdecydowanie więcej o odchudzaniu. Od liceum się starałam przytyć, bo nie lubiałam swoich patykowatych nóg. Z czasem się udało, ale to myślę kwestia tego, że zaczęłam ćwiczyć (a paradoksalnie ludziska się dziwili, po co Ty ćwiczysz, skoro jesteś taka chuda? – wiejska zaściankowa mentalność) i komponować odpowiednio posiłki potreningowe. Plus regularność posiłków, bo wczęsniej było z tym różnie.
niesamowicie mądry post Kochana! wszędzie mówi się tylko o zrzucaniu kilogramów, ale są osoby, które chcą przytyć, bo nie chcą być wychudzonymi patyczakami i ciężko im znaleźć jakieś przydatne rady, skoro wszędzie tylko o chudnięciu, a jak powiedzą, że chcą przytyć to się jeszcze będą krzywo patrzeć "ale po co? jesteś chuda, to super, nie chcesz tyć!", miałam okazję coś takiego usłyszeć i po prostu mnie to drażni 😉