Ubiegły tydzień upłynął mi pod znakiem przeziębienia. Zaczęło się od zapalenia gardła we wtorek, a od przedwczoraj smarkam na potęgę. Chociaż nie, w sumie nie jest tak źle, jak zazwyczaj bywało. Obyło się bez gorączki, dreszczy i w sumie tylko jeden dzień przeleżałam w łóżku. Dziś był drugi, ale to bardziej z lenistwa 😉 Aczkolwiek dzień jeszcze się nie skończył i jakiś trening na pewno będzie.
Ubolewam tylko nad tym, że z biegania nici i to jeszcze przez co najmniej kilka dni… Nie potrafię i nie lubię biegać z zatkanym nosem, a inhalacje działają tylko doraźnie. Całe szczęście, że przywiozłam z domu kettla! 🙂
Na początek oczywiście fotomenu.
Po lewej, od góry: omlet z papryką i serem; quesadilla z kukurydzianej tortilli z kurczakiem, serem i pomidorami.
Po prawej: wytrawne jajeczne babeczki z warzywami: marchewka, burak, kalarepa.
Dziś mój narzeczony zajmował się obiadem 😉 Ja z racji choroby złożyłam tylko zamówienie.
Kiedyś te sajgonki były najlepsze na świecie, dziś niestety ryż był posklejany, kapusta nie ta, a same sajgonki nasiąknięte tłuszczem i znacznie przesolone… Ze smutkiem stwierdzam, że Mekong się popsuł.
Po raz pierwszy w życiu upolowałam bataty i za Waszymi namowami zrobiłam z części frytki. Są okej, ale ten słodki smak nie do końca do mnie przemawia. Spróbuję jeszcze z plackami “ziemniaczanymi” 😉
Jak choroba to i witaminy w końskich dawkach 😉
1: różowy grejpfrut, dwie pomarańcze, miód.
2: jabłko, zielona pietruszka, dwie mandarynki.
3: granat, pomarańcza, pół cytryny, Citrosept.
I w końcu dowiozłam blender!
Kettlebell jest w tym tygodniu mocno użytkowany 🙂 Cieszę się, że mogę ćwiczyć w końcu z obciążeniem – choć niewielkim. Przywiozłam też z domu obciążniki na kostki i nadgarstki.
No i mojego kochanego Maorka. Co prawda pierwsze dwa dni musiał spędzić w misce, dopóki nie dojechało akwarium, ale wpuszczony do niego od razu poczuł się jak ryba… Tfu! Żółw w wodzie i szaleje teraz dniami i nocami 😉
Zima idzie, trzeba się ubierać! 😀 A tak poważnie, to piekarnik chodzi u nas praktycznie codziennie, przez co zdążyłam się już kilka razy poparzyć, więc taki zakup był bardziej niż konieczny.
Zauważyłam, że ostatnie śmieszne teksty z całego tygodnia przypadły Wam do gustu, więc dziś serwuję kolejną porcję podobnych “kwiatków”. Na dobry początek przyszłego tygodnia 😉
Pokazuję narzeczonemu grafikę ilustrującą w dobitny sposób wizualizację 200 kcal, na której widnieje 3/4 batonu i 250 g piersi z kurczaka.
TŻ: A to te kalorie gdzieś się odkładają?
Dodam jeszcze tylko, że mój narzeczony jest z tych, którzy nie tyją w tłuszcz, za to szybko budują mięśnie. I bynajmniej nie wynikało to z jego niewiedzy 😉
Rano TŻ grzebał w mojej torebce w poszukiwaniu tabletek, kiedy ja nie mogłam się ruszyć. Zmęczony w końcu je znalazł, ale dodać muszę, że w mojej torebce jest dosłownie wszystko, więc zadanie nie było łatwe. Wieczorem wracamy do tematu.
TŻ: Ty masz straszny bałagan w tej torebce.
Ja: Też byś miał w swoim plecaku, jakbyś musiał nosić w nim wszystko.
TŻ: Ale ty tam masz pełno paragonów. Widziałaś żebym ja je u siebie tak chomikował?
Ja: Bo ty używasz dwóch plecaków i Ci się ten bałagan na dwa rozkłada. A poza tym mi wszystkie oddajesz.
TŻ: Ale ja nie mam takiego bałaganu. Co ty tam nosisz w ogóle?
Ja: Klucze mam, to wiadomo. Lusterko, tabletki, portfel, a czasami dwa, jak mi swój wrzucisz. Latarkę, śrubokręt…
TŻ: Po co ci w torebce śrubokręt?
Ja: Bo jak ktoś mnie spyta czy mam śrubokręt, to będę mogła kiedyś powiedzieć, że mam.
A moją latarką uratowałam kiedyś pociąg!
Leżę chora, TŻ chce lecieć do apteki.
TŻ: Co ci kupić?
Ja: Nic mi nie kupuj.
TŻ: No ale jakie leki? Bo pójdę i kupię, a później będziesz zła, że nie takie. Na co ty jesteś uczulona?
Ja: Na salicylany, ale nie kupuj, bo nie będę tego brać. Ja tylko witaminę C naturalną biorę.
TŻ: To ci kupię witaminę C naturalną, tak? I tylko tyle?
Ja: … Ty byś to powiedział w aptece?
TŻ: No a nie?
Ja: Ale naturalna witamina C to owoce -grejpfruty, cytryny, pomarańcze…
Rozmawiam z babcią. Babcia śledzi 3/4 plotkarskich magazynów, więc jest na bieżąco z tym, kto, gdzie, z kim, kiedy, co i dlaczego. I musi się tą wiedzą koniecznie ze mną podzielić. Rozmowa zeszła na temat sztucznych biustów.
Babcia: Ja nie wiem, jak można sobie silikon wstrzykiwać. Jak facet chce większy biust to niech sam sobie powiększy. A dla takich młodych dziewczyn są te plusz-apy przecież.
Zawsze ganiam TŻ do tego, żeby się golił. Pewnego dnia kilka minut po tej czynności musiał wyjść i oznajmił, że…
TŻ: Ogoliłem się i teraz zimno mi w brodę!
A tak nawiasem mówiąc, to kilka dni temu mój laptop odmówił posługi, dlatego przepraszam Was (i z dołu, i z góry), że posty pojawiały się i będą jeszcze przez jakiś czas pojawiać się tak rzadko. Mam nadzieję, że w nadchodzącym tygodniu uda mi się oddać go do serwisu.
Bo jak ktoś mnie spyta czy mam śrubokręt, to będę mogła kiedyś powiedzieć, że mam – spadłam z krzesła! 😛
No bo może znowu uratuję jakiś pociąg! 😀 A śrubokręty się przydają 😛
w sumie… ja noszę scyzoryk 😀
Równie przydatny 😀 Jesteśmy gotowe na wszystko 😀
Swoją drogą poznałam kiedyś dziewczynę, która w torebce nosiła na stałe m.in. myszkę na USB.
o kurczę! tego jeszcze nie spotkałam 😀
ehh biedna… mnie tez nadal zatoki nie odpuszczaja 🙁
Jak Twoja latarka uratowała pociąg? 😉
Opowiedz o pociągu! A ze śrubokrętu się uśmiałam. 🙂
o jaa, uwielbiam te Wasze rozmowy, najlepsze !
Twoj TZ i babcia rozwalaja system 😀 :D!!! Zdrowka Kochana, zebys mogla szybko biegac :*
muszę spróbować batatów 😉 a teksty rozwalają system 😀 muszę CIę odwiedzić w końcu i poznać tego Twojego faceta haha 😀 babcia ma rację, są przecież plusz-upy, po co komu silikony 😀
hahahaha dobry tekst z ta broda biedaczek!! a tak w torebce mamy wszystko, wszystko!!!
Ten śrubokręt mnie powalił na ziemię, haha, genialne.
http://www.stylinsonlady.blogspot.co.uk
Jestem ciekawa historii z latarką 😀
Wg mnie zima to kiepski okres na spożywanie cytrusów, cytrusy wychładzają, kup sobie lewoskrętną witamine C, 100% wchłania się, a jeszcze lepiej zrób sobie nalewkę czosnkową i pij codziennie, zdrowa czy chora.
A co do inhalacji…nie ma sensu robić z roztworu 0.9% bo to w zasadzie nie pomaga w żaden sposób, nie wiem po co to w ogóle sprzedają. Ja córce robię roztwór 3% ale żeby go uzyskać trzeba poprosić lekarza o receptę na sól 10% i rozrobić z wodą destylowaną. Ot taka ciekawostka.
lubię rzadsze wpisy, człowiek trochę zatęskni i czeka z niecierpliwością 🙂
Na szczęście dziś jest u mnie już duuuużo lepiej. Zdrówka, Kochana!
Dzięki 😀
Nie mogę przyjmować witaminy C w suplementach, w których nie ma rutyny albo rutozydu niestety. Nalewka też odpada, bo nie piję alkoholu 😉
A o jaki roztwór do inhalacji chodzi? Ja nic o soli nie pisałam 😉 U mnie babciny sposób – rumianek i/lub olejki eteryczne 😛
No to ja Cię od dawna zapraszam 😀
Też tak uważam 😉 Aczkolwiek jeśli komuś lepiej z silikonami – spoko, jego wybór 😉
Dziękuję! :*
Plusz-apy:D
czystej witaminy c nie możesz spożywać? Dlaczego? tak z ciekawości pytam.
Nalewka jest bez alkoholowa, całe moje leczenie naturalne przebiega pod kątem dziecka, alko bym nie dała młodej. czosnek,miód,cytryna, woda i codziennie pije. uodparnia.
Z ziół na kaszel tymianek, a na katar majeranek, anyż, wysuszają.