- przez Maggie
Jakiś czas temu pisałam na blogu o mojej współpracy z VitaGenum, skupiłam się wtedy na opisie markerów związanych ściśle z treningiem. Jednak w wynikach badania znalazła się również wskazówka co do diety. Okazuje się, że mój organizm znacznie efektywniej pozyskuje energię z tłuszczów niż z węglowodanów. Po kilkunastu (a może i kilkudziesięciu?) dniach studiowania przeróżnych artykułów na ten temat, postanowiłam, że spróbuję lekko zmodyfikowanej diety LCHF (low carb high fat).
Na czym ona polega? Tnę węglowodany z mojego menu na rzecz (zdrowych) tłuszczów, ewentualnie białek. W praktyce wygląda to tak, że zamieniam zwykłą mąkę na sojową albo orzechową, większe porcje makaronu/ryżu zastępuję mniejszymi z dodatkiem warzyw podsmażanych na oleju, staram się jeść jak najmniej mącznych produktów (naleśniki, pieczywo, makaron…).
Nie eliminuję węglowodanów zupełnie; nie wiem, czy dałabym radę funkcjonować bez nich na dłuższą metę. Staram się jednak jeść je maksymalnie do obiadu i wcisnąć w tym czasie choć jeden owoc. Dodatkowo węglowodany złożone lądują również w posiłkach przedtreningowych.
Wciąż nie liczę kcal ani makr w moim menu, choć zdarza mi się od czasu do czasu wrzucić zjedzony już posiłek w kalkulator ilewazy.pl (sama nie ważę składników, więc wszystko jest robione bardzo “na oko”) – szczególnie wtedy, kiedy wiem, że pokażę przepis na blogu albo wrzucę zdjęcie na instagram 😉
Przez te kilka dni (7-10?) praktykowania LCHF odkryłam wiele genialnych przepisów, jak chociażby czekoladki zrobione z masła klarowanego (można je zastąpić olejem kokosowym), kakao i odżywki białkowej. Ostatnio dodałam do nich potłuczone migdały, a do wersji “po treningu” dodatkowo trochę suszonych owoców.
Wczoraj dałam się też porwać w wir gotowania i zrobiłam m.in. lemon curd, który widniał na mojej “to-do-list” od ładnych kilku miesięcy. Z małymi modyfikacjami wyszła idealna low-carb-high-fat wersja, której nie mogę się oprzeć 🙂 Dziś spora porcja kremu wylądowała na porannym omlecie.
Co zauważyłam po zmianie sposobu odżywiania?
- Czuję się lżej, nie towarzyszy mi uczucie przejedzenia nawet po bardzo dużych objętościowo posiłkach.
- Piję dużo więcej wody.
- Nie mam wzdętego brzucha po spożyciu roślin strączkowych (wcześniej fasola była moim wrogiem publicznym numer jeden 😉 ).
- Trochę szybciej się męczę w czasie biegu – jest to zapewne spowodowane większym zapotrzebowaniem na tlen, jednak po złapaniu odpowiedniego rytmu jest już ok.
- Przez pierwsze 3-4 dni byłam dość ospała, stąd decyzja o pozostawieniu części węgli (złożonych! Odsyłam do tego wpisu, w którym wyjaśniłam różnicę między węglowodanami prostymi a złożonymi i przestrzegam przed ich zupełną eliminacją) w menu.
Ponadto niewątpliwym plusem jest progres w wyglądzie ciała, co zauważyłam nie tylko ja.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika I love how it feels (@ilovehowitfeels)
Mimo tego, że LCHF opisuję w tym poście jako dietę prawie idealną, pamiętajcie o tym, że każdy organizm jest indywidualnością i to, co pasuje mi, niekoniecznie będzie odpowiadało Tobie. Gdyby nie wynik badania genetycznego, pewnie nigdy nie spróbowałabym takiego sposobu żywienia.
Podkreślam też, że ja według tych zasad żyję niespełna 2 tygodnie, więc za jakiś czas może okazać się, że to były najlepsze 2 tygodnie “na diecie”, bo za kilka dni pojawią się jakieś nieprzewidziane problemy.
Na koniec mam do Was prośbę. Przygotowuję wpis o tym, jak “uzdrowić” tradycyjne wigilijne potrawy. Poza tymi, które pojawiają się co roku na stołach w mojej rodzinie, na pewno jest wiele takich, których nigdy nie próbowałam. Także jeśli znacie jakieś nietypowe, regionalne bożonarodzeniowe potrawy – czekam na Wasze komentarze z propozycjami 🙂
A jak wygląda Twoje śniadanie? Ja albo nie jem w ogóle, albo tylko tłuszcze/białka…
W ogóle? 😮 Na to nie mogłabym sobie pozwolić. Tak jak napisałam w poście, do czasu obiadu (włącznie) pozwalam sobie na węgle, a w śniadaniu są one dla mnie wręcz konieczne, aby obudzić organizm. Zazwyczaj jem omlety (z otrębami gryczanymi), ale zdarzyły się też dwie jajecznice i serek wiejski z siemieniem lnianym, wiórkami kokosowymi i sezamem. Do jednej jajecznicy dodałam wafle owsiane, a do drugiej i serka wafle ryżowe.
Zapraszam też na instagrama, tam wrzucam zdjęcia posiłków 🙂
nie wiem czy znasz tego pana, ale on własnie jest na diecei LCHF i na swojej stronie opisał swoją "przemianę" http://www.eatlowcarbhighfat.com/ dziennie je tylko jeden posiłek czego akurat nie pochwalam, a składa się zazwyczaj z mięsa, majonezu i masła :p osobiście mogłabym ograniczyć wegle do minimum co i tak staram się robić bo źle wpływają na moj organizm 🙁
A u mnie jest odwrotnie, mój organizm bardziej potrzebuje węgli niż tłuszczy. Gdy jakiś czas temu eksperymentowałam z obcinaniem węgli jadłam je tylko do śniadania i do posiłku potreningowego to miałam problemy z brzuchem. Teraz jem węgle do każdego posiłku nawet do kolacji i wieczorem dalej mam fajny brzuszek 🙂 Takżę tak jak piszesz każdy organizm jest inny. Pozdrawiam i życzę dalszych owocnych eksperymentów z dietą 🙂
Fuuuuu! Patrzę na te zdjęcia, czytam opisy i zbiera mnie na wymioty 😛 Gdzie tu przyjemność z jedzenia?
Zuzka też jest na białkowo-tłuszczowej diecie i jednak ona do mnie bardziej przemawia 😀
Bardzo się cieszę, że pojawił się taki komentarz 🙂 Dla każdego z nas jest dobre coś innego i nie chciałabym, żeby nagle wszyscy czytelnicy (a sporo jest takich -nastoletnich) wyrzucili z diety węgle – czego zresztą sama też nie zrobiłam.
Dzięki i również pozdrawiam 🙂
Bigos, paszteciki, groch z kapusta i grzybami, pierogi, kasza jaglana ze sliwkami, uszka z barszczem, grzybowa, ryba, sałatki, pierniczki, krokiety, pieczony kurczak/ kaczka, śledzie w sosie pomidorowym, kutia, kluski z makiem, sernik i makowiec przede wszystkim, chleb opłatek . Tyle Mi przyszło do głowy 🙂
wow pięknie wyglądasz:)
Cięcie węgli w diecie na początku daje spektakularne efekty. Lekkość, schodzi z nas woda, efekt "płaskiego brzucha". Potem już wraca wszystko do normy a organizm przyzwyczaja się do innego rozkładu makroskładników. Być może właśnie u Ciebie jest tak, że organizm faktycznie radzi sobie lepiej z tłuszczami. Ja zresztą tez jestem tego przykładem. Węglowodany mi generalnie nie służą i zawsze kiedy je ograniczam czuję się lepiej, mam mniejszą ochotę na słodkości. Poza tym taką właśnie dietą reguluja swoje wyniki badań biochemicznych z racji policystycznych jajników. Od dawna nie biorę leków, chudnę bardzo powoli, ale wyniki badań są coraz lepsze 🙂 Pozdrawiam, Kamila
A jak z warzywami? Wrzuciłabyś przykładowy jadlospis?
cudnie wyglądasz Piękna! najważniejsze, że dieta CI służy i mam nadzieję, że będzie dawała świetne efekty cały czas 🙂 naprawdę widać efekty 🙂
Ograniczanie węglowodanów (rzecz jasna – tych o niskim IG) nie jest zdrowe dla organizmu. Jest tak z kilku względów. Przede wszystkim chodzi o łatwość z jaką nasz organizm przyswaja węglowodany i z nich korzysta. Nie potrzeba skomplikowanych przemian bio-chemicznych aby węglowodany wykorzystać. Ponadto spożywanie produktów węglowodanowych definiuje także w dużej mierze odpowiednie spożycie minerałów, witamin z grupy B oraz błonnika.
Jeżeli chodzi o krótkotrwały efekt diety opartej na tłuszczach i białkach to będzie on zadowalający. Jednak w dalszej perspektywie może skończyć się fatalnie dla organizmu. Szczególnie jeśli spożywamy mięso i tłuszcze zwierzęce – wówczas obciążenie wątroby, nerek i układu krążenia jest ogromne i może prowadzić do poważnych problemów.
Jeżeli chcesz się odchudzać – rób to właśnie kosztem tłuszczu i prostych węglowodanów, nigdy kosztem węgli o niskim IG.
Pozdrawiam,
http://www.silazsynergii.blog.pl
Nie jestem żółtodziobem, który nie wie, na czym polega funkcjonowanie organizmu, doskonale zdaję sobie sprawę z roli węglowodanów w jadłospisie – a żeby to wiedzieć wystarczyło przeczytać wcześniejszego, podlinkowanego posta – klik 😉 Gdyby nie badania, nie zdecydowałabym się na ten sposób żywienia, ale wyniki są jednoznaczne. Polecam zapoznanie się z pojęciem typów metabolicznych 🙂
A co do całkowitego odcięcia węglowodanów – skopiuję fragmenty wpisu:
A. "Przez pierwsze 3-4 dni byłam dość ospała, stąd decyzja o pozostawieniu części węgli (złożonych! Odsyłam do tego wpisu, w którym wyjaśniłam różnicę między węglowodanami prostymi a złożonymi i przestrzegam przed ich zupełną eliminacją) w menu. ".
B. "Nie eliminuję węglowodanów zupełnie; nie wiem, czy dałabym radę funkcjonować bez nich na dłuższą metę. Staram się jednak jeść je maksymalnie do obiadu i wcisnąć w tym czasie choć jeden owoc. Dodatkowo węglowodany złożone lądują również w posiłkach przedtreningowych.".
O szkodliwości tłuszczy zwierzęcych/nasyconych (jak i zaletach ich spożywania) doskonale wiem. Mięso (poza rybami) spożywam średnio raz w tygodniu i jest ono zazwyczaj chude, więc przeciążenie wątroby mi nie grozi 😉
Warzywa jak do tej pory, bez ograniczeń – poza ziemniakami 🙂 Wrzucę na pewno 😉
Tak jest z każdą zmianą odżywiania 🙂 I gdyby chodziło mi o efekty wizualne, pewnie za miesiąc byłabym załamana – ale ja po prostu z tym sposobem żywienia czuję się lepiej – podobnie jak Ty 🙂
Fajnie (choć może to złe słowo), że napisałaś o policystycznych jajnikach. Mam znajomą z tym problemem i zastanawiałam się, czy nie zaproponować jej spróbowania tego sposobu żywienia. I chyba tak zrobię 🙂