O sukcesie Justyny Kowalczyk na pewno słyszał już każdy Polak. Wielki wyczyn, należą jej się za to wywalczone złoto ogromne gratulacje, tym bardziej biorąc pod uwagę okoliczności, w których medal zdobyła. Nie interesuję się biegami na nartach, nie znam się na tym i nie będę tego ukrywać, ale z olimpijskiego złota cieszę się jak dziecko z cukierka. W końcu to złoto dla Polski! 🙂
Ten wstęp napisałam po to, aby nikt nie zarzucił mi hejtowania wyczynu Justyny czy też jej samej, bo od tego jestem daleka.
Ale krew wzburzyła mi się w żyłach, kiedy mignął mi gdzieś na Facebooku „motywator” z tekstem, który zawarłam w tytule. Cała treść wpisu miała na celu zachęcenie do aktywności fizycznej, ciężkich treningów – nawet w sytuacji, kiedy ledwo żyjemy – ale żyjemy.
Jasne, że zasada „no excuses” jest nadrzędnym hasłem większości osób, które poważnie podchodzą do treningów, w tym moim. Wymówką nie jest brak czasu, brak chęci, brak sprzętu, brak miejsca, nawał zajęć, zakwasy czy „pies zjadł mi hantle”. Ale bieganie z pękniętą stopą? Może jeszcze podnoszenie ciężarów z wybitym barkiem albo złamaną ręką? W sporcie potrzebna jest duża doza rozsądku. Przerwy od treningów są tak samo ważne, jak sam trening, jeśli nie ważniejsze. Nie można ich zaniedbywać! Regeneracja – czy to po kilku dniach treningu, czy też w czasie rekonwalescencji jest integralną częścią planu treningowego.
Justyna przygotowywała się do olimpiady 4 lata, których szkoda było zmarnować. Po złamaniu zapewne była pod opieką najlepszych lekarzy i fizjoterapeutów, którzy pozwolili jej wystartować w biegu po odpowiednich przygotowaniach. Jeśli Ty nie masz takiego zaplecza – nie porywaj się z motyką na słońce.
Są bóle, mimo których można ćwiczyć bez ryzyka kontuzji. Migrena, ból zatok, zakwasy, bóle menstruacyjne, bóle żołądka, wątroby czy innych narządów wewnętrznych. Jeżeli nie dajesz im się pokonać – chwała Tobie. Mnie zdarza się polec. Ale kiedy przy wchodzeniu po schodach bolą Cię kolana – nie rób przysiadów ze sztangą, nie idź biegać. Daj im czas na zregenerowanie się albo od razu skontaktuj się z lekarzem lub fizjoterapeutą.
Nie namawiam Cię do tego, aby „paluszek i główka” stały się treningową wymówką, a Ty w przypadku chociażby przykładowego bólu kolan zalegała w łóżku z kilogramem czekolady i oglądała wszystkie sezony ulubionego serialu po raz wtóry. Nic nie usprawiedliwi tego, że nie będziesz ćwiczyć w tym czasie górnych partii ciała.
Ale słuchaj swojego organizmu. Układ nerwowy zazwyczaj wie, co robi i sygnalizacja bólem naprawdę nie jest przypadkowa. Pomyśl zanim zrobisz sobie krzywdę.
Wystarczą chęci a wszystko jest się w stanie osiągnąć, gratulacje dla Justyny:)
Chęci tak, ale nie ma co się porywać z motyką na słońce 😉
Masz 100% rację! Ona na pewno miała fachową opiekę i gdyby to było na prawdę niebezpieczne dla jej zdrowia nie pozwoliliby jej nawet rozpocząć tego wyścigu. Ja teraz mam parę dni regeneracji ze względów zdrowotnych, strasznie brakuje mi wieczornych treningów, ale nie chcę zrobić sobie krzywdy. Odczekam "jakoś" i jeśli wszystko będzie w porządku wracam do treningów. Tymczasem pilnuję się w kuchni, aby jeść jak najlepiej.
U mnie też zdrowie jest na pierwszym miejscu. Ważne, żeby wiedzieć, kiedy można sobie odpuścić, bo wiadomo, że sam katarek czy kaszelek wymówką nie jest. Czasami ciężko wytrzymać na takim odwyku, ale dasz radę 🙂
Szybkiego powrotu do formy! :*
Dokładnie! Chociaż wiem, że znajdą się tacy co i tak nie posłuchają. Moim zdaniem ćwiczenia podczas kontuzji, to tylko dłuższa przerwa w treningu z powodu jeszcze większej kontuzji.
"Pies zjadł mi hantle" rozwalił system. 😀
Wyobraziłam sobie jak pies mógłby zjeść hantle i wyglądało to… kosmicznie 😀
Hurija – wiem, mam tego świadomość – i to jest najgorsze. Zazwyczaj są to oczywiście początkujący, których kolejna, ostrzejsza kontuzja tylko zniechęci do aktywności…
KDC – a jaki to był pies? 😀
Dokładnie. Też bardzo się cieszę ze złota ,ale jak już pisałaś ona zapewne była pod profesjonalna opieką,jest doświadczona i może nie raz robiła coś takiego,ale zgadzam się z Tobą,jeśli układ nerwowy daje znać to znaczy że daje sygnał i trzeba go wysłuchać.
Ja nadal uczę się słuchać swojego organizmu bo to bardzo ważna sprawa,nie raz mnie próbuje oszukiwać,ale myślę że niedługo dojdę z nim do porozumienia:)
I to jest to, co odróżnia nas, zwykłych zjadaczy chleba, od olimpijczyków.
Ja z moim chyba znalazłam nić porozumienia 😉
Święte słowa! Regeneracja jest bardzo ważna i trzeba też zwrócić uwagę, że lekarze Justyny jak i ona sama wiedziała co robi 🙂
Wiedzieli, co robią, jak zapobiec pogorszeniu i jakie mogą być tego skutki. Bo każdy, kto z kontuzją idzie trenować też na wszystkie rady odpowie, że "wie, co robi" 😉 Czasami same chęci nie wystarczą 🙂
Dla mnie ta kobieta jest WIELKA!! Zgadzam się z Toba! 🙂
Oj jest… Jak każdy złoty medalista zresztą 🙂
http://www.sport.pl/soczi2014/1,134859,15451213,Kowalczyk_po_biegu__wiedzielismy__po_co_tu_jestesmy_.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Sport
" Tak to jest, jak marzenia ci pryskają, a ty musisz o nie walczyć. Strasznie walczyć."
Wspaniała kobieta… Aż się wzruszyłam czytając ten wywiad!
zgadzam się całkowicie. Trzeba odróżnić prawdziwą niedyspozycję od wymówki. Jeśli podchodzimy poważnie do treningów, to równie poważnie powinniśmy także podchodzić do swojego zdrowia.
paleblueme.blogspot.com
Dokładnie o to chodzi!
Ona jest wielka to fakt, ale ludzie uwielbiają skrajności i patrzą tylko powierzchownie. Justyna ma trenera, dietetyka, plan, wieloletnie doświadczenie a taki zwykły szarak ma tylko zapał.
Kiedyś byłam taką Justyną i z kontuzją ( jak się potem okazało poważną) wystartowałam w zawodach, do mety dowiozła mnie karetka, a diagnoza była jak wyrok, nadal odbija się to na moim zdrowiu i na treningach. Nie popadajmy w skrajności, poważna kontuzja to nie wymówka, zdrowie jest najważniejsze.
Właśnie o ten przekaz mi chodziło. To nie jest "złamana stopa" + "złoto", tylko wszystkie te elementy, które wymieniłaś plus pewnie milion innych.
Chciałam napisać o biegaczach, bo to u nich najczęściej widzę chęć treningu mimo wszystko, ale nie chciałam nikogo urazić. Często na Facebooku widzę, że teksty typu: "byłem dzisiaj u lekarza i kategorycznie zabronił mi biegać przez miesiąc, ale nie mogłem wytrzymać i zrobiłem spokojne 20 km w tempie 3,5min./km". Kiedyś ich podziwiałam, teraz zmądrzałam.
Twój przykład też jest tutaj bardzo dobry. Życzę Ci jak najszybszego powrotu do pełnej sprawności :*
Maggie czyżbyśmy lajkowały tych samych biegaczy na fb? Bo ostatnio jeden z biegaczy miał poważną kontuzję, a i tak biegał i biega- ciągle czując ból już od kilku miesięcy…to już nie jest mądry sport …
Trzeba wiedzieć kiedy przestać, szanować swoje ciało i słuchać je.
Ja kiedyś też ich podziwiałam do momentu jak nie znalazłam się w podobnej sytuacji, to nie jest siła walki to głupota.Biegacze mają z tym problem, bo są ,,uzależnieni" od endorfin, dół w jaki wpada się, gdy nie można trenować często nie jest do zniesienia. Prawdziwy biegacz to ten dla którego zdrowie jest najważniejsze. Jak to dobrze,że już to wiem:)
Agnes – całkiem możliwe, choć u mnie takich przykładów jest wiele i są nagminne. Głupota…
Monia – Z tym uzależnieniem to prawda, ale no bez przesady. Ja też kocham endorfiny, bez treningu ciężko mi ułożyć sobie dzień, zasnąć – ale wiem, kiedy należy dać sobie siana 😉
a biegasz maratony, ultra maratony i biegi na dystansie ekstremalnym????
ja tych ludzi doskonale rozumiem, maraton to coś innego niż 10 kilometrowa przebieżka:)
sama przez to przechodziłam, ale zdrowie jest najważniejsze
Jasne, że nie biegam i nawet o tym nie myślę. Pod jakim względem to jest "coś innego"? Dystans, wysiłek czy o co Ci chodzi? Nie wiem, jak się do tego odnieść 😉
przebiegnij to wtedy wszystko będzie jasne:)
Też się z tym zgadzam. Warto nie zrealizować jakiegoś planu, odpuścić kilka dni, niż potem odpuszczać przez miesiąc, bo np. niedoleczone przeziębienie przerodziło się w coś gorszego:(
Dokładnie, z przeziębieniami jest tak samo. Czasami należy wybrać pomiędzy przeziębieniem i 2 dniami przerwy a zapaleniem płuc i miesiącem przerwy. Choose wisely 🙂
O ile my sobie możemy odpuścić jak nas coś zaboli tak Justyna walczyła oprócz tego,że o złoto to o zarąbistą kasę…też byś dalej walczyła z rozwaloną stopą gdyby stawką była kupe siana
Gdybym miała takie zaplecze medyczne jak ona, to na pewno. Z tym, że nie chodziłoby mi o pieniądze, ale o medal i przejście do historii – taka jestem próżna 😛
Justyna jest wielka i bardzo się cieszę ze złota dla Polski, ale jak usłyszałam o jej kontuzji, to pierwsze, co przyszło mi na myśl to to, czy zwariowała. Rozumiem, że tyle się przygotowywała, ale zdrowie jest ważniejsze. Załóżmy poświęca się dla jednych zawodów, by kontuzja rozwinęła się na tyle, że już nigdy by w żadnych nie wystąpiła? Takie było moje pierwsze myśli 😉 Dopiero po chwili zaczęło do mnie docierać, że pewnie ma wokół siebie najlepszych specjalistów, którzy jej na to pozwolili. Jednak większość z nas takich nie ma. Jeśli coś boli, najlepiej przestać i spróbować rozgryźć to, dlaczego nas boli. W przeciwnym wypadku może się to źle skończyć.
"kontuzja rozwinęła się na tyle, że już nigdy by w żadnych nie wystąpiła" – i o to ryzyko chodzi. Czasami warto odpuścić na kilka dni niż borykać się z efektami wcześniejszych błędów przez całe życie.
Zdziwiły mnie m.in. słowa Korzeniowskiego i jego brak taktu tym bardziej, że sam jest sportowcem. Nie dziwię się, że taką decyzję podjęła Justyna. Lata przygotowań, osiągnięta szczytowa forma i świadomość, że to prawdopodobnie ostatnie IO. Ryzyko czasami się opłaca, a co motywującego cytatu, ktoś miał dobry zamysł, ale z przekazem wyszło gorzej. Często szukamy banalnych wymówek i np. odkładamy treningi bo dwa tygodnie temu borykaliśmy się z katarem, ale zdecydowanie złamana stopa czy inna kontuzja powinna być skonsultowana i niepogłębiana, bo inaczej może konsekwencja tego czynu ciągnąć się latami.
Justyna pokazała klasę 😉
Z okazji WALENTYNEK przesyłam wirtualne "<3" :*
Dziękuję, ode mnie też serducho! <3
Napisałaś, ze ból menstruacyjny to nie wymówka, ale są takie bóle, ze nie da się stać, leżeć ani siedzieć. Wiem po sobie, i prez te dni zmuszam sie choćby do tego weidera czy przysiadów i zdaje sobie sprawę, ze nie powinnam. Ale jak przerwe to nie wróce do ćwiczeń!
Ja nie napisałam, że to nie jest wymówka, bo sama czasami (choć szczęśliwie już coraz rzadziej) przez cały dzień i noc leżę bez ruchu pod 10 kocami i nie mam totalnie na nic ochoty, włącznie z jedzeniem i piciem.
Jest kilka asan jogi, które pomagają na bóle miesiączkowe, ale zdarza się, że i do tego ciężko jest się zebrać…
jeśli chodzi o bóle głowy i brzucha to często jest tak że trening pomaga 😀 tak jak piszesz "no excusses" szacun dla Justyny !! 😀
Często, ale nie zawsze 😉 U mnie czasami podczas treningu ból mija, a po nim atakuje z podwójną siłą. Ale radzę sobie jakoś 😉
Wielki szacun dla Justyny, bo zrobiła coś naprawdę wielkiego! Ale w 100% zgadzam się z Twoim apelem, czasami trzeba sobie powiedzieć "stop" i dla normalnego człowieka (bez całego tego zaplecza o którym wspomniałaś) to powinna być właśnie taka sytuacja.
Są i mniej poważne sytuacje, w których należy przystopować – naderwane ścięgno, przykurcz mięśni, problemy z chrząstką stawową… Ludzie z różnymi kontuzjami ćwiczą.
Co racja to racja :)) Ale dzień regenracji też się należy wiadomo. Też mam problem z kolanami,dlatego porzuciłam bieganie. Za to na bieżni robię wchodzenie pod górę w optymalnym tempie. Da się,da!
Dzień albo nawet kilka 🙂
Świetnie, że dajesz sobie radę podczas kontuzji bez uszczerbku na zdrowiu 🙂