Tę zasadę wyznają prawie wszyscy odchudzający się. Raz w tygodniu należy im się pizza w ramach cheat meala, za cały tydzień bez słodyczy powinna być nagroda w postaci paczki ciastek, a jeśli mają ochotę na czekoladę – zjedzą tylko jeden paseczek, „bo lepiej tak niż później się na nią rzucić”.
Ciężko jest nie przyznać im racji. Udowodniono bowiem, że cheat meale zapobiegają zastojom wagi w trakcie odchudzania, natomiast nagroda jest skuteczną motywacją, która pcha nas do osiągnięcia celu. Jednakże nikt nie powiedział, że cheat ma być bombą węglowodanów prostych i tłuszczy trans, ani że to słodycze są najlepszą nagrodą. Ja wolałabym zostać nagrodzona sprzętem do ćwiczeń, nowym treningowym outfitem albo owocami.
Zasada MŻ sprawdzi się przy odchudzaniu, jeśli chcesz po prostu zrzucić parę kilo. Jeśli zależy Ci na zdrowiu i dobrym wyglądzie nie tylko w ciuchach, warto zwracać uwagę na to, co jesz.
Jasne, nikt nie jest idealny i na pewno zdarzy Ci się zjeść w pośpiechu hamburgera podczas wypadu na zakupy, ulec pokusie spróbowania ciasta upieczonego na Święta, czy wypić piwo przy grillu ze znajomymi. Ale dlaczego masz ładować w siebie świadomie i z premedytacją cukier, utwardzone tłuszcze roślinne, całą tabelę E i inne szkodliwe związki?
Prawie każdy lubi pizze, hamburgery, kebaby… Jeśli już ustaliłaś sobie, że jesz taki „oszukany” posiłek co tydzień/dwa/miesiąc i masz go wpisany w plan dnia – spokojnie możesz przyrządzić go sama. Przepis na genialną pizzę podawałam tutaj i naprawdę polecam go wypróbować, bo nie odbiega w smaku czy konsystencji od „prawdziwej” pizzy na chrupiącym spodzie. Za to nie zawiera żadnych spulchniaczy, składniki są świeże i to Ty decydujesz, co się na niej znajdzie.
Hamburgera zrób sama z mięsa mielonego wysokiej jakości i zamknij go w pełnoziarnistej bułce – będzie smakował jeszcze lepiej.
Kebab jest najmniej „grzesznym” daniem i jeśli mięso jest dobrej jakości, to można się jedynie przyczepić do białej bułki i tłustych sosów. Mój sposób na odchudzenie tego dania to pełnoziarnista tortilla lub naleśnik zamiast bułki i sosy na bazie jogurtu. W środku podsmażony kurczak – palce lizać!
Kwestia kupnych słodyczy to temat-rzeka. Cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, utwardzone tłuszcze roślinne, konserwanty, aromaty „identyczne z naturalnymi”, sztuczne barwniki i cała litania nazw, których nie sposób przeczytać. Moim sposobem na pozbycie się ich z diety, jest nie patrzenie na kakaową tabliczkę jak na czekoladę, ale jak na eksperymentalne dzieło sztabu szalonych chemików. To, co zazwyczaj sprzedaje się w sklepach, nic wspólnego z prawdziwą czekoladą nie ma. Porównajcie też babcine przepisy na pierniczki i skład tych kupnych, z osiedlowego sklepu. Jest różnica?
Zapewniam Was, że żadna kostka czekolady czy ciasteczko nie przejdą niezauważone przez organizm. Każdy taki „wybryk” zostawia po sobie ślad – chociażby w postaci chwilowego skoku cukru, czy kilku nowych cząsteczek tłuszczu – pół biedy, jeśli odłoży on się w „boczkach”. Najczęściej jednak atakuje narządy wewnętrzne czy układ krwionośny, osiadając na ścianach żył – to z kolei prowadzi do powstawania chorób takich jak nadciśnienie czy miażdżyca.
Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie, nie jest mi obce – zdarzają mi się chwile słabości, kiedy bezmyślnie sięgnę po chipsy czy ciastko z kremem. Nie usprawiedliwiam się jednak tym, że wszystko spalę na treningu, nie jadłam cheatów od miesiąca, a tak w ogóle, to należało mi się po ciężkim dniu. Z drugiej strony nie rozpamiętuję też tego, co się stało, tygodniami. Stało się i już się nie „odstanie” – czas zacząć starać się bardziej.
Nagradzanie się niezdrowym jedzeniem za zdrowy tryb życia jest paradoksem samym w sobie. To tak jakbyś nagrodziła szczeniaka, który nie załatwił się w domu podczas Twojej nieobecności, możliwością załatwienia swoich potrzeb na dywanie. Nie zrobiłabyś tak, prawda?
Więc dlaczego zaprzepaszczasz efekty (nie tylko te wizualne, ale przede wszystkim zdrowotne) zdrowej diety naładowanymi chemią produktami? Zastanów się, co jest dla Ciebie ważniejsze – zdrowe, silne i piękne ciało czy chwila zapomnienia z ulubionym batonikiem? Każdy wybór niesie za sobą konsekwencje. Tylko od Ciebie zależy, jakie one będą.
Prosty sposób by przestać mieć chęć na słodycze to przestać je jeść. Pierwsze dni będą okropne, ale potem ochota przejdzie i po paru tygodniach nawet nie spojrzysz na słodkie. Ja skutecznie zastępuję słodycze daktylami 🙂 Pomaga w 'ciężkich' momentach.
Daktyle to też mój sposób, zresztą pisałam już o sposobach na porzucenie słodyczy 😉 Zastąpić je też można własnej roboty ciastami – fasolowym na przykład.
Pięknie napisane! Uświadomiłaś mi coś 🙂 Dzięki 😀
Nie ma za co! 🙂 Cieszę się, że komuś te moje wypociny pomogły 🙂
Dobrze to ujęłaś. Przypominają mi się wywiady z gwiazdami, które zarzekają się że jedzą wszystko ale z umiarem.. hm. Pozdrawiam 😉
O tak, albo po prostu "wszystko" – tylko ćwiczą. Jogę albo pilates 😉
Ja cheat meal obchodzę raz na miesiąc – wtedy pozwalam sobie na większą porcję orzechów, owoc wieczorem, czy też dwa wafle ryżowe.
Kompletnie nie ciągnie mnie za to do niezdrowego jedzenia, nie smakuje mi i nie będę tego jadła. 🙂
Bardzo surowy ten Twój cheat meal 😉 Ale jeśli to Ci pasuje, to tym lepiej dla Ciebie.
Pewnie nie jedna osoba będzie Ci zazdrościć braku pociągu do fast foodów 🙂
Walczę o niski bodyfat, ale nie cierpię. Jem zdrowo, smacznie i kolorowo! 🙂
Aaa, to wszystko jasne 🙂 Żeby tylko nie był za niski 😉
Powodzenia!
Właśnie!! Zgadzam się z tym!! I również wybieram inne nagrody: "coś" do biegania, do ćwiczeń, bilet na londyńską atrakcję itp…
Nie rozumiem tego…jeść cały tydzień zdrowo i czekać tylko na dzień by wepchnąć w siebie coś niezdrowego. Paradoks!!! Jak to czytam na innych blogach to wyłączam go aby nie napisać czegoś głupiego- ich życie, jak chcą traktować tak swój organizm ich sprawa 🙂
I to są nagrody, o które warto walczyć! A czekolada w nagrodę jest podobna do picia "na zdrowie". Patrząc na to chce mi się śmiać 😉
A to, że my nie rozumiemy takich ludzi, to pół biedy. Gorzej, że to oni nie rozumieją, jaką krzywdę sobie wyrządzają.
W pełni się z Tobą zgadzam, tylko jakoś trudno mi to zastosować w praktyce. O ile nie mam problemu ze słonymi przekąskami, fast foodami itp, to ze słodyczami sobie nie radzę! Niestety, brak u mnie efektów przez takie głupie podjadanie słodkości. :C trzeba walczyć dalej i trenować swoją silną wolę 🙂
O tak, silna wola jest jak mięsień – nietrenowana zanika 😉
Przyrządzaj sobie zdrowe słodycze i "zasładzaj" się daktylami czy rodzynkami – szybko przejdzie Ci ochota na słodkie, a na pewno będziesz coraz rzadziej sięgać po takie zamienniki. Ja co prawda idealnym przykładem nie jestem, ale spójrz na Agnes czy Niebieskoszarą – to żywe dowody na to, że da się bez nich żyć 🙂
ktos mi napisal w koncu co robie, choc o tym wiem ..
Nie rozumiem opcji nagradzania siebie jedzeniem…
Bardzo dobrze napisane. Chociaż zdarzają mi się takie sytuacje staram się coraz częściej nad tym panować,żeby unikać ''cheatów'' pod złą postacią.
A wzorem pod tym względem rzeczywiście jest Agnes oraz Niebieskoszara:)
Nagrody jak najbardziej tak, ale nie w postaci jedzenia.
kurcze jakie to prawdziwe.. dałaś do myslenia! dziękuje <3
również nie rozumiem nagradzania się niezdrowym jedzeniem za zdrowy tryb życia, przecież to się mija z celem, przyznam, że mam dni, w których niezbyt trzymam się diety 😉 jednak policze je na palcach jednej ręki w ciągu całego roku 🙂 święta i urodziny 🙂 w przypadku jakichś innych przygotowuję jakieś zdrowe smakołyki 🙂
przydatny wpis bo właśnie sie odchudzam 🙂 pozdrawiam:)
ja raz w tygodniu jem sporą ilośc świeżych-nie suszonych!!daktyli!Zawsze czekam na ten dzień 🙂
Świetny, dobitny post. Dziękuję