Kiedy pytałam Was o to, dlaczego ciężko jest Wam stosować się do diety (w domyśle: zdrowego odżywiania), padła również odpowiedź, że problemem jest jedzenie poza domem. Duża część wiadomości, które od Was dostaję również tyczy się tego tematu, więc dzisiaj zostanie on poruszony. W osobnym poście zajmę się odżywianiem, kiedy jesteśmy u kogoś innego, a dzisiaj coś o jedzeniu „na mieście”.
Moja żelazna zasada – lepiej zjeść cokolwiek niż głodować. Nawet gdyby miał to być posiłek w McDonald’s, lepiej jest zjeść śmieciowego cheeseburgera niż nastawiać organizm na stan „oszczędzania energii” i spowolnić metabolizm. Na szczęście tam, gdzie są McDonald’sy, tam są też lepsze alternatywy na posiłek.
Będąc w strefie gastronomicznej centrów handlowych mamy zazwyczaj ogromny wybór, kuchnie ze wszystkich stron świata stoją otworem. Część osób zdecyduje się na potrawy wegetariańskie („to warzywa, muszą więc być zdrowe”), część wybierze rybę („bo kwasy omega”), część postawi na pizzę z „chudymi” dodatkami.
Ja do wegetariańskich stoisk nie zbliżam się i nie chodzi o to, że mam cokolwiek do wegetarian. Jadłam a la pierożki nadziewane soczewicą, kulki tofu w jakimś sosie i wiele innych potraw, które serwowała pewna sieć „restauracji” – dopóki nie dowiedziałam się, że większość z tych potraw jest smażona na głębokim oleju, do surówek dodawany jest cukier, a sosy są takie kremowe dzięki kilogramom mąki.
Ryb nie jadam w postaci innej niż grillowana (albo smażona bez tłuszczu, ale tak w sieciówce wybrzydzać nie będę), a już na pewno nie tknę smażonej w panierce – też w głębokim tłuszczu zresztą. Zazwyczaj jedynym możliwym źródłem węglowodanów będących dodatkiem do takiej ryby są frytki, talarki albo ćwiartki ziemniaka – smażone oczywiście.
W świetle tego wszystkiego pizzy nie uważam za najgorsze wyjście, ale często jakość tych składników pozostawia wiele do życzenia.
Ja zazwyczaj w takim wypadku i wobec braku innych alternatyw wybieram kebaba zawiniętego w tortillę ewentualnie grillowaną rybę z dodatkiem warzyw, jeśli jest taka możliwość. Nie są to najlepsze wyjścia, ale lepsze to niż nic, jak pisałam na początku.
Jeśli gdzieś obok widzę hipermarket – wiem, że jestem uratowana. Nawet nie mając sztućców mogę zjeść pełnowartościowy posiłek. Moim zestawem ratunkowym jest kefir, pełnoziarnista bułka (albo dwie), jakiś owoc (zazwyczaj banan) i migdały. Jest białko, węgle i tłuszcze, bez pustych kalorii. Nie wpadłam do tej pory na pomysł skomponowania lepszego zestawu, dlatego jeśli macie inne propozycje, chętnie ich wysłucham i na pewno wypróbuję.
Oczywiście najlepszym wyjściem jest przygotowanie sobie posiłków w domu. Możliwości są niemal nieograniczone i nawet jeśli nie masz w domu plastikowych pojemników, w ostateczności możesz zawinąć potrawę w folię aluminiową czy papier śniadaniowy.
Moimi ulubionymi „wyjściowymi” potrawami są pełnoziarniste naleśniki z zawiniętym kurczakiem z warzywami lub z owocami, pancakes i owsiane babeczki z mikrofalówki. Ich przygotowanie zajmuje nie więcej niż 15 minut, a ja mam pewność, że będę mogła zjeść coś, co lubię i wiem, że nie ma w środku żadnych „ulepszaczy”.
Czekam na Wasze sposoby na jedzenie poza domem! 🙂
Masz rację. W centrach handlowych nie zjemy nic "zdrowego".. no chyba, że słodkie-niby zdrowe, owocowe shake'i..
Nie byłabym pewna, czy takie shake'i nie są dosładzane… W każdym razie i tak ich nie piję, bo nie zaspokoiłyby mojego głodu 😉
Ja czasami zamawiam sałatki z kurczakiem, także tortillę, jeśli jest jakiś sklep – także bułkę z kefirem. Kiedyś był taki pyszny kefir ogórkowo – koperkowy – po prostu delicje. Ale teraz nigdzie nie mogę go znaleźć 🙁
Nie widziałam nigdzie takiego kefiru… Ciekawe, czy nie miał w składzie jakichś niepożądanych dodatków. Ja zawsze kupuję naturalne kefiry 🙂
Ja jeżeli wiem że cały dzień mam poza domem zabieram ze sobą pojemniki (przydałby mi się taki z przegródkami:) z tym co akurat przyrządzę:)
Taki typowy lunchbox też mi się marzy, nie miałabym wtedy oporów z zabieraniem kurczaka, ryżu i warzyw. Świeża sałata czy pomidor po kontakcie z ciepłym mięsem nie wyglądają zachęcająco… 😀
zawsze zabieram ze sobą pojemniczki lub owoce, nie wyznaje zasady,że lepiej zjeść cokolwiek, wolę zamiast czegokolwiek wstąpić do sklepu i kupić chociażby sałatkę:)
W 100 % zgadzam się z Tobą. 😉
Do sałatki potrzebny jest widelec, a nie każdy nosi go w torebce 😉 Ale to rzeczywiście fajna alternatywa. Widziałam, że biedronka ma takie gotowe sałatki chyba z mięsem, może następnym razem się skuszę 🙂
Chodziło mi tutaj jedynie o dylemat jedzenie śmieci vs. niejedzenie niczego, a nie wybór między sałatką a fast foodem. Oczywiście sałatka jest milion razy lepszą opcją, ale nie zawsze jest możliwość jej zjedzenia. Wyobraź sobie, że jedziesz z kimś autem albo jesteś na wycieczce szkolnej i masz wybór: zjeść hot doga na stacji albo głodować kilka godzin do kolejnego postoju. Ja wybiorę hot doga 😉
do sałatek jest dołączony widelec plastikowy często można takie znaleźć, wole zjeść kilo jabłek niż przestąpić próg macdonalda 🙂
No skoro jest widelec, to inna sprawa. Świetne rozwiązanie 🙂
Ja sama w McD nie jem (no, oprócz McFlurry okazjonalnie, ale to podobno i tak najbezpieczniejsza potrawa stamtąd), ale widzę, że to wywołało największą burzę 😀
Bułka z sabway'a to nie najgorszy wybór, jeżeli zrezygnujemy z sosu;)
Za to w galerii, gdzie jest tajskie jedzonko idę zawsze na zupę z krewetkami;)
Z Subwayem mam ten problem, że nie znoszę wędlin ani dużej ilości masła (o ile w ogóle je tam dają?) dlatego kanapki wolę robić sobie sama, nawet gdyby miałoby to być śniadanie do łóżka. I zawsze przerażały mnie ceny 😉
Taka zupa to też świetny wybór, uwielbiam dalekowschodnie jedzenie i owoce morza 🙂 Ta zupa jest w Asia Hung?
Masła nie można tam dostać, nawet jakbyś chciała. Wędlin też nie musisz dawać – kontrolujesz wszystkie składniki jakie ci tam wkładają (podstawa: mięso, kotlet sojowy, ser albo nic; dodatki: warzywa; sos)
Okej, alles klar 😉 Dzięki za info!
A co powiesz na North Fisha? przecież tam też znajdziemy grillowaną rybę i ryż, niekoniecznie tony panierki 😀
W North Fishu niektóre potrawy są naprawdę w porządku, da się tam zdrowo zjeść 🙂
Ufffff! a już się bałam, że zaraz mnie zaskoczysz jakimiś newsami, o których nie miałam pojęcia 😀
Jeśli nie unikasz soli jak ognia to nie ma się (chyba?) czego bać 😀 Idealnie byłoby gdyby to był ryż brązowy albo basmati, ale nie wymagajmy zbyt wiele od sieciówek 😉
To samo ostatnio powiedziałam, ale zawsze można nałożyć sobie więcej sałatek, a ryżu mniej 🙂 tak w zasadzie, to u mnie talerz zawsze ma szczyt z czerwonej kapusty, ale to już inna sprawa 😉
Racja 😉 Ja akurat w NF może ze 3 razy jadłam, z czego dwa to były tortille, więc nie przyjrzałam się zbytnio sałatkom. Ale skoro jest czerwona kapusta, to może następnym razem się skuszę… 🙂
ja raz na jakiś czas tam jem, dla mnie to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Podoba mi się opcja z nielimitowanym barem sałatkowym, dla takiego warzywnego potwora jak ja, to istny raj! 😀
O proszę, nawet nie wiedziałam, że sałatki można dobierać tam bez limitu 😉 W takim razie przekonałaś mnie 😀
Możesz nałożyć ich ile chcesz przy jednym podejściu 🙂 myślę, że to naprawdę fajna opcja jeśli jest późno, a nie masz ani składników, ani ochoty przygotowywać obiadu w domu 😉
mam nadzieję, ze nie będziesz zawiedziona 😀
Też mam taką nadzieję 😀
Dzięki za informacje 🙂
W przypadki głodu i odległości dzielącej mniej od niego, wybieram sałatkę z kurczakiem. Ewentualnie kupuję banany (4szt) zjadam dwa i dwa pozostałe na później. A tak to zawsze mam w torbie kawałek ciasta marchewkowego lub fasolowego ( właśnie się piecze w piekarniku), lub pokrojone owoce. Jak wychodzę na dłużej to kanapki z własnego chleba lub sałatka 🙂
Sałatka z kurczakiem to też dobre wyjście 🙂 Z tym że kupowanie jej w Macu jakoś do mnie nie przemawia, bo kura i tak jest w panierce…
No i ciasto to świetny pomysł, ale jego zrobienie zajmuje już więcej czasu 😉 Ale jeśli mam je w zanadrzu, to oczywiście wykorzystuję.
A za kanapkami poza domem nie przepadam. W mojej torebce robią się strasznie płaskie i wyglądają o wiele gorzej niż smakują 😀
to noś je w pudełku
Nie wyobrażam sobie zmieścić dodatkowego pudełka na kanapki w torebce, którą mam nosić przez 14 godzin i w której mają mi się zmieścić materiały na zajęcia plus kilka innych posiłków.
Powtarzam – nie lubię jeść kanapek poza domem. Tego, czym się odżywiam będąc poza domem nie uważam za zły pomysł, więc nie będę wpychać w siebie na siłę pieczywa 😉
na słowo 'mcdonald' mam automatyczne skojarzenie z 'mięso oddzialane mechanicznie', więc dziękuję 😉 zawsze biorę swoje jedzenie – zwykle kanapki lub owoce, a jeśli np. jestem cały dzień poza domem, to żeby coś ciepłego zjeść z tego wszystkiego wybieram jedzenie na wagę, gdzie samemu sobie nakładasz i jest cena jednakowa podana za 100gram, niezaleznie od wybranych produktów. chociaż pewnie też jest smażone w głębokim tłuszczu i cukier gdzieś się czai, ale tak jak piszesz- lepiej zjeść cokolwiek niż się głodzić 🙂
kasia
a gdy dopada mnie mały głód, to wchodzę do sklepu po banany 😉 banany niejednego uratowały 😀
Pewnie, banany to świetne wyjście 😉
Co do MOM – zgadzam się. Ostatnio dowiedziałam się, że kotlety do tych wszystkich bułek, mimo tego że są wołowe, kiedy przyjeżdżają do lokalu są białe. Dopiero w piekarniku brązowieją. Ile tam musi być chemii!
U mnie z tym "domowym" jedzeniem jest ciężko, bo ogromnej większości z tych rzeczy nie lubię, dlatego stawiam na kebaby 😀
w moim mieście jest restauracja z dietetycznymi posiłkami, jeszcze w niej nie byłam, ale przestudiowałam menu i wygląda naprawdę ciekawie, jest ogromny wybór, a ceny bardzo rozsądne, bo większość nie przekracza 15zł 😉 jak w końcu się do niej wybiorę to dam znać 😉 jednak zazwyczaj przygotowuję jedzenie i biorę w plastikowym pojemniczku, których mam w domu mnóstwo 🙂 nieraz się na mnie dziwnie patrzą, że coś jem np. w centrum handlowym a nie są to frytki, jednak zupełnie mnie to nie obchodzi, nauczyłam się nie zwracać na to uwagi 🙂
Ooo, całkiem ciekawa propozycja z tą restauracją. Czekam na jakąś recenzję! 🙂
Ja ostatnio otworzyłam swój pojemnik właśnie w CH siedząc obok koleżanki, która wcinała właśnie cheesy z Maca. Spojrzenia "sąsiadów" bezcenne 😉 Mam nadzieję, że patrząc tak na nas zazdroszczą, a nie dziwią się 😉
Zdecydowanie lepiej zjeść coś niż się głodzić, ale coś nie musi oznaczać byle co. Skoro pod ręką ma się McDonald's to pewnie i znajdzie się jakiś hipermarket itp., ale zdecydowanie bardziej wolę nosić przyrządzone posiłki wychodząc na miasto.
Też wolę sto razy bardziej wziąć coś swojego niż kupić "byle co". Ale nie zawsze jest taka możliwość – tak jak podałam przykład z wycieczką szkolną 😉
Nie zgadzam się, że lepiej zjeść w mcshit niż nic 😉 Ponadto np. we Wrocławiu w każdej galerii handlowej jest sklep spożywczy- nawet na rynku i dookoła są freshe, żabki i inne takie sklepy. Lepiej jest więc kupić tam nawet serek wiejski i banana z bułką niż jeść śmieci 😉 (ja łyżeczkę zawsze mam w torebce) 🙂
Ja mam zawsze dziecięcy widelec 😉 Pewnie, że lepiej jest zajść do spożywczaka i zaopatrzyć się w coś, co da się zjeść. Gorzej jest w przypadku długiej trasy i wyjazdów zorganizowanych – musisz podporządkować się grupie, która chce zatrzymać się w McDrive na odludziu, następny postój za kilka godzin i co wtedy? Chociaż w sumie Ty na pewno miałabyś przygotowane coś na zapas 😀
Muszę skosztować tych twoich babeczek owsianych z mikrofalówki. Ja zazwyczaj robiłam standardowe ciasto z mikrofalówki z dodatkiem otrębów.
Podasz przepis? 😉
Ja zawsze, ale to zawsze mam naszykowane jedzenie na wyjście 🙂
dla mnie idealne są ciastka białkowe:)
Pewnie, to najlepsze wyjście 😉
Z tym, że ja czasami robię się głodna mimo przygotowania 2-3 posiłków i wtedy ratuje mnie właśnie kefir z bułką i bananem 😀
Ooo…to w Polsce jest Nord See? Dobrze wiedzieć!
Ja zawsze gdy jestem na mieście wybieram właśnie NS. Nie zawsze jestem w stanie coś ze sobą wziąć, a chipsy jabłkowe to raczej nie posiłek, a w NS zawsze wybieram krewetki z mozarellą w bułce 🙂
Jeśli to to samo, co NorthFish, to tak 😉 Aczkolwiek krewetek w bułce akurat tam nie widziałam… Są ryby i owoce morza, ale w większości w fast foodowych wersjach – jakieś boxy, zestawy z frytkami czy tortille. Ale grillowane rybki też się znajdzie, jak pisała Madziak 🙂
Faktycznie, nie bardzo wiem czy to to samo, choć tak właśnie pomyślałam… tutaj w Nord See są także dostępne dania smażone, wędzone i inne. Owoce morza, ryby w różnych formach, bułki, dania obiadowe, sałatki, tortille i zestawy. Jest w czym wybierać, choć ja stawiam właśnie na węgle z dużą ilością białka – jak najmniej przetworzone a mega pożywne. Jak kiedyś się wybiorę to pstryknę fotkę buły z krewetkami! 🙂
ja mam zawsze w torebce łyżeczkę:D u mnie w zestawie z hipermarketu zamiast kefiru jest serek wiejski 😀
Z serkiem trzeba usiąść na spokojnie, a kefir mogę wypić w tramwaju 😀 Ale to też dobry pomysł, jeśli ma się go czym zjeść 🙂 Ja w wersji idealnej dodałabym trochę rodzynek i orzechów – w realu można kupić je na wagę.
jeśli coś "konkretnego" to tortilla bez frytek w środku i bez sosu lub z sosem nie-majonezowym. No i jest jeszcze Subway, chociaż nie sądzę by był taki zdrowy jak usiłują to nam wmówić 😉 Jeśli pizza to tylko cienkie ciasto. Na szczęście nie lubię panierek i frytek, więc przynajmniej te smakołyki mnie nie kuszą
Mnie Subway jakoś nie jawi się jako super-zdrowy 😉 Nigdy tam nie jadłam, mają ciemne pieczywo?
Co do tortilli – dokładnie do takich samych zasad się stosuję. Chociaż i sos na majonezie zdarzy mi się czasami wybrać. To też NNKT 😉
Nie jem na mieście, nigdy!!
Dzięki fast foodom przybyło mi sporo wagi i obecnie nie jem nic w mieście, wolę bułkę z domu wziąć.
Jeśli nie spędzasz dużo czasu poza domem, bułka wystarczy. W takim przypadku nikt nie myślałby o jedzeniu w mieście. Ale niektórzy poza domem spędzają 12 i więcej godzin, wtedy to staje się koniecznością 😉
Lubię czasem zjeść coś na mieście, nie zawsze było to coś zdrowego, ale ostatnio się poprawiłam na plus i nie jem żadnych fast foodów 🙂
Obserwuje, pozdrawiam 🙂
Gratuluję, oby ten nowy zdrowy nawyk pozostał na zawsze 🙂
Super blog.
Ja proponuję SUBWAY, nie taki znowu fast-food, a jedzenie smaczne, dużo warzyw, pieczywo do wyboru 😉
Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Follow me 🙂
Zawsze zastanawiałam się, jakie tam są bułki 😉 Ale skoro mówisz, że pieczywo jest do wyboru, może się temu bliżej przyjrzę… Przeraża mnie tylko wizja tego, że ktoś inny będzie aplikował masło czy broń Boże margarynę 😛
Dzięki za zaproszenie, skorzystam 😉
masła ani margaryny tam nie uświadczysz :DD. poza tym wszystko odbywa się na twoich oczach i możesz zakrzyknąć "nie! tego sera mi tam proszę nie dawać!". o każdy składnik pytają.
Czuję się jak przybysz z innej planety, kiedy tłumacz mi się takie rzeczy 😀 Ale i tak dzięki za informację, dobrze wiedzieć 🙂
bardzo przydatny artykuł. Często niestety łapiemy się w pułapkę niezdrowego jedzenia.
Dokładnie. Tym bardziej jeśli jesteśmy zmuszeni jeść poza domem.
Maggie postawiła hipotezę, że głównym problemem w trzymaniu diety jest konieczność jedzenia poza domem. Ja się z tym zgadzam i od dłuższego czasu szukam czegoś co pomoże mi dobrać miejsca w mieście do moim preferencji, planu żywienia, diety, parametrów. Ostatnio natknąłem się na:
http://www.eatyourdiet.com/
Może to jest jakaś pomoc? Z tego co wiem to planują nad pilotem i szukają pierwszych użytkowników do zbierania oczekiwań i testowania….
Ogólnie jedzenie na mieście nie musi być niezdrowe ja polecam restauracje w Rzeszowie – http://www.hoteliskra.pl/Restauracja jadam tam i wcale nie czuję się po takim obiadku jak balon napchany kaloriami 🙂 najważniejsze jest aby zamawiać zdrowe i lekkostrawne potrawy a nie żywic się fast-foodami taka moja opinia 😉