![]() ![]() ![]() |
Od czego zacząć ćwiczyć? Część 1. |
Tytułowe pytanie bije na głowę popularnością wszystkie inne zadawane na portalach dotyczących kulturystyki, fitnessu, odchudzania i innych krążących wokół tej tematyki.
Mnie także pytanie to zostało zadane już kilkanaście razy, więc w tym cyklu postów postaram się na nie odpowiedzieć jak najlepiej. Ponieważ zagadnienie to jest wieloaspektowe, nie dałabym rady zmieścić wszystkiego w jednym poście – stąd pomysł na ich serię.
Dzisiaj zacznę od bardziej ogólnych spraw, które są niemniej ważne od tego, jaki program treningowy sobie wybierzecie czy ułożycie.
Najważniejszym aspektem jest to, dlaczego chcesz zacząć ćwiczyć. A powodów może być tak wiele, jak wielu jest na świecie ludzi 😉 Najpopularniejsze z nich to:
- Odchudzanie;
- Ujędrnienie ciała;
- Budowa masy mięśniowej;
- Posiadanie kratki na brzuchu;
- Chęć przypodobania się komuś.
O ile pierwsze cztery motywacje są skuteczne, tak ta ostatnia może skończyć się tylko chwilową „zajawką” i w takiej sytuacji najlepiej dać sobie spokój. Główna zasada to nie zmuszać się do ćwiczeń.
I tu przejdziemy do zasadniczej treści posta. Sport powinien być przyjemnością! Dlatego też nie warto jest się sugerować dobrymi radami koleżanek, ciotek i wujków mówiących, że zaczynać się powinno od biegania/machania hantelkami czy treningów Ewy Chodakowskiej/Jillian Michaels. Na początku sportowej przygody nie możemy się zniechęcić, dlatego zacząć powinniśmy od tego, co sprawia nam największą przyjemność. Może to być jazda na rolkach, bieganie, zajęcia w klubie fitness czy programy treningowe dostępne na płytach DVD – cokolwiek, co przyjdzie nam do głowy.
Z czasem wsiąkniemy na dobre, zacznie nam być mało i zapragniemy więcej – wtedy możemy zacząć stawiać sobie większe wyzwania. Wiem, że te slogany biją zewsząd po oczach, ale wierzcie mi, że to prawda. Sport uzależnia i na szczęście jest zdrową używką. Po kilku-kilkunastu tygodniach regularnych treningów sami zobaczycie, że nie będziecie w stanie zrobić choćby dnia przerwy między nimi. Każdy dzień bez treningu wyda Wam się straconym – i powie Wam to każdy, kto ćwiczy przynajmniej 1,5 miesiąca.
Tak więc mottem dzisiejszego posta niech będzie: „Rób to, co kochasz!”. Wkrótce następne z tej serii 😉
Luty miesiącem jogi
Dzisiejsze zadanie jest zdecydowanie krótsze od poprzednich, ale nie mniej intensywne. Pamiętajcie, żeby nie rozciągać się na siłę! Jeśli zaczyna Was coś boleć, nie idźcie na siłę dalej. Powodzenia! 🙂
PS Jak Wam się podoba nowy szablon bloga? Macie jakieś uwagi, propozycje?
Świetne rady : D Rzeczywiście dużo osób robi często coś na siłę i się bardzo szybko zniechęca porzucając jakąkolwiek aktywność. Co do nowego wyglądu to jest świetny!
Dziękuję! 🙂
sama prawda, sama tak miałam kilka razy dopóki nie trafiłamw końcu na 'swój' trening : )
Pozwoliłam sobie opublikować Twój post na motywacyjnej grupie Fit and sexy : https://www.facebook.com/pages/Fit-and-sexy/107427639427532
Oczywiście z adresem do Twojego bloga, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Pozdrawiam serdecznie 😉
Oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Dziękuję za to wyróżnienie 🙂
dobre rady! 🙂
Dziękuję za uznanie 😀
Jak tutaj się zmieniło 😀 Jaaaciee 😀 Jak uroczo. Oczywiście świetny artykuł, zazdroszczę, ja jak na razie nie umiem nic sklecić w tej swojej główce 🙂
+ bardzo ,ale to bardzo podoba mi się nowy dizajn 😀
Stop it, you make me blush! 😀
Dziękuję! :*
do listy aspektów skłaniających do ćwiczeń od siebie dodam: satysfakcja i radość, którą osiągam dzięki treningom oraz ze względów zdrowotnych 🙂
Teraz oczywiście jest to główny powód, dla którego ćwiczę 🙂 Ale ci, którzy zaczynają dopiero przygodę ze sportem nie wiedzą jeszcze co to za piękne uczucie 😀
ćwiczyłam wczoraj z tym filmikiem:) tzn próbowałam ćwiczyć, bo to jednak zdecydowanie nie mój poziom 😛 a na sobotę wybrałam http://youtu.be/oQ_0ZXUFY0k 🙂 ale od czw joga codziennie 😀
Ja też nie wykonuję wszystkiego idealnie. Ba, milion lat świetlnych dzieli mnie od zwykłego szpagatu, a co dopiero w staniu! Ale robię do tego momentu, do którego mnie nie boli i jakoś daję radę 🙂 Z tym że jak pisałam – do średniego poziomu przeszłam dopiero po 2 tygodniach.
Już oznaczam Cię w kalendarzu w takim razie 🙂